Dariusz Piórkowski SJ: to jedno z najbardziej kontrowersyjnych zdań w Ewangelii

A dziś będzie sporo o kuszeniu, próbie. I po co to wszystko.

"Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła" (Mt 4, 1).

To jedno z najbardziej kontrowersyjnych zdań w Ewangelii Praktycznie pomijane często w kazaniach, zwłaszcza przy wykoślawionej nauce o szatanie. A ja bardzo lubię tę scenę. Jest ona co roku tak pouczająca. I ciągle coś nowego

Dlaczego słuchamy tej Ewangelii na początku Wielkiego Postu? Dlaczego Jezus był wystawiany na próbę? Dlaczego my w naszym życiu jesteśmy kuszeni?

DEON.PL POLECA

Przede wszystkim, najbardziej uderzające jest to, że Duch każe iść Jezusowi na pustynię. I tu jest bardzo ważna rzecz. Działanie szatana wynika z jego wolnej woli, z nienawiści wobec Boga i ludzi. Niemniej, diabeł nie jest jakimś rywalem Boga, jakiś drugim bogiem, który miałby z Nim walczyć. To Bóg jest Panem, nie szatan. Dlatego wszystko odbywa się pod okiem Opatrzności. Kuszenie nie odbywa się bez wiedzy Boga, ale to nie Bóg nas kusi. Tak jak z nami. Bóg wie, że np. kozaczymy na drodze, ale to nie Bóg przyciska na pedał gazu.

Dlaczego Bóg na to pozwala? Czy nie łatwiej byłoby, gdyby Bóg okiełznał diabła i nie dopuścił go do nas? Pewnie tak. Ale tylko Bóg jest samą miłością i dobrem. Nie może więc chcieć i wybrać czegoś złego. My nie jesteśmy źródłem dobra i miłości. Dlatego poddani jesteśmy próbie. Poza tym, czas życia ziemskiego jest dojrzewaniem. Na ziemi poznajemy się co, dobre, a co złe, korzystając z dostępnych nam możliwości i darów. Zło nie tkwi w stworzeniu, lecz w celu, do którego je używamy. Jezus był kuszony i wygrał, ponieważ był już doskonale zjednoczony z Bogiem. My tacy nie jesteśmy na początku. Nam zło się wydaje atrakcyjne.

Chodzi o to, byśmy przez próby i upadki poznali, że naprawdę tylko wybór dobra czynini nas szczęśliwymi. Ale go nie znamy. Nie znamy też, co jest w naszym sercu. Próba wydobywa na wierzch to, co rzeczywiście w nim jest. Wtedy naprawdę się dowiadujemy, co w nas szwankuje, co jest tylko pianą słów, do czego jesteśmy przywiązani. Poddani jesteśmy próbie, byśmy zobaczyli, jak słabo ufamy Bogu. Zaufania nie da się wymusić. Bez wystawiania nas na próbę nie ma rozwoju duchowego. Gdy widzę, co jest w moim wnętrzu, gdzie nie domagam, to dopiero wtedy, mogę prosić Boga o wsparcie.Wiem, nad czym z Jego pomocą pracować. W planach Bożych diabeł jest więc pomocnikiem:) Zwyciężanie z Bogiem nad pokusą ugruntowuje w nas dobro, przemienia nas, stajemy się bardziej kochający, bliscy Bogu.

Opętania to nie są najbardziej powszechne sposoby działania diabła. To pewna skrajność. W rzeczywistości bardziej powszechne są pokusy, o których mówi dzisiejsza Ewangelia. Wielu z nich nie jesteśmy nawet świadomi, bo nie wydają sie pokusami:) Bo nie są takie ewidentne jak zniewolenia i opętania.

Te trzy obszary kuszenia są sztandarowe. Powtarzają się ciągle w życiu Kościoła, w życiu wierzących, a także niewierzących.

Powszechnie uważa się, że diabeł kusi nas myślami. Tak, ale zawsze w konkretnej egzystencjalnej sytuacji. Odwołuje się też do naszych braków, ale nie do wszystkich słabości i ograniczeń. Osią zwodzenia jest ubieranie pokusy w szaty dobra. Św. Tomasz z Akwinu wyraził to prosto i genialnie. Diabeł zawsze nabiera nas na dobro. Przykładowo, złodziej nie kradnie, by zrobić krzywdę właścicielowi. On uważa, że bardzo potrzebuje konkretnej rzeczy, która go w ten sposób jakoś uszczęśliwi. Innymi słowy, my zawsze chcemy dobra, tyle że nie potrafimy go właściwie "zlokalizować". Diabeł przekonuje, że bardzo czegoś potrzebujemy, że jest ono niezbędne. I często rzeczywiście tak jest. Trudno przeżyć bez chleba, pieniędzy, miłości ludzkiej itd. A skoro tak, to można użyć wszelkich środków. Wtedy nie wydają się już one złe, bo przecież ja tylko osiągam pewne dobro. Włąśnie w tym uwidacznia się, że my naprawdę nie mamy poznania dobra i zła. Wydaje nam się, że coś jest dobre, a w rzeczywistości wybieramy zło.

Pierwszym obszarem kuszenia jest doświadczenie pustyni, czyli braków. To jest rzecz normalna i ludzka. Czy to źle, że jesteśmy głodni fizycznie, duchowo, psychicznie, seksualnie? Nie. Czy to źle, że szukamy zaspokojenia tych głodów? Nie. Sęk w tym, że niektóych nie da się tutaj na ziemi zaspokoić. Albo nie da się tego uczynić tymi rzeczami, osiągnięciami, które uważamy za zaspokajające. Liczymy wtedy na "magiczne" rozwiązania. Chcemy używać rzeczy nie do tego, do czego rzeczywiście służą, ale przypisujemy im "lecznicze" właściwości. Jesteś samotny? Zjedz coś. Na chwilę poczujesz się lepiej. Tyle że w ten sposób samotność magicznie nie zniknie. Zostanie na chwilę wyparta innym wrażeniem. Brakuje ci bliskości drugiego człowieka? Poszukaj chwilowego pocieszenia w pornografii i przyjemności seksualnej. Czujesz się wewnętrznie pusty i wydrążony, poszukaj sobie jakiegoś wypełnienia. Zapracuj się na śmierć, zamęcz sie sportem, rzuć się w wir nieustannych spotkań i projektów, znajdź sobie bożka, który usunie z twej świadomości tę dręczącą pustkę.

Drugim obszarem próby jest władza i poczucie znaczenia. Chcemy być wielcy. Apostołowie parę razy się o to pokłócili, kto z nich największy. Diabeł często kusi wierzących np. w ten sposób. Jak to możlliwe, że nazywasz sie synem lub córką Ojca, a w gruncie rzeczy tak niewiele znaczysz w tym świecie, nie odnosisz wielkich sukcesów, nie jesteś sławny, przeciwnie wiedziesz takie proste, anonimowe życie. Media za tobą nie biegają. Co ty w ogóle wielkiego robisz na tym świecie, w tym swoim prostym życiu? Ja mogę znacznie poszerzyć twoją władzę i pragnienie znaczenia.

Ile grzechów popełniamy w imię poprawy swojej wartości, ile uwikłań po to, aby poczuć się, że ktoś mnie bardziej ceni, że jestem podziwiany! Ile energii tracimy na podbudowanie swojego zranionego ego? Jezus mówi: "Wiem, kim jestem, mam swoją godność. nikomu nie muszę jej udowadniać władzą i znaczeniem. Mogę pozostać zwykłym człowiekiem, przecież tyle lat zbijałem stołki i stoły w niewielkiej mieścinie. I dobrze mi z tym. Nie tutaj leży źródło mojej godności i wielkości".

Trzecim obszarem jest religia, a raczej jej fałszywe pojmowanie. Religia odrzucająca Wcielenie, czyli ciało, materialność, ograniczenia czasu, przestrzeni, niezadowolenie z dostępnych możliwości. W sumie chodzi o wszystkie "cudowne" rozwiązania z powołaniem się na wiarę i moc Boga. Ale ważna jest tutaj okoliczność. To nie jest tak, że Jezusa na dziedzińcu świątynnym goni lew, który zaraz Go rozszarpie i dlatego należałoby zaufać Bogu i skoczyć z narożnika świątyni. Nie, nie ma żadnego lwa. Schody nadal istnieją, można po nich zejść na dół. Wystawiać Boga na próbę to również nie chcieć pogodzić się z tym, że jestem człowiekiem. Jezus w pewnym sensie odpowiada: "Jestem człowiekiem tak, jak inni, mam nogi, więc zejdę sobie po schodach".

Wszelkie poczucie wyjątkowości, bycia kimś specjalnym, komu się powinno służyć, kto nie powinien stać w szeregu z innymi, bo jest wybrany. Jesteś VIPem. Należy ci się coś więcej niż reszcie. Często uleganie tej pokusie polega również na przerzucaniu odpowiedzialności na Boga wszędzie tam, gdzie jeszcze nie wykorzystaliśmy danych nam wcześniej ludzkich możliwości i środków albo gdzie nie chcemy ich wykorzystać. Cóż, przeciskanie się po schodach między innymi ludźmi jest dość niewygodne. Znacznie szybciej i bezboleśniej byłoby skoczyć na dół i zaoszczędzić sobie tego trudu i przykrości. Często ta pokusa łączy się z władzą. To nasze wyobrażenie o boskości. Bogu wszyscy biją pokłony, Bóg wszystko może. Właśnie, że nie może. Jest "ograniczony" miłością. Nie może wybierać zła, ale to żadna ujma. To szczęście. A my myślimy, że ograniczenie:)

Te pokusy zwykle są subtelne. Jeśli człowiek żyje w ciągłym biegu, to ich nigdy nie zauważy. Wszystko sobie uzasadnimy. Diabeł nie tylko kusi, ale i sprawia, że pokusa jest niewidoczna. Gdy dostrzegamy nasze pokusy, zrobiliśmy krok do przodu. Nie jest gorzej, lecz lepiej.

Wpis pierwotnie ukazał się na Facebooku Dariusza Piórkowskiego SJ.

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dariusz Piórkowski SJ: to jedno z najbardziej kontrowersyjnych zdań w Ewangelii
Komentarze (2)
WS
~Wojciech Sobolski
1 marca 2020, 16:22
Jakieś jeden na trzy z moich komentarzy jest umieszczanych na Deon. Pewnie dlatego, że statystycznie, jeden z trzech tekstów Księdza Piórkowskiego uważam za zgodny z prawdą. Ten akurat za takowy uważam. Prosto i dobrze wyjaśnione zagadnienie kuszenia. Pozwolę sobie wykorzystać tekst w katechezie, szkoła średnia.
DL
~Dorota Liszkowicz
1 marca 2020, 14:30
A ja lubię "skakać " w OGIEŃ Miłości! A diabeł wtedy BARDZO się złości. Wtedy kiedy jest mi ciężko wtulam się w RAMIONA BOGA. Skacze w " Przepaść " Miłości. To najlepsze co można zrobić. Polecam:)