Do Polski przyleciała uzdrowiona przez cud JP II

Do Polski przyleciała uzdrowiona przez cud JP II
(fot. PAP/Rafał Guz)
PAP / kn

Floribeth Mora Diaz z Kostaryki, której uzdrowienie z groźnego tętniaka mózgu wybrano, jako cud do kanonizacji Jana Pawła II przyleciała w piątek do Polski. Oprócz Warszawy odwiedzi m.in. Wadowice, Kraków, Częstochowę i Zakopane.

Na warszawskim lotnisku Mora Diaz powiedziała dziennikarzom, że bardzo cieszy się, że jest w kraju papieża-Polaka, który został świętym. "Bardzo się cieszę się, że mogę tutaj być. To wielki zaszczyt być tutaj w Polsce - kraju, w którym urodził się Jan Paweł II" - powiedziała. Najbardziej chciałaby znaleźć się w domu rodzinnym papieża - w Wadowicach i tam, gdzie był profesorem - na KUL w Lublinie.
Kobieta, która nie mówi po polsku nauczyła się jednego zdania. "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" - powiedziała dziennikarzom.
W procesie kanonizacyjnym do uznania za świętego potrzebne jest uznanie cudu dokonanego za jego wstawiennictwem. Do kanonizacji polskiego papieża wybrano przypadek Mory Diaz. Kobieta przypomniała, że do uzdrowienia doszło w dniu beatyfikacji Jana Pawła II - 1 maja 2011 r.
Jej ciężka choroba zaczęła się 8 kwietnia 2011 roku od bardzo silnego, kilkudniowego bólu głowy. Tomografia wykazała istnienie wrzecionowatego tętniaka środkowej tętnicy mózgu. Trafiła na oddział intensywnej terapii. Ten rodzaj tętniaka jest bardzo ciężki i często prowadzi do szybkiej śmierci pacjenta. Lekarze opiekujący się kobietą stwierdzili po badaniach, że w jej przypadku interwencja chirurgiczna jest niemożliwa ze względu na położenie tętniaka w niedostępnej dla ich narzędzi części mózgu. Wyjaśnili, że nic nie można było już zrobić oprócz podawania leków zachowawczych i uśmierzających ból. Neurochirurg Alejandro Vargas Roman powiedział rodzinie kobiety, że musi liczyć się z jej śmiercią.
Pod koniec kwietnia częściowo sparaliżowana Mora Diaz powróciła do domu. Z każdym dniem traciła siły. Modliła się do Jana Pawła II i miała przy łóżku jego portret na okładce pisma. Na werandzie domu jej mąż wykonał ołtarzyk poświęcony papieżowi, z którym czuli się oboje związani od jego pielgrzymki do Kostaryki w 1983 roku. 1 maja 2011 roku obejrzała w telewizji transmisję z beatyfikacji polskiego papieża. Jej rodzina poszła zaś na stadion, gdzie również można było obejrzeć przekaz z Watykanu.
Po obejrzeniu transmisji kobieta zasnęła. Opowiadała potem mediom: "Usłyszałam głos, który mówił do mnie: +Podnieś się, nie lękaj się+". "Byłam zaskoczona i patrzyłam dalej na pismo, powiedziałam: +Tak+ i wstałam"- wspominała. Czuła się już dobrze, a jej siły zaczęły stopniowo wracać w kolejnych tygodniach.
Doktor Vargas Roman, który konsultował przypadek Mory Diaz z innymi specjalistami, orzekł po zbadaniu pacjentki, że nie jest w stanie z medycznego punktu widzenia wytłumaczyć ustąpienia wszystkich symptomów tętniaka. Był pewien swej wcześniejszej diagnozy i do tego stopnia zaskoczony, że podejrzewał, że pomylono wyniki badań i obraz z tomografii. Nie wykazała ona bowiem obecności tętniaka; całkowicie zniknął. W wywiadzie powiedział: "Nie znalazłem żadnych podstaw naukowych, by wyjaśnić, dlaczego tętniak zniknął. Jeśli to cud, to głos w tej sprawie należy do Kościoła. Ja, jako katolik w to wierzę".
Zaprzyjaźniony z rodziną ksiądz z położonego niedaleko jej domu sanktuarium, gdzie przechowywana jest od 2011 roku relikwia Jana Pawła II, poradził jej, aby o swym przypadku zawiadomiła Watykan. Swoje świadectwo uzdrowienia Kostarykanka wysłała wiosną 2012 roku w e-mailu opisując szczegółowo kolejne etapy choroby.
Pierwsze nieoficjalne informacje o tym, że do kanonizacji wybrano przypadek z Kostaryki pojawiły się w czerwcu 2013 r. Po uznaniu cudu przez papieża Franciszka w lipcu 2013 roku i ujawnieniu jej danych stała się ona najbardziej znaną osobą z Kostaryki. Powstały o niej książki i filmy. Przed uznaniem cudu JPII 50-latka przeszła badania w rzymskiej klinice Gemelli. Przebywała tam w tajemnicy przez dwa tygodnie w październiku 2013 r. Przypadek badały też komisje teologów i hierarchów Kościoła.
Kostarykanka mówiła, mediom, że Jan Paweł II był dla niej zawsze bardzo ważny, cieszył się wielkim szacunkiem w jej rodzinnym domu, a ona sama od początku pontyfikatu uważała go za człowieka świętego, wyjątkowego, obdarzonego szczególną mocą oddziaływania na ludzi. Zapewniała, że Jan Paweł II wspiera ją w trudnych momentach.
Kobieta urodziła się 19 czerwca 1963 roku w stolicy Kostaryki - San Jose, urodziła czworo dzieci. Pracę łączyła ze studiami prawniczymi, rozpoczętymi już w dojrzałym wieku. Mieszka w kostarykańskim mieście Tres Rios, niedaleko stolicy kraju.
Podczas kanonizacji Jana Pawła II była w Watykanie, niosła do ołtarza relikwiarz z krwią polskiego papieża. Wcześniej w Rzymie uczestniczyła w polskiej mszy w kościele pod wezwaniem świętego Stanisława i spotkaniu w sali parafialnej.
Kostaryka to jeden z niewielu krajów świata, do którego konstytucji wpisano katolicyzm, jako religię państwową. Kostarykanka przyleciała do Polski wraz z mężem i dwoma synami na zaproszenie księży werbistów i wydawnictwa Znak, które wydało o niej książkę.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Do Polski przyleciała uzdrowiona przez cud JP II
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.