Franciszek: Chrześcijanin musi być siewcą nadziei
Papież Franciszek zakończył cykl katechez o Duchu Świętym i Kościele, podkreślając, że chrześcijanin nie tylko ma obowiązek posiadania nadziei, ale także jej promieniowania. Wezwał wiernych do bycia świadkami tej cnoty w codziennym życiu.
Podczas audiencji ogólnej w środowy poranek w Watykanie, papież Franciszek skierował swoje słowa do tysięcy zgromadzonych wiernych, kończąc cykl katechez zatytułowany „Duch i Oblubienica”. Ojciec Święty przypomniał, że Duch Święty jest tym, który prowadzi Lud Boży do Jezusa - naszej nadziei.
Odwołując się do jednego z ostatnich wersetów Biblii, gdzie Kościół woła do Chrystusa „Przyjdź!”, Franciszek zwrócił uwagę na ewolucję tego wezwania. Podkreślił, że obecnie wołanie to kierowane jest również do Ducha Świętego, który działa jako „alter ego” Chrystusa i czyni Go obecnym w Kościele oraz w życiu wiernych.
Franciszek zaznaczył, że chrześcijańska nadzieja jest cnotą aktywną, która wykracza poza oczekiwanie na rozwój wydarzeń, inspirując do działania na rzecz dobra. Przypomniał też słowa św. Piotra Apostoła, który wzywał wiernych, aby byli zawsze gotowi do uzasadnienia nadziei, która w nich jest - z łagodnością i miłością.
Na zakończenie papież Franciszek wezwał wiernych do modlitwy o dar nadziei i zaufania w moc Ducha Świętego, który nieustannie działa w Kościele i prowadzi wiernych przez burze życia ku Chrystusowi.
Pełna treść papieskiej katechezy
Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!
Doszliśmy do końca cyklu naszych katechez o Duchu Świętym i Kościele. Tę ostatnią refleksję poświęcamy tytułowi, który nadaliśmy całemu cyklowi, a mianowicie: „Duch i Oblubienica”. Duch Święty prowadzi Lud Boży do Jezusa, naszej nadziei”. Tytuł ten nawiązuje do jednego z ostatnich wersetów Biblii, z Księgi Apokalipsy, który mówi: „Duch i Oblubienica mówią: «Przyjdź!»” (Ap 22, 17). Do kogo skierowane jest to wezwanie? Do zmartwychwstałego Chrystusa. Istotnie, zarówno św. Paweł (por. 1 Kor 16, 22), jak i Didaché, pismo z czasów apostolskich, poświadczają, że podczas zgromadzeń liturgicznych pierwszych chrześcijan rozbrzmiewało w języku aramejskim wołanie „Maràna tha!”, oznaczające właśnie „Przyjdź Panie!”. To modlitwa do Chrystusa, by przyszedł.
Na tym najwcześniejszym etapie wezwanie to miało tło, które dziś nazwalibyśmy eschatologicznym. Wyrażało ono bowiem żarliwe oczekiwanie na chwalebny powrót Pana, na „paruzję”. Wołanie to i wyrażane przez nie oczekiwanie nigdy nie zanikło w Kościele. Także dzisiaj, we Mszy Świętej, zaraz po konsekracji, głosi on śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa „oczekując Jego przyjścia”.
Ale to oczekiwanie na ostateczne przyjście Chrystusa nie pozostało jedynym i wyłącznym. Dołączyło do niego również oczekiwanie Jego nieustannego przychodzenia w obecnej sytuacji pielgrzymującego Kościoła. I to właśnie o tym przyjściu myśli przede wszystkim Kościół, gdy ożywiony Duchem Świętym woła do Jezusa: „Przyjdź!”.
W odniesieniu do wołania „Przyjdź!”, na ustach Kościoła dokonała się zmiana - a raczej rozwój - pełen znaczenia. Jest ono skierowane nie tylko do Chrystusa, ale także do Ducha Świętego! Ten, który woła, jest teraz także Tym, do którego się woła. „Przyjdź!” jest wezwaniem, od którego zaczynają się niemal wszystkie hymny i modlitwy Kościoła skierowane do Ducha Świętego: „O Stworzycielu Duchu, Przyjdź” - mówimy w „Veni Creator”, i „Przybądź Duchu Święty”, w „Veni Sancte Spiritus”, w sekwencji na uroczystość Pięćdziesiątnicy. Podobnie też w wielu innych modlitwach. I dobrze, że tak jest, ponieważ po Zmartwychwstaniu, Duch Święty jest prawdziwym „alter ego” Chrystusa, Tym, który działa w Jego imieniu oraz czyni Go obecnym i sprawczym w Kościele. To On „oznajmia rzeczy przyszłe” (por. J 16, 13) czyni je pożądanymi i oczekiwanymi. Dlatego Chrystus i Duch są nierozłączni, także w ekonomii zbawienia.
Duch Święty jest nieustannie tryskającym źródłem chrześcijańskiej nadziei. Św. Paweł pozostawił nam te cenne słowa: „Bóg, [dawca] nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście mocą Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję” (Rz 15, 13). Jeśli Kościół jest łodzią, to Duch Święty jest żaglem, który go napędza i niesie naprzód na morzu dziejów, dziś, tak jak w przeszłości!
Nadzieja nie jest pustym słowem, ani naszym mglistym pragnieniem, by wszystko dobrze poszło: jest pewnością, ponieważ opiera się na wierności Boga swoim obietnicom. Dlatego właśnie nazywana jest cnotą teologalną: ponieważ jest wlana przez Boga i ma Boga za poręczyciela. Nie jest to cnota bierna, która ogranicza się do oczekiwania na rozwój wydarzeń. Jest to cnota niezwykle aktywna, która pomaga im zaistnieć. Ktoś, kto walczył o wyzwolenie ubogich, napisał następujące słowa: „Duch Święty tkwi u źródeł krzyku ubogich. Jest On siłą daną tym, którzy są bezsilni. On prowadzi walkę o emancypację i na rzecz pełnej realizacji ludu uciśnionych”.
Chrześcijanin nie może zadowolić się posiadaniem nadziei; winien także promieniować nadzieją, być siewcą nadziei. Jest to najpiękniejszy dar, jaki Kościół może dać całej ludzkości, zwłaszcza w czasach, gdy wszystko zdaje się skłaniać do zwijania żagli.
Św. Piotr Apostoł zachęcał pierwszych chrześcijan następującymi słowami: „Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest”. Dodał jednak zalecenie: „A z łagodnością i bojaźnią [Bożą] zachowujcie czyste sumienie” (1 P 3, 15-16). Tak, ponieważ to nie tyle siła argumentów przekona ludzi, lecz miłość, którą umiemy im przekazać. To pierwsza i najskuteczniejsza forma ewangelizacji. I jest otwarta dla wszystkich!
Drodzy bracia i siostry, niech Duch Święty zawsze pomaga nam „przez moc Ducha Świętego być bogaci w nadzieję”! Dziękuję.
Skomentuj artykuł