Franciszek mówił, jaką siłę ma modlitwa. "Prosił o wszystko i został wysłuchany"
Papież Franciszek opowiedział historię o pełnej determinacji modlitwie ojca za swoją córkę u progu sanktuarium maryjnego w Luján w Argentynie. Wydarzenie miało miejsce w letnią noc, 15 lat temu.
Papież podzielił się tą opowieścią z wiernymi podczas modlitwy na Anioł Pański w poprzednią niedzielę - pisze w serwisie vaticannews.va Krzysztof Ołdakowski SJ z Radia Watykańskiego.
- Przychodzi mi na myśl pewna historia - którą widziałem - o pewnym ojcu, któremu lekarze powiedzieli, że jego dziewięcioletnia córka nie przeżyje nocy; była w szpitalu. I on wtedy wsiadł do autobusu i udał się 60 km do sanktuarium maryjnego. Było oczywiście zamknięte i on trzymając się kraty, spędził całą noc modląc się do Boga: "Panie ocal ją. Panie, daruj jej życie". Modlił się do Matki Bożej, całą noc wołając do Boga, wołając z głębi serca - opowiadał Franciszek wiernym zgromadzonym na Placu św. Piotra w Rzymie.
Papież: ten człowiek prosił o wszystko i został wysłuchany
- Następnie rano, kiedy wrócił do szpitala, znalazł żonę płaczącą. I pomyślał sobie: "córka umarła". A żona mówi do niego: "to jest niezrozumiałe, nie można tego pojąć. Lekarze mówią, że stała się rzecz dziwna, wydaje się, że została uzdrowiona". To wołanie tego człowieka, który prosił o wszystko, zostało wysłuchane przez Pana, który dał mu wszystko. To nie jest jakaś historyjka: widziałem to w innej diecezji. Czy mamy taką odwagę podczas modlitwy? - zapytał papież.
Relację Franciszka uzupełnił Radiu Watykańskiemu ksiądz z Argentyny (prosząc o zachowanie anonimowości).
Duchowny przebywał akurat u swojej rodziny w Luján. Kiedy przechodził przez plac przed sanktuarium zobaczył młodego człowieka, który trzymał się kraty bramy wejściowej i miał w ręku wiązankę róż. Było to około północy. Ułatwił mu wejście do środka bazyliki. Tam mężczyzna pozostawił róże, ukląkł w prezbiterium i modlił się. Kapłan, świadek wydarzenia, towarzyszył mu, modląc się na różańcu w intencji jego córki.
W następną sobotę ten sam mężczyzna podszedł do księdza z dziewczynką w wieku 8-9 lat. Przypomniał wydarzenie sprzed kilku dni. Powiedział, że kiedy o północy modlił się za swoją córkę, ona wstała, usiadła i poprosiła o jedzenie.
W tej relacji nie ma imion ani nazwisk, ale są fakty. Ksiądz postanowił zachować anonimowość i nigdy później nie odezwał się do rodziny, która została pobłogosławiona uzdrowieniem córki. Zaznaczył również, że w sanktuarium w Luján cuda udzielane za pośrednictwem Maryi były jakby przechodzeniem z jednej strony Ewangelii na drugą. Nigdy nie brał danych od osób doświadczających cudów, jedynie dziękował i chwalił Boga.
Skomentuj artykuł