"Interwencja w sprawie homotransfobii wyszła od papieża"
Dziekan kolegium kardynalskiego kard. Giovanni Battista Re popiera interwencję watykańskiej dyplomacji w sprawie projektu włoskiego prawa o homotransfobii. Pod pretekstem ochrony środowisk LGBT prawo to może poważnie ograniczyć możliwość jakiejkolwiek dyskusji na ten temat. Kilka dni temu szef papieskiej dyplomacji złożył we włoskim rządzie notę werbalną, która sygnalizuje, że przyjęcie tzw. prawa Zan naruszałoby gwarantowane przez konkordat prawa w zakresie wolności słowa, opinii i edukacji.
Zdaniem kard. Giovanniego Battisty Re był to dobrze przemyślany krok, mający na celu zwrócenie uwagi na te punkty, które są problematyczne i które w obecnym brzmieniu są trudne do zaakceptowania. Zapewnia on zarazem, że wbrew medialnym spekulacjom wniosek o wprowadzenie zmian „wyszedł od papieża, a nota werbalna została przez niego zatwierdzona”.
Kard. Re zastrzega, że nie chodzi tu ingerencję Watykanu w sprawy państwa włoskiego, lecz o dialog, który jest niezbędny ze względu na szczególną i niezaprzeczalną rolę katolicyzmu we Włoszech.
Zdaniem dziekana Kolegium Kardynalskiego, pomimo postępującej sekularyzacji dusza wielu Włochów jest nadal zakorzeniona w chrześcijaństwie. Cytuje on w tym kontekście słynne zdanie Benedetta Croce, filozofa-ateisty: nie możemy nie nazywać się chrześcijanami.
- Właśnie ze względu na to zakorzenienie Włochów w chrześcijaństwie, ustawa o homotransfobii jest w niektórych punktach sprzeczna z wrażliwością wielu ludzi – dodaje kard. Re.
Biskupi katoliccy wypowiedzieli się przeciwko temu prawu już w czerwcu 2020 roku. W rzeczywistości nie chodzi tu o obronę osób z zaburzeniem tożsamości płciowej, bo - jak podkreślają włoscy biskupi - środowiska te są dostatecznie chronione przez istniejące już prawodawstwo. Chodzi tu raczej o narzucenie swego światopoglądu innym.
W minionym roku w 32 włoskich miastach odbywały się manifestacje przeciwko projektowi kontrowersyjnego prawa o tak zwanej homotransfobii. Organizowały je organizacje prorodzinne, a także niektóre wspólnoty protestanckie.
Organizatorzy manifestacji twierdzili, że jeśli prawo to wejdzie w życie, nie będzie się można sprzeciwiać tak zwanym małżeństwom jednopłciowym czy rodzeniu dla nich dzieci przez wynajęte kobiety. Rodzice nie będą mogli chronić swych dzieci przed szkolnymi kursami ideologii gender, a kapłani wyjaśniać chrześcijańskiej wizji rodziny. W konsekwencji np. fotograf czy cukiernik nie będzie mógł odmówić swych usług parze jednopłciowej.
Według niektórych analiz prawnych, nawet rektorowi seminarium trudno będzie wyrzucić kleryka ze skłonnościami homoseksualnymi. Nowe prawo grzeszy bowiem brakiem precyzji. Nie definiuje, na czym polega przemoc czy podżeganie do przemocy, ale przewiduje za to nadzwyczaj surowe kary.
Prawo przeciwko homotransfobii zakłada do sześciu lat więzienia za stosowanie lub podżeganie do przemocy, do półtora roku więzienia za dyskryminację LGBT, a także możliwość nałożenia kar dodatkowych, jak odebranie prawa jazdy i paszportu, zakaz wychodzenia z domu po pewnej godzinie czy nakaz odbycia prac społecznych na rzecz organizacji gejowskich.
KAI/vaticannews.va/dm
Skomentuj artykuł