Kard. Nycz o trudnych wyborach kard. Glempa
Historia przyznała rację Księdzu Prymasowi co do słuszności jego trudnych wyborów - powiedział KAI kard. Kazimierz Nycz. - Ośmieliłbym się powiedzieć, że te wszystkie decyzje jakie podejmował prymas Glemp były zgodne z linią Jana Pawła II - dodał kard. Nycz. Przyznał, że Papież mianując go prymasem w 1981 r., znalazł w nim człowieka dla Kościoła w Polsce na tamte czasy.
Kard. Nycz pytany jakim człowiekiem był kard. Józef Glemp, powiedział, że współpracując z prymasem na forum Episkopatu odkrywał, że jest to człowiek nietuzinkowy. - Widziałem jak bardzo jest on człowiekiem pokornym i przyjmującym uwagi płynące od różnych biskupów, zmagającym się z problemami w taki sposób, że widać było, iż chodzi mu przede wszystkim o Kościół.
- Nigdy nie myślał on kategoriami własnej kariery czy osobistego interesu. Był to człowiek wielkiej wiary i silnego ducha i to najbardziej kształtowało jego postępowanie - dodał.
Mówiąc o "trudnych wyborach" jakie przyszło podejmować prymasowi Glempowi w stanie wojennym, w latach 80., kard. Nycz przyznał, że zarówno w stanie wojennym jak i później patrzył na niego "z dużą sympatią", podziwiał "jego roztropność i mądrość, mimo, że jedni podpowiadali mu aby był bardziej radykalny, a drudzy mówili zupełnie co innego". - Tymczasem kard. Glemp szedł swoją droga, na tej drodze się sprawdził, a wielu jego ówczesnych oponentów przyznaje mu rację - skonstatował.
Pytany o stosunek Księdza Prymasa do ks. Jerzego Popiełuszki, kard. Nycz wyjaśnił, że "na pogłębioną refleksję nad tym przyjdzie jeszcze czas". Dodał, że "w tamtym czasie były to niełatwe problemy dla kard. Glempa, który był jego biskupem". Wyjaśnił, że Ksiądz Prymas mówił o tym często w latach 2007 - 2009, kiedy kończył się proces beatyfikacyjny ks. Popiełuszki. - Potrafił przyznać się do wątpliwości jakie miał wówczas. Mówił, że zarzuca sobie, że nie potrafił obronić ks. Jerzego od śmierci - poinformował.
- Natomiast zawsze trzeba w takich sytuacjach zadać sobie pytanie: a jakie były plany Bożej opatrzności?... - dodał obecny metropolita warszawski.
Przyznał, że "równie trudny" dla kard. Glempa był przełom lat 80. i 90., niełatwe początki demokracji i pluralizmu w Polsce. Jednak jego zdaniem, prymas Glemp dobrze sobie z tym poradził zarówno w wymiarze "ad extra", czyli jeśli chodzi o miejsce Kościoła w relacji do państwa i społeczeństwa, jak i w wymiarze "ad intra", czyli w dziedzinie inspirowania wewnątrzkościelnych reform.
- A musimy pamiętać, że mechanizmy demokracji i wolności w Polsce po roku 1989 wymagały zupełnie innego podejścia ze strony Kościoła niż konfrontacja z komunizmem - przyznał kardynał. - W okresie totalitarnym, mimo wszelkich trudności i związanego z tym cierpienia, sytuacja była prostsza dla Kościoła - dodał.
Przyznał, że na gruncie Konferencji Episkopatu w okresie komunistycznym było o wiele łatwiej manifestować wewnętrzną jedność niż później. - A tym bardziej było to trudne - wyjaśnił kardynał - gdyż swoją posługę prymasa abp Glemp rozpoczynał będąc wyposażony w te same kompetencje co kard. Wyszyński [specjalne uprawnienia ze strony Stolicy Apostolskiej - KAI], a przemiany wewnątrzkościelne związane z uzyskaniem wolności szły w tym kierunku, że kard. Glemp stopniowo je tracił. Kiedy w jesienią 1989 r. przybył do Warszawy Nuncjusz Apostolski, to Prymas Polski przesłał pełnić rolę papieskiego legata. W 1992 r. na skutek reformy administracyjnej Kościoła przesłał być arcybiskupem gnieźnieńskim, gdyż zniesiono unię personalną tych dwóch archidiecezji. Z kolei archidiecezja warszawska została podzielona, wyłączono z niej diecezję łowicką oraz warszawsko-praską - z 3 mln wiernych pozostała połowa. - Kard. Glemp wszystko to oddał i nie płakał, cieszył się, że nowa organizacja wyjdzie tym diecezjom na dobre. W tym oddawaniu prymas sprawdził się jako człowiek naprawdę wielki - skonstatował kard. Nycz.
Przyznał też, że jako następca kard. Glempa w roli metropolity warszawskiego, każdemu życzyłby poprzednika "tak mądrego i lojalnego", dzielącego się swoim doświadczeniem, ale nic nie narzucającego.
Skomentuj artykuł