Kard. R. Salazar Gómez: klerykalizm głównym źródłem nadużyć seksualnych w Kościele
U korzeni wszystkich nadużyć i innych przestępstw leżą nie tylko "zboczenia czy patologie seksualne", ale także klerykalizm, to znaczy "błędne rozumienie istoty posługi [kapłańskiej] jako narzędzia narzucania władzy, łamania sumień i ciał najsłabszych".
To właśnie to wypaczone podejście do kapłaństwa doprowadziło do ciężkich grzechów i przestępstw, o których obecnie dyskutujemy - powiedział purpurat kolumbijski, przewodniczący Latynoamerykańskiej Rady Biskupiej (CELAM).
Wyjaśnił, że to właśnie jest klerykalizm, który należy demaskować do głębi i doprowadzić do zmiany myślenia, która - jak podkreślił mówca - w kategoriach ściśle teologicznych nosi nazwę "nawrócenia". Należy ją przekładać w "głęboką rewizję mentalności tak, aby nasze słowa i nasze działania były zgodne z wolą Bożą w tej chwili Kościoła" - zaznaczył relator.
Uczestnicy szczytu wysłuchali pięciu świadectw osób wykorzystanych seksualnie przez księży >>
Zwrócił uwagę, że "to wezwanie do nawrócenia skierowane jest do całego Kościoła, przede wszystkim jednak do nas - jego pasterzy". Zdaniem kardynała Kościół "wielokrotnie w osobach swych duszpasterzy nie umiał i często ciągle jeszcze nie wie, jak ma postępować, aby szybko i zdecydowanie stawić czoła kryzysowi wywołanemu przez wykorzystywania seksualne". Nieraz jego ludzie zachowywali się jak robotnicy najemni, którzy - widząc zbliżającego się wilka - uciekają, pozostawiając owczarnię bez opieki - wskazał arcybiskup Bogoty.
Zauważył przy tym, że uciekali oni na różne sposoby: usiłując zaprzeczyć rozmiarom przedstawionych doniesień [o wykorzystywaniu seksualnym], nie słuchając ofiar, ignorując szkody, jakie w nich owe przestępstwa wyrządziły, przenosząc oskarżonych w inne miejsca, gdzie nadal dopuszczali się tych czynów lub próbowali kupić milczenie za pomocą pieniędzy.
"Działając w ten sposób ukazujemy jasno klerykalny sposób myślenia, który prowadzi nas do postawienia źle rozumianego dobra instytucji kościelnej ponad ból ofiar i odczuwaną przez nie potrzebę sprawiedliwości; do stawiania usprawiedliwień winnych ponad świadectwem osób poszkodowanych; do zachowywania milczenia, zagłuszającego krzyk bólu ofiar, byle by nie stanąć twarzą w twarz ze skandalem publicznym, jaki może wywołać ujawnienie tego przed władzami cywilnymi lub w obliczu procesu" - wyliczał kard. Salazar.
O. Żak: różne prędkości episkopatów w walce z wykorzystywaniem małoletnich >>
Wspomniał też o podejmowaniu środków odwrotnych do zamierzonych, które nie brały pod uwagę dobra wspólnot i tych najbardziej zagrożonych, o ufaniu jedynie poradom prawników, psychiatrów i różnego rodzaju specjalistów, zaniedbując głęboki sens współczucia i miłosierdziu. Mówił o posuwaniu się wręcz do kłamstw lub wypaczania faktów, byle by tylko nie uznać strasznej rzeczywistości, jaka się z tego wyłania.
Jeszcze innym przejawem tej mentalności jest, zdaniem arcybiskupa Bogoty, "tendencja do twierdzenia, iż Kościół nie jest i nie powinien być przedmiotem dla władz świeckich jak inni obywatele, ale że "możemy i powinniśmy zarządzać wszystkimi swoimi sprawami wewnątrz Kościoła, kierując się wyłącznie prawem kanonicznym, a nawet doprowadzić do uznania interwencji władz świeckich za niegodną ingerencję, która w dzisiejszych czasach nasilającego się sekularyzmu wydaje się mieć oznaki prześladowań za wiarę".
"Musimy uznać ten kryzys w całej jego głębi, uznać, że szkody nie wyrządzono nam z zewnątrz, ale że pierwsi wrogowie tkwią wewnątrz, wśród biskupów, kapłanów i osób zakonnych, że nie stanęliśmy na wysokości naszego powołania" - stwierdził referent. Wyraził przy tym uznanie środkom przekazu: prasie, portalom społecznościowym za ich "bardzo ważną" rolę w tym, aby "pomóc nam nie ustawać, ale podejmować ten kryzys". Dodał, że media wykonują cenną pracę pod tym względem, którą należy wspierać.
Skomentuj artykuł