Kard. Ryś o Ulmach: Jezus nie patrzy powierzchownie, dociera do sedna naszego cierpienia
- Jeśli mijasz człowieka potrzebującego, jeśli z racji na niego nie potrafisz zmienić swoich planów, jeśli nie potrafisz się zatrzymać i rzeczywiście się nim zaopiekować, jeśli przechodzisz na drugą stronę jak kapłan i lewita, to Józef Ulma ci mówi: nie mów o sobie, że jesteś chrześcijaninem - mówił w homilii kard. Grzegorz Ryś.
Kardynał celebrował 9 września mszę we wspólnocie łódzkiej parafii Świętej Rodziny, która przyjęła do siebie relikwie błogosławionej rodziny Umów. Dziś mija rok od ich beatyfikacji. - Zaraz po beatyfikacji zrodziło się w moim sercu pragnienie, aby w naszej wspólnocie parafialnej była obecna błogosławiona rodzina Ulmów. Dziś mogę powiedzieć, że marzenia się spełniają - mówił proboszcz parafii, ks. Ireneusz Węgrzyn.
Po to jest kult relikwii w Kościele
- Te relikwie będą was bardzo ciągnąć w górę w przeżywaniu Mszy świętej. Nie ma lepszych nauczycieli. Zderzajcie się z nimi wzrokiem. Po to jest kult relikwii w kościele, abyśmy lepiej przeżywali Eucharystię - mówił kardynał.
W homilii porównywał naukę Jezusa płynącą z odczytanego podczas liturgii fragmentu Ewangelii mówiącego o uzdrowieniu w synagodze człowieka z uschłą ręką z życiem Umów, w którym wypełniła się w sposób jednoznaczny.
- Słowo wyjaśnia nam to, co aktualnie przeżywamy. A my wprowadzamy do tej wspólnoty relikwie błogosławionej rodziny Ulmów. Ich życie może być w dużej mierze wyjaśnione słowami dzisiejszej Ewangelii. Słyszeliśmy, że Pan Jezus wszedł do synagogi i nauczał. Wszedł tam, by udzielić bardzo ważnej lekcji. Czego uczy? Jego pouczenie zawarte jest w tym słowie, które skierował do chorego człowieka: podnieś się i stań pośrodku. To jest pierwsza lekcja, której udziela nam Jezus: pośrodku nas, w centrum naszego zgromadzenia stawia człowieka potrzebującego - mówił kardynał.
Jak podkreślił, właśnie to widać najbardziej podczas papieskiej pielgrzymki do Azji: Franciszek w kolejnych państwach najpierw spotyka się z potrzebującymi, a dopiero potem z biskupami, księżmi, władzami. A papież cały czas powtarza: postawcie w środku człowieka potrzebującego, to jest jezusowe polecenie.
To właśnie jest to, czym żyli Ulmowie
- To jest to, czym żyli Ulmowie. Nic tak bardzo o tym nie przekonuje, jak wśród ich książek taka książka, która była zbiorem fragmentów Ewangelii i wśród tych fragmentów Józef Ulma zaznaczył jeden: przypowieść o miłosiernym Samarytaninie - mówił kard. Ryś. - Jeśli mijasz człowieka potrzebującego, jeśli z racji na niego nie potrafisz zmienić swoich planów, jeśli nie potrafisz się zatrzymać i rzeczywiście się nim zaopiekować, jeśli przechodzisz na drugą stronę jak kapłan i lewita, to Józef Ulma mówi: nie mów o sobie, że jesteś chrześcijaninem. Bo to jest nauka Jezusa: postawcie w samym środku Kościoła, który tworzycie, człowieka potrzebującego.
Co to dokładnie znaczy? Jak mówił kard. Ryś, to znaczy, że trzeba mieć na potrzebującego człowieka wielką uważność, taką, by móc odkryć jego prawdziwe potrzeby.
- Dokładnie tym się różni Jezus od tych, którzy Go tam w tej synagodze śledzą. Bo oni mieli tylko jedno pragnienie: żeby zobaczyć, jak Jezus uzdrawia, bo wtedy będą mogli Go oskarżyć. Dla nich tak naprawdę ten człowiek chory nie miał żadnego znaczenia sam w sobie; kompletnie nie o niego szło, był zredukowany do przedmiotu, dzięki któremu będzie można Jezusa schwytać i oskarżyć. Zrobili z niego pułapkę na Jezusa, był ostatnim człowiekiem, którym by się chcieli zająć - wyjaśniał kardynał.
Jak reaguje Jezus? Pyta swoich przeciwników, czy w szabat można zrobić coś dobrego czy złego, czy można ocalić życie, czy je zniszczyć.
- Tam, gdzie jest słowo życie, po grecku jest psyche, a pierwsze znaczenie tego słowa to "dusza" - tłumaczył kard. Ryś, rozważając ewangeliczną scenę. - Wszyscy w synagodze widzą, że jest człowiek, który ma uschłą prawą rękę. Widzieli dramat tego człowieka na poziomie prawej ręki, tylko tyle widzieli z tego człowieka: że ma problem z prawą ręką. Jezus nie patrzy na jego rękę, patrzy na jego duszę. Nie chodzi o to, by mu przywrócić władzę w dłoni, ale o to, co jego choroba sprawia w duszy.
Jezus nie patrzy powierzchownie, dociera do sedna naszego cierpienia
- Jezus dociera do samego sedna jego cierpienia, bo człowiek, gdy cierpi, to wcale nie dlatego, że coś go fizycznie boli albo jest dla niego niemożliwe. Człowiek zawsze cierpi w duszy, to znaczy choroba, którą przeżywa, rodzi w nim tysiące pytań, wątpliwości, czasami rodzi w nim bunt, zgorszenie, czasami jest pokusą do odejścia. Mamy nawet takie przysłowie, że cierpienie uszlachetnia, to najczęściej mówią ci, co wcale nie cierpieli. Samo cierpienie, sam ból nie uszlachetnia - mówił łódzki metropolita. - Co się dzieje w duszy człowieka, który wczoraj jeszcze był w pełni zdrów i sprawny i mógł robić nie wiadomo ile rzeczy, a następnego dnia ma niewładną prawą rękę i jego możliwości działania skurczyły się do jednej czwartej? Co się dziej w jego duszy? To widzi Jezus - wyjaśniał.
Dlatego, jeśli chcemy w środku wspólnoty postawić człowieka cierpiącego, nie możemy na niego patrzeć powierzchownie, oceniać to, że trzeba mu dać jeść albo pić.
- Papież mówi: nie dawaj biedakowi pieniędzy, jeśli nie chcesz dotknąć jego dłoni. Dopiero wtedy, kiedy podasz rękę, popatrzysz w oczy, chcesz posłuchać go przez chwilę, dopiero wtedy ten człowiek jest w środku i jesteś na nim skoncentrowany. Dopiero wtedy możesz mu pomóc, bo widzisz, gdzie jest jego dramat - podkreślał kardynał. - Wszyscy widzą uschłą rękę, a Jezus widzi duszę, wewnętrzne potrzeby, to, jak pomóc. to jest piękne!
Ulmom jednego dnia w czasie wojny podwoiła się rodzina
- Ulmowie byli takimi ludźmi: w samym środku swojego życia postawili człowieka potrzebującego - mówił kardynał. - Myślę o tym, co to jest w czasie wojny przyjąć do domu osiem osób. Jednego dnia podwoiła im się rodzina. Nie w czas spokojny, nie, gdy wszystkiego mamy po uszy, tylko kiedy jest wojna, kiedy nic nie ma, kiedy musisz się troszczyć o każdy kawałek chleba - podkreślał. - Naprawdę musi ci bardzo zależeć na człowieku, musi ci być rzeczywiście bratem, żebyś go tak potraktował. I gdy wiesz o tym, że ceną za to, że dasz mu domu, jest twoja śmierć, śmierć twojej żony, twoich dzieci. Kim musi być człowiek, żeby tak postępował? To są właśnie Ulmowie. To są ludzie, którzy w centrum postawili człowieka potrzebującego, patrząc na jego najgłębsze potrzeby. Ludzi, którzy nie podzielali ich wiary, którzy dla bardzo wielu byli obcymi, niebezpiecznymi, dla Ulmów byli braćmi. I Ulmowie zapłacili za to najwyższą cenę.
Posłuchaj całej homilii kard. Rysia:
Źródło: YT / Archidiecezja Łódzka / mł
Skomentuj artykuł