Kard. Zenari: Syria wciąż jest piekłem na ziemi
Syria przechodzi kolejny rok prawdziwej Kalwarii. W tym prawdziwym piekle na ziemi nie brakuje jednak wielu Cyrenejczyków, którzy pomagają nieść cierpienie wycieńczonej niekończącą się wojną ludności. W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazuje na to kard. Mario Zenari. Nuncjusz apostolski w tym kraju przypomina, że konflikt nie tylko zrujnował Syrię, ale i zniszczył relacje międzyludzkie.
Międzynarodowe interesy sprawiają, że pokojowe jutro Syrii wciąż wydaje się bardzo odległe. Sytuacji nie poprawia nałożone embargo, które jedynie pogłębia i tak ogromną biedę. „Liczba ofiar, które zmarły z powodu braku dostępu do pomocy medycznej jest zdecydowanie wyższa niż tych, którzy zginęli bezpośrednio w walkach” – podkreśla kard. Zenari. Przypomina, że choć ostatnio w tym kraju spada mniej bomb, to ludzi wyniszcza jedna ogromna „bomba ubóstwa”. Według szacunków ONZ aż 83 proc. Syryjczyków żyje w skrajnej biedzie, bez szans na poprawę sytuacji. Połowa społeczeństwa, które przed wybuchem wojny liczyło 23 mln ludności to obecnie uchodźcy – wewnętrzni i zewnętrzni.
Nuncjusz apostolski w Syrii przypomina, że co trzecia szkoła w tym kraju została zniszczona, a 54 proc. publicznych szpitali nie funkcjonuje. Odpowiedzią na to jest m.in. organizowany z inicjatywy papieża Franciszka projekt „Otwarte szpitale”, który w Aleppo i Damaszku niesie pomoc wszystkim potrzebującym bez względu na przynależność etniczną i wyznawaną wiarę.
„Wielokrotnie odwiedzałem te szpitale i spotkałem się z ogromną wdzięcznością pacjentów i ich rodzin. W większości są to ubodzy muzułmanie, którzy potrzebują wsparcia – mówi papieskiej rozgłośni kard. Zenari. – Wielu mówiło mi z zadziwieniem, że nie spodziewali się tak szczodrej pomocy ze strony chrześcijan. Byli poruszeni tym, że Kościół niesie im wsparcie niezależnie od wyznawanej przez nich religii, że pomaga każdemu, kto jest w potrzebie. Myślę, że w obecnej trudnej sytuacji te szpitale mają podwójne zadanie: niesienie pomocy chorym, a zarazem uzdrawianie relacji społecznych, ponieważ to, co w Syrii uległo zniszczeniu, to nie tylko zrujnowane domy, ale i pozrywane więzi społeczne. Ludzie nie ufają sobie nawzajem”.
Skomentuj artykuł