Każde słowo przesłania było dyskutowane
U początków podpisanego dziś Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji była wizyta mnichów z klasztoru św. Nila na wyspie Stołobnoje koło Ostaszkowa, we wrześniu 2009 r. oraz ich modlitwa przed ikoną Matki Bożej Częstochowskiej - powiedział jeden z architektów dokumentu, abp Henryk Muszyński. Prymas-senior zaznaczył, że każde jego słowo było wspólnie dyskutowane, a jego los jeszcze niedawno dość niepewny.
Dziennikarze prosili abp Muszyńskiego o porównanie podpisanego dziś dokumentu z listem biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. Zdaniem prymasa-seniora był on jednostronny, został bowiem wystosowany w imieniu episkopatu Polski. Tu mamy dokument podpisany przez dwa episkopaty. Abp Muszyński zwrócił uwagę, że każde jego zdanie było wspólnie dyskutowane i być może po ludzku ani jedna, ani druga stronie nie jest w pełni zadowolona, ale jest to wyraz szacunku dla partnera dialogu. Zaznaczył, że prace nad dokumentem były wysiłkiem zrozumienia partnera dialogu, tak jak on sam siebie rozumie - na tym polega waga tego dokumentu - uważa hierarcha.
Prymas-senior podkreślił, iż forma, w której sygnatariusze Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji zwracają się do Boga o modlitwę swych wiernych z prośbą o przebaczenie nie jest przypadkowa. Była ona długo dyskutowana. Wiemy bowiem, że wielu ludziom trudno dziś powiedzieć "przebaczamy" i dlatego prosimy o modlitwę, by ten proces dojrzewał. To jest pierwszy krok. Szanujemy przekonania wszystkich, natomiast nie możemy tkwić w przeszłości. Trzeba spoglądać ku przyszłości i wyciągać wnioski z tego, co się wydarzyło w tej naszej w wielu wypadkach tragicznej przeszłości, by budować lepszy świat.
Abp Muszyński przypomniał, że proces ten zaczyna się od każdego z nas i dlatego trzeba zaczynać od nawrócenia, gdyż pojednanie jest usuwaniem przeszkód dzielących ludzi. Natomiast naszym punktem wyjścia jest wiara obydwu Kościołów, iż Jezus Chrystus pojednał nas z sobą, usunął grzech. Dlatego korzeniem naszym jest Ewangelia, która zobowiązuje nas do takiego kroku, a wszystko inne jest konsekwencją tego zobowiązania, jakim obdarzył nas Chrystus jako znak swojego zaufania.
Odpowiadając na pytanie dotyczące rezonansu przesłania abp Muszyński stwierdził, że pierwszymi jego adresatami są wierni obydwu Kościołów, choć jest on skierowany także do ludzi należących do innych Kościołów czy religii a także ludzi dobrej woli. Także polityków, ekonomistów, ludzi kultury. "Teraz każdy na swojej płaszczyźnie powinien pomyśleć, w jaki sposób i co z tego dokumentu może zrealizować w zakresie swojej odpowiedzialności. Jestem przekonany, że on będzie miał także przedłużenie w liście pasterskim" - wyznał emerytowany arcybiskup gnieźnieński.
Prymas-senior ustosunkował się także do kwestii przygotowania katolików do dzisiejszego wydarzenia. Wyjaśnił, że było bardzo dużo niepewności. Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie mógł powiedzieć czy będzie i kiedy będzie. Dlatego trzeba teraz nadrobić to, co się da nadrobić - to znaczy przygotować wiernych, by to przesłanie zaczęło żyć nie tylko wśród elit i osób obecnych w Zamku Królewskim, ale także w naszych Kościołach i szerokich kręgach społeczeństwa.
Abp Muszyński wskazał, że drugim krokiem będzie usuwanie kolejnych przeszkód, budowanie zaufania. Przypomniał, że w przypadku listu polsko-niemieckiego z 1995 r. trzeba było wielkiego wysiłku, by nazwać po imieniu krzywdy, o których odpuszczenie proszą nawzajem obydwa narody. W relacjach Kościoła katolickiego w Polsce z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym zaczyna się obecnie proces, który będzie dojrzewał, proces wymagający modlitwy, dobrej woli i współdziałania różnych kręgów społeczeństwa, ponieważ jest to budowanie fundamentów trwałego pokoju między naszymi narodami.
Pytany o początki tego dokumentu prymas-senior wskazał na wizytę mnichów z klasztoru św. Nila na wyspie Stołobnoje koło Ostaszkowa, we wrześniu 2009 r. W ramach relacji partnerskich między Gnieznem a Siergiejew Posadem przybyli oni do Gniezna. Przywieźli wiadomość, że w swoim klasztorze znaleźli korporał, na którym polski kapłan, jeden z więźniów w 1940 r. napisał "Matko Boża Częstochowska ratuj nas" i przybyli do Polski po kopię ikony Matki Bożej z Jasnej Góry. Dziś przed nią się modlą. Jest także druga ikona Matki Bożej Częstochowskiej, wędrująca od Władywostoku do Fatimy. "Jest to dla mnie znak, że ten proces się rozszerza, obejmując tym razem 23 narody. Jest to bardzo radosny symbol, a dla mnie znak nadziei, że modlitwa poprzedza działanie" - powiedział abp Henryk Muszyński.
Skomentuj artykuł