Antypapieski ruch oporu

Antypapieski ruch oporu
(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)

Ci, którzy powołują się na tradycję Kościoła, często sięgają tylko do niezbyt odległej historii. Podróż do źródeł jest im raczej obca. Może dlatego mają tyle problemów ze zrozumieniem papieża Franciszka. To chyba tłumaczy, czemu próbują "nakręcać" jakiś antypapieski ruch oporu.

Na czym miałby on polegać? Przede wszystkim na statystykach. Liczby miałyby świadczyć o zaniku efektu Franciszka. Odpowiednie zestawienia przygotował pan Terlikowski. Już inni się z nimi rozprawili i pokazali, jak bardzo zostały zmanipulowane, dlatego ja chciałbym tylko zaznaczyć, że dalibyśmy się wpuścić w ślepą uliczkę, gdybyśmy zatrzymywali się na ilości, zamiast patrzeć na jakość. I tu nie chodzi mi oczywiście o statystyki frekwencji na spotkaniach z papieżem, bo przecież i porównywanie z poprzednikami, gdy podróże były droższe i trudniejsze, nie ma sensu i niebranie pod uwagę negatywnego wpływu na turystykę i pielgrzymki obecnego zagrożenia terrorystycznego w Europie też "pachnie" nierzetelnością.

Jeszcze bardziej zasmuciło mnie takie "statystyczne" podejście do spowiedzi. Bo oto słyszymy, że w Roku Miłosierdzia nie odnotowano znacznego wzrostu liczby spowiedzi. Towarzyszy temu sugestia, że to przez papieża, a właściwie przez media (te niedobre, bo nie nasze), które sugerują, że jakoby Franciszek twierdzi, iż miłosierdzie jest za darmo. Ta darmowość łaski miałaby odstręczać ludzi od spowiedzi, no bo przecież podczas niej "płaci się" zadośćuczynieniem i pokutą, a więc po co to robić, skoro powinno być "za darmo".

DEON.PL POLECA

Po pierwsze, trudno oczekiwać w miesiąc czy półtora znacznej zmiany tendencji. Dlaczego to tak nagle miałaby wzrosnąć liczba spowiedzi? Tym bardziej że nie chodzi o ilość, ale o jakość.

Papieżowi zarzucają, że jego opinie na temat spowiedzi zmniejszają jej ilość, np. gdy nawołuje do tego, by konfesjonał nie był "salą tortur". To jakoby miało odstraszać. Franciszek nawołuje do lepszej jakości spowiedzi. Sam temu daje przekład, spowiadając przypadkowo spotkanego amerykańskiego biznesmena przez ponad dwie godziny. Ten penitent twierdzi, że to była dla niego przełomowa spowiedź. Ostatni wywiad z Franciszkiem zatytułowany "Miłosierdzie to imię Boga" jest praktycznie cały o spowiedzi czy wręcz o "sztuce" spowiadania. Iluż ludzi tęskni za dobrą spowiedzią, a nie "odwaloną".

Czy w Roku Miłosierdzia chodzi o to, by ludzie się częściej spowiadali, czy żeby się lepiej wyspowiadali? To oczywiście nie musi być alternatywa, ale nie da się ukryć, że wielu odeszło od praktyki spowiedzi, dlatego że była ona zbyt powierzchowna.

Jakie wołanie chcielibyśmy usłyszeć w tym jubileuszowym roku: "częściej się spowiadajcie!" czy "lepiej się do spowiedzi przygotujcie!"?

Źle by było, gdybyśmy patrzyli na Kościół z perspektywy "wyników sprzedażowych". Efekt Franciszka nie polega na wzroście statystyk. Nie o to chodzi. Choć to rozpala emocje. Ważniejsze jest docieranie do tych, do których było ciężko dotrzeć. Ważniejsze jest to, że Rybak naszych czasów łowi na łowiskach, które wydawały się stracone. To się może nie podobać tym, którzy boją się wypłynąć na szersze wody, ale należy to do tradycji Kościoła, tej ewangelicznej tradycji.

Powróćmy jednak do spowiedzi. Oczywiście łaski Roku Miłosierdzia to nie tylko spowiedź i specjalne uprawnienia spowiedników. Taka redukcja byłaby nieuprawomocniona. Jesteśmy wezwani do wielu działań na rzecz bliźniego i świata, szczególnie tam, gdzie zniewolenie daje się najbardziej we znaki. Rok jubileuszowy jest (i był już od czasów Starego Testamentu) przede wszystkim rokiem wyzwolenia. Jednakże trzeba przyznać, że papież w swoim sercu spowiedzi daje tutaj pierwszorzędne znaczenie. Pewnie dlatego, że miłosierny może być ten, kto miłosierdzia doświadczył. Stąd tak wielka troska o to, by spowiednicy nie byli niemiłosierni.

Krytykowanie tego nie jest tylko krytyką papieża, nie jest tylko uporczywym trzymaniem się "handlowych" wyobrażeń o spowiedzi, jest uderzaniem w istotę Kościoła. A nawet powiedziałbym mocniej: jest świętokradztwem, jest gorszącym nadużywaniem "imienia Bożego". Robienie z Boga kogoś, kto nie jest miłosiernym Ojcem, lecz kupczącym tyranem, bardzo wielu zniechęciło do Kościoła. Taki redukcjonizm popychał ludzi do szukania swojej indywidualnej drogi, poza "zniekształconą" instytucją.

Terlikowski po obszernym cytacie z listu domagającego się abdykacji papieża kończy swój tekst słowami: "Z troski o papiestwo i Kościół, a nie przeciwko komukolwiek". Machnijmy ręką na to, że wcześniej cały czas "nadawał" na zachwyconych Franciszkiem. Módlmy się jednak, by papież nie uległ tym naciskom i nie dał się zniechęcić do głoszenia miłosierdzia, także wtedy gdy oznacza ono pogłębioną i cierpliwą spowiedź, taką, która nie jest przeciwko komukolwiek.

PRZECZYTAJ TEŻ:

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Antypapieski ruch oporu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.