Bo to się sprzeda
Jakiś czas temu utkwiłem w korku na ruchliwej drodze. Doszło do wypadku. Kierowca samochodu osobowego, usiłując uniknąć zderzenia czołowego z ciężarówką, która wyprzedzając tira znalazła się na jego pasie, uderzył w drzewo.
Nie było jeszcze na miejscu karetki pogotowia, a dwóch policjantów starało się jakoś zapanować nad sytuacją. Nie zwracali uwagi na faceta w średnim wieku, który z ogromnym zaangażowaniem filmował smartfonem co się dało.
Szczególnie dużo uwagi poświęcił martwemu kierowcy osobówki. Filmował go z jednej strony, z drugiej, sprawiał wrażenie, jakby chciał wejść ze swoją komórką do wnętrza rozbitego pojazdu. Nikt mu nie przeszkadzał. Zareagował w końcu kierowca busa, który stał dość daleko od miejsca wypadku i przyszedł zobaczyć, co się dzieje.
"Co robisz, debilu?!" - krzyknął i odepchnął samozwańczego filmowca. Ten był kompletnie zdumiony. "Coś pan, krewny jakiś czy co?" - zapytał, najwyraźniej szukając przyczyn tak gwałtownej reakcji na jego aktywność filmową. Ociągając się odszedł kilka metrów od drzewa i rozbitego samochodu, ale wciąż usiłował filmować. Dopiero wtedy włączył się do sprawy jeden z policjantów i tonem nieznoszącym sprzeciwu kazał mu odejść.
"Pewnie to wrzuci do Internetu i tysiące podobnych mu idiotów będą klikać, żeby zobaczyć zmasakrowanego człowieka" - powiedział przez zęby kierowca busa i odsunął się, aby zrobić miejsce dla karetki i wozu strażackiego, które właśnie dotarły, z trudem przedostając się przez stłoczone na drodze samochody.
Dzień po śmierci dziesięcioletniej dziewczynki, uderzonej siekierą w głowę w drzwiach księgarni w Kamiennej Górze jeden z tabloidów zamieścił jej zdjęcia, zrobione po tragicznym wydarzeniu. Wykonała je fotoreporterka lokalnego tygodnika, który jednak nie zdecydował się ich opublikować.
Sprzedała fotografie tabloidowi. Podobno, zgodnie z umową telefoniczną, tabloid miał zdjęcie poddać pikselizacji. Miał też zamieścić logo regionalnego medium.
Redaktor naczelny tabloidu, reagując na głosy oburzenia, stwierdził, że jego redakcja, skoro dysponowała zdjęciami z miejsca tragedii, nie mogła postąpić inaczej, ponieważ mord w Kamiennej Górze był "okrutny i po ludzku niepojęty". "Taki ma być tabloid w sytuacjach nadzwyczajnych" - pouczył zbulwersowanych publikacją.
Wśród filmów nominowanych do tegorocznych Oskarów w kategorii "najlepszy scenariusz oryginalny" znalazło się dzieło Dana Gilroy’a, które na polskich ekranach pokazywane było pod tytułem "Wolny strzelec" (oryginalny tytuł "Nightcrawler").
Główny bohater dzieła żyje z tego, że filmuje zdarzające się nocą wypadki i zbrodnie, a następnie sprzedaje swoje materiały lokalnej telewizji. Okazuje się, że to całkiem niezły interes. A także, że również na tym "rynku" trwa zacięta konkurencja.
Film przeszedł bez większego echa, uznano go za jeszcze jedną produkcję traktującą o zdemoralizowanych mediach i ich dysponentach. Moim zdaniem jest to przede wszystkim głos o stanie ludzkich umysłów w znacznie szerszym wymiarze.
Louis Bloom, którego gra Jake Gyllenhaal, nie jest zawodowym dziennikarzem. Tak naprawdę jest żerującym na złu i nieszczęściu amatorem. Polski tytuł brzmi tu trochę myląco, sugerując, że główny bohater to freelancer, dziennikarz bez ścisłego związku z jedną redakcją, realizujący zlecenia dla wielu różnych mediów. Nie. To "nocny pełzacz". Ktoś, kto zorientował się, że zło jest bardzo chodliwym towarem i chętnie ze swego odkrycia korzysta.
Dlaczego tabloid wydrukował zdjęcia śmiertelnie zranionej siekierą dziewczynki? Myślę, że po pierwsze, po prostu dlatego, że mógł. Jakie konsekwencje może ponieść? Znikome. Po drugie, według mnie, dlatego, że wiedział, iż to się sprzeda. Dobrze się sprzeda, a szum, jaki wokół sprawy publikacji powstanie, nie tylko pismu nie zaszkodzi, ale jeszcze przysporzy mu popularności.
Założę się, że w czwartek stronę tabloidu obejrzało wielu nigdy tam niebywających internautów tylko po to, aby obejrzeć skandaliczne foty w oryginale, bez pikseli dodawanych przez innych.
Ks. Wiesław Niewęgłowski, krajowy duszpasterz środowisk twórczych, powiedział przed laty, że w przekazie medialnym "zwichnięta jest proporcja pomiędzy dobrem i złem" i dodał: "Zło bardzo dobrze się sprzedaje, ale nie może dominować w mediach, w dziennikach telewizyjnych i radiowych".
Myślę, że ta proporcja dobra i zła zwichnięta jest nie tylko w mediach, ale w dużej części naszej codzienności. Fascynujemy się złem. Nie tylko oglądamy je z wielkim zaciekawieniem, ale niejednokrotnie również tropimy z ogromnym zapamiętaniem. Nie równoważy tego zainteresowanie dobrem.
Nawet w codziennych rozmowach o wiele częściej opowiadamy o tym, co złe, niż o tym, co dobre. Głosimy zło, zamiast Dobrej Nowiny. Ale rzadko to sobie uświadamiamy. Ja też, niestety. Przepraszam.
Skomentuj artykuł