By coś się zmieniło w kolędowej wizycie, trzeba jej poświęcić więcej uwagi i czasu

By coś się zmieniło w kolędowej wizycie, trzeba jej poświęcić więcej uwagi i czasu
Wizyta kolędowa bywa coraz bardziej problematyczna. Fot. Depoitphotos.com

Odkąd pamiętam, żadna wizyta duszpasterska w moim domu nie wyszła poza schemat trzech „K”: kartoteka, koperta, kropidło. Może mam jakiś niefart do parafii, w których przyszło mi mieszkać…

Okres po Bożym Narodzeniu to czas tradycyjnej kolędy. Odkąd pamiętam, zawsze tłumaczono mi, że odwiedziny duszpasterza w domu to nie tylko kwestia odnotowania danych w parafialnej kartotece, zgarnięcie koperty i pokropienie domu święconą wodą, ale przede wszystkim czas spotkania. Czas umożliwiający wzajemne poznanie się księży z parafianami, pogadanie o problemach, itp. Ale odkąd pamiętam żadna wizyta duszpasterska w moim domu nie wyszła poza schemat trzech „K”: kartoteka, koperta, kropidło. Może mam jakiś niefart do parafii, w których przyszło mi mieszkać… Nie wiem. W każdym razie moje doświadczenia z wizytami duszpasterskimi dobre nie są.

Kolęda to dla wielu księży zło konieczne 

Nie chciałbym tu generalizować, ale mam wrażenie, że wielu księży kolędę traktuje jako zło konieczne – przebiegają od domu do domu z prędkością rakiety ponaddźwiękowej i cieszą się, jak wyznaczony im na dany dzień teren oblecą szybciej niż zakładali. Wielu – niestety – traktuje kolędę jako okazję do podreperowania nie tylko parafialnego, ale i swojego osobistego budżetu (wszak ofiary z kolędy są dzielone). I im szybciej tym lepiej.

DEON.PL POLECA

W parafii, w której mieszkam obecnie (jakieś 8 tys. dusz) kolędę załatwia się w równiusieńki miesiąc. Do domów idą nie tylko dwaj wikariusze i proboszcz, ale także dwóch księży pomocników, których parafianie na co dzień w kościele nie spotykają. W pandemii też chodzili – ze strachu przed wirusem jeszcze szybciej niż zwykle. Nawet nie siadali. Tylko kartoteka, koperta i kropidło. Szczytem było jak w ubiegłym roku córkę poproszono o zeszyt do religii, którego nie ma, bo katecheta uważa, że potrzebny nie jest, więc prowadzenia takowego nie wymaga… Oburzenie było ogromne i przez chwilę przeszło mi przez głowę, że przez ten zeszyt wylecimy z parafialnej kartoteki. 

W niewielu miejscach kolęda jest traktowana poważnie

Powstaje pytanie o to jaki efekt – poza korzyścią materialną - ma przynieść taka forma spotkania? Czy właśnie ten pośpiech nie jest powodem dla którego coraz częściej nikt księdzu drzwi do mieszkania nie otwiera? Że właściwie w niewielu miejscach kolęda nie jest traktowana poważnie. A przecież to szansa nie tylko na wzajemne poznanie się, ale na pozyskanie cennych pomysłów do pracy duszpasterskiej, przyciągnięcie ludzi do Kościoła, pomoc im w rozwiązaniu ich trudnych często relacji z Kościołem. Temu generalnie ma to służyć. Wiele osób ze swoim problemem do kancelarii parafialnej nie przyjdzie. Kancelaria w postaci księdza – otwartego i życzliwego – ma pójść do nich.

Niektórzy księża ogłaszają, że kopert nie chcą. Inni z ambony ogłaszają, że pójdą tam, gdzie ich zaproszą. Jeszcze kolejni szczegółowo wyliczają nie tylko, jak się przygotować, ale czego księdzu pod żadnym pozorem do jedzenia nie podawać. Na wioskach sąsiad sąsiadowi wciąż liczy czas jaki ksiądz w jego domu spędził. Co kraj to obyczaj.

By coś się zmieniło, trzeba poświęcić kolędzie więcej czasu

Mam wrażenie, że podobne odczucia co do wizyty duszpasterskiej ma także wielu księży. Pojawiają się kombinacje zmierzające do zmian. A tu właściwie kombinować nie trzeba wiele. Trzeba zainwestować w czas. Chcąc podejść do tematu poważnie, trzeba po prostu poświęcić kolędzie – acz chyba trafniejszą nazwą byłaby wówczas po prostu wizyta duszpasterska – więcej czasu. Nie próbować odwiedzać w jednym dniu trzech bloków, ale jeden. Spokojnie, z dłuższym czasem przeznaczonym na parafian. Nie ma się co dziwić, że rozmowa się nie klei, jeśli ograniczamy ją li tylko do spraw administracyjno-liturgicznych. Więcej czasu, to większy wysiłek, ale czy ktoś mówił, że będzie łatwo?

Wizyta duszpasterska jest w moim przekonaniu ogromną szansą na to, by budując kulturę spotkania przeciwdziałać zjawisku sekularyzacji. Tylko trzeba chcieć tą szansę wykorzystać. Także mając z tyłu głowy zapisany czysto materialny fakt, że bez minimalnego wysiłku źródło wsparcia szybciutko wyschnie…

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Tomáš Halík

Płomień, który rozświetla mrok

Pandemia, kryzys ekonomiczny, wojny…

Jak wierzyć w kochającego Boga i Jego bliskość, kiedy wokół rozsypuje się świat? Czy Wcielenie naprawdę coś zmienia? Gdzie szukać Bożej obecności?

Bóg jest niewysłowioną tajemnicą, ale...

Skomentuj artykuł

By coś się zmieniło w kolędowej wizycie, trzeba jej poświęcić więcej uwagi i czasu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.