Uznali "Boże Ciało" za wielkie zagrożenie dla Kościoła

(fot. youtube.com)

Jestem przekonany, że „Boże Ciało” powinni obejrzeć biskupi, księża, klerycy. Między innymi po to, by odpowiedzieć sobie na pytania o istotę swojego powołania.

O „Bożym Ciele” Jana Komasy powiedziano już wiele. Na tych łamach pisali o nim i ks. Bartosz Rajewski i Szymon Żyśko, i Piotr Żyłka. Na łamach „Więzi” z entuzjazmem mówili o nim ks. Andrzej Luter i Tadeusz Sobolewski. Właściwie wszyscy zgadzają się co do tego, że ten film jest pewnego rodzaju katechezą, rekolekcjami, że pokazuje życie takim, jakim naprawdę jest. Sam widziałem „Boże Ciało” - jeszcze zanim przeczytałem wspomniane teksty - parę dni po wejściu na ekrany kin. Zostałem na niego „wypchnięty” przez jednego z warszawskich biskupów, który zaznaczał, że jego opinia o dziele Komasy jest nieco inna aniżeli kilku jego współbraci w biskupstwie, którzy widzą ów film jako „antychrześcijański” i „antyklerykalny”. Siedząc po seansie w kinie i wpatrując się długo w tzw. listę płac nie za bardzo mogłem uwierzyć w to, że ktoś może ten film tak właśnie postrzegać. Zgodziłem się w duchu z moim rozmówcą, że obraz ten – podobnie jak „Kler” – prowokuje do myślenia, stawia ważne pytania, ale Komasa w odróżnieniu od Smarzowskiego, który ciosał siekierą, zrobił swój film na szydełku. I o ile u Smarzowskiego można mówić o jakimś antyklerykalizmie, to u Komasy nie ma o tym mowy.

A jednak można widzieć inaczej. Dowód tego innego myślenia znalazł się na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, gdzie Jan Komasa w rozmowie z Magdaleną Rigamonti przedstawił list, który dostał od arcybiskupa przemyskiego po tym jak zwrócił się do niego z prośbą o udostępnienie na potrzeby filmu kościoła w Jaśliskach. List z odmową, ale i argumentami z czego ona wynika. Metropolita przemyski napisał, że widzi w scenariuszu duże zagrożenie dla Kościoła i jego wspólnoty, bo pełno w nim kpin z sakramentów, a także „pseudochrześcijańskich” postaw, które wyrażają się np. w tym, że duchowny upaja się alkoholem. W złym świetle stawia biskupów, którzy przecież mają możliwości weryfikacji stanu kapłańskiego, a sam scenariusz nie wyjaśnia, że za podszywanie się pod księdza grożą ciężkie kary kanoniczne. Arcybiskup argumentuje, że musi „strzec wiary katolickiej, promować postawy chrześcijańskie oparte na Ewangelii i magisterium Kościoła”, a ze scenariusza wynika, że film może stanowić „wymarzoną pożywkę do medialno-internetowych dyskusji obyczajowych oraz wywołania wielu podejrzeń, oskarżeń, a także fali hejtu i niesprawiedliwych osądów prowokacji wymierzonych w kapłanów”. Ewentualna zgoda biskupa na udostępnienie kościoła dla takiego filmu pozostawiłaby „ślad w umyśle i sercu wiernych, doprowadzając do zgorszenia i oceny stanu kapłańskiego innych duchownych i kleryków”.

Przyznam, że nieco mnie ten list zdumiał. Trochę arcybiskupa znam, więc nie sądzę, by był jego głównym autorem – stworzyli go raczej jego współpracownicy - ale to on się pod nim podpisał. I trochę tego nie rozumiem. Nie pojmuję dlaczego ze scenariusza wychwycono tylko rzekome zagrożenia, a zabrakło woli dotarcia do jego istoty, prawdziwego przesłania. Uwagę skupiono wyłącznie na potencjalnych zagrożeniach. Ot choćby na księdzu z problemem alkoholowym, którego w pewnym momencie zastępuje podszywający się pod duchownego główny bohater.

Z drugiej strony usprawiedliwiam nieco autora. Ze scenariusza, z tekstu pisanego w sposób dość specyficzny, nie każdy od razu wychwyci to co w nim najistotniejsze. Nie każdy ma zdolność (i wcale nie musi jej mieć), by myśleć obrazem. Może gdyby doszło do bezpośredniego spotkania reżysera i scenarzysty z biskupem pewne rzeczy dałoby się wyjaśnić. Szkoda, że go nie było.

Jestem przekonany, że „Boże Ciało” powinni obejrzeć biskupi, księża, klerycy. Między innymi po to, by odpowiedzieć sobie na pytania o istotę swojego powołania, styl wypełniania posługi, jakość głoszonych kazań, podejście do powierzonych swojej opiece ludzi. Z drugiej strony każdy widz – niezależnie od tego z jakiego środowiska się wywodzi - musi zadawać sobie pytania o nienawiść, przebaczenie, obecny w nas faryzeizm. O powierzchowność naszej wiary. Wszak wielu z nas akcentuje aż do przesady swoje przywiązanie do Kościoła, co niedziela biega na mszę, a z drugiej jest gotowy do najpodlejszych czynów wobec bliźniego. Fundamentalne pytania, na które w codziennej gonitwie czasu brak, i których wcale sobie ich nie zadajemy.

Jan Komasa mówi, że nie wie czy arcybiskup przemyski film obejrzał, ale ma nadzieję, że to zrobi, a wtedy przekona się, że jest on o pojednaniu i wspólnocie. Osobiście też mam taką nadzieję. I jeśli biskup Przemyśla filmu nie widział chętnie się z nim na niego wybiorę. Stawiam bilety i popcorn też… A może arcybiskup zdobędzie się na odwagę i urządzimy specjalny pokaz dla księży i kleryków, który zakończymy szczerą dyskusją? Potem oczywiście możemy się dalej różnić w ocenach, ale przecież różnice też są ubogacające…

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uznali "Boże Ciało" za wielkie zagrożenie dla Kościoła
Komentarze (6)
KP
~Katolik Polak
10 lutego 2023, 19:33
Deon to okołokatolicki portal, więc będzie propagować okołokatolickie treści.
AN
~Adam Niezgoda
2 maja 2020, 01:47
Nie obejrzałem filmu do końca ...poczułem się mocno urażony ...takie inspiracje jak powiedział Bp nie są chrześcijańskie ja bym raczej określił jako szatańskie! Nie polecam filmu zwłaszcza ludziom wierzącym wg mnie film to prowokacja i ukryty przekaz antyklerykalnego osłabiania wiary i Kościoła
AP
~Adam Pierwszy
28 stycznia 2020, 00:51
W pełni popieram decyzję arcybiskupa przemyskiego. Autor artykułu miesza dwie sprawy: przesłanie filmu jako całości i wykorzystanie przestrzeni sakralnej jako studio do filmu, w którym przecież dokonuje się profanacja sakramentów (podszywanie się pod kapłana celebrującego sakramenty to po prostu świętokradztwo). Jak widać tak "otwarty" katolik jak pan Krzyżak nie jest w stanie tego zrozumieć. Sam artykuł jest dla mnie ewidentną próbą "dokopania" następnemu hierarchy z listy nie akceptowanych przez DEON&spółka.
WG
W Gedymin
29 stycznia 2020, 08:54
"dokonuje się profanacja sakramentów" - czy osoba nie będąca księdzem może - jest w stanie sprawować sakramenty (poza chrztem)? Czy jest to tylko oszustwo wobec wiernych? Może szyderstwo? Czy świętokradztwem nie było/nie jest wbudowywanie Eucharystii w polityczne happeningi służące umacnianiu kłamstwa i nienawiści?
KK
~Krzychu Kropka
29 stycznia 2020, 10:17
Zgadzam się . Po wyjściu z kina czułem taki niesmak i dołek jakiego długo nie doświadczyłem.
GW
~Gustaw W
27 stycznia 2020, 21:06
Kolejny artykuł kreujący portal Deon za jedyny słuszny i światły w ocenie. Piszecie o podziale kościoła, a sami dokładacie się do tego