Chodzi o Dobrą Nowinę o wyzwoleniu - polemika
Chciałbym się odnieść w imieniu Redakcji i współpracowników "Miesięcznika Egzorcysta" do dwóch artykułów zamieszczonych niedawno na stronach portalu DEON.pl. Chodzi o artykuły p. Janusza Poniewierskiego ("Egzorcysta"? Wolę czytać o Jezusie) i ks. Jacka Prusaka SJ (Egzorcyści na manowcach), dotyczące naszego pisma. W moim krótkim tekście dotknę tylko spraw, jak sądzę, najistotniejszych.
W obu wymienionych artykułach nie znalazłem zasadniczo argumentów podważających potrzebę istnienia pisma "Egzorcysta", gdyż obaj autorzy - jak zrozumiałem - aprobują praktykę miłosierdzia wobec osób zniewolonych, opętanych czy dręczonych, uznają też istnienie diabła i jego destrukcyjny wpływ na życie wierzących, uznają też jako pożyteczną posługę egzorcystów. Oprócz tego, obaj obawiają się nadużyć i przechylenia miesięcznika w kierunku ciemnej strony, i utraty równowagi pomiędzy mówieniem o złu, a głoszeniem Dobrej Nowiny. W tym ich stanowiska są zbliżone do naszych. Różnią się natomiast ich poglądy z naszymi, co do stopnia pastoralnej "przydatności" miesięcznika.
Ks. J. Prusak najwidoczniej utożsamia pismo ze środowiskiem egzorcystów, a środowisko to widzi przez pryzmat niekompetencji czy błędnych działań (paru?) znanych mu egzorcystów; w wyniku czego te negatywne doświadczenia miałyby jakoś bezpośrednio rzutować na treść i profil pisma (od razu pozwolę sobie nie zgodzić się z takim uogólnieniem w stosunku do grona egzorcystów). Pan J. Poniewierski natomiast uważa, że pismo budzi lęk, a nie otuchę oraz że z niektórych wypowiedzi wyłania się "bluźniercza […] wizja Boga zezwalającego na opętanie niewinnego dziecka […]. Ponadto twierdzi, że w "Egzorcyście" […] harmonii brakuje. Przeciwnie, jest dysharmonia: przesadna i pełna lęku koncentracja na istnieniu i działalności diabła".
Odniosę się jedynie do pewnych aspektów ich wypowiedzi, odsłaniając przy okazji intencje jakie przyświecają twórcom pisma.
Myślę, że nie trzeba się rozwodzić nad sprawą domniemanych nadużyć czy też błędów egzorcystów, w rozeznawaniu poszczególnych przypadków zniewolenia czy opętania (o tym mowa w artykule ks. J. Pruska). Sądzę, że skali analogicznych błędów po stronie medycyny też nie można nie zauważać, dlatego konieczna jest po prostu ścisła współpraca egzorcystów i psychiatrów. Cóż by nam dało w ocenie jednego czy drugiego środowiska, skupianie się na pojedynczych, zwłaszcza negatywnych, przypadkach? Innymi słowy, błędy w tej dziedzinie nie podważają posługi egzorcystatu; podobnie jak błędy w sztuce medycznej nie podważają potrzeby istnienia służby zdrowia. Chyba ojcu Jackowi wiadomo, że współcześnie obowiązujące systemy klasyfikacyjne zaburzeń psychicznych: ICD-10 oraz DSM-IV pomijają w opisie opętań następujące objawy (podaję za D. Sikorskim): lewitacja, niewyuczona zdolność mówienia językami, siła niewspółmierna do budowy ciała, awersja na przedmioty poświęcone, znajomość ukrytych zdarzeń oraz zjawiska paranormalne w otoczeniu. Brakuje też tam wskazania, co może być przyczyną opętania, dręczenia lub zniewolenia. Brak właściwego rozpoznania może spowodować szkodę dla opętanych, poddawanych terapii farmakologicznej. Głośnym przykładem błędu psychiatrów jest postać Anneliese Michel. Naprawdę, obie strony muszą się wspierać i uczyć od siebie.
Odnosząc się do artykułu pana J. Poniewierskiego, chronologicznie wcześniejszego od artykułu ks. Prusaka, chciałbym najpierw rozwiać jego wątpliwości, co do upodobań redaktorów miesięcznika i jego współpracowników: należymy do osób zakochanych w Chrystusie, a większość z naszego grona jest zaangażowanych w pracę duszpasterską i działalność charyzmatyczną (to odpowiedź na kanwie deklaracji w tytule artykułu "Egzorcysta"? Wolę czytać o Jezusie). Oczywiście, że lektura naszego pisma może wywołać mocniejsze bicie serca i lęk, ale przytaczamy świadectwa ludzi, którzy zetknęli się ze Złem osobowym, nie po to, by tworzyć sensację. Jeśli artykuły budzą grozę, to dobrze! Niech ludzie uświadomią sobie, że drogo kosztuje człowieka - słabe stworzenie - opuszczenie Boga i wdawanie się w zabawy ze Złym, który się nie zna na żartach. To z miłości do Boga, który jest odrzucony przez współczesnych, winniśmy pisać bez ogródek o skutkach ludzkich wyborów. To z miłości do człowieka, który może utracić zbawienie - Boga - powinniśmy ostrzegać, choć nawet czasami może się zakraść do tekstów nieco przesady. Czym jest jednak dreszczyk emocji wobec realnie dziejącego się zła i niezliczonej liczby dzieci Kościoła tracących łaskę życia wiecznego w wyniku szatańskiego zwodzenia? Nie chodzi bynajmniej redaktorom o grę na uczuciach, lecz o ukazanie rzeczywistości duchowej takiej jaka jest, we wszystkich wymiarach, by przestrzec kolejne osoby przed błędami, które czasami okazują się nieodwracalne. Z naszej strony będziemy natomiast dbać o to, by indywidualne doświadczenia i prywatne wizje nie były stawiane na równi, ani tym bardziej wyżej od Bożego Objawienia i Magisterium Kościoła. Posłuszeństwo nauce Kościoła jest priorytetem dla twórców pisma, bo diabeł (od diaballein - dzielić), jest tym, który zawsze rządzi tam, gdzie podział, pycha i nieposłuszeństwo. Dlatego i głosy krytyczne będziemy chętnie przyjmować i analizować. Tym większą przysługę nam sprawią, im bardziej będą stanowić uzupełnienie lub przypomnienie tego, co Kościół zaczerpnął ze skarbca Objawienia.
Ks. dr hab. Krzysztof Guzowski - teolog, kierownik Katedry Personalizmu Chrześcijańskiego KUL, członek Rady Programowej "Miesięcznika Egzorcysta"
Skomentuj artykuł