Chrześcijaństwo czy hipisostwo?

Chrześcijaństwo czy hipisostwo?
(fot. shutterstock.com)

Największa herezja dzisiejszych czasów to niewiara, że Ewangelia jest w ogóle do zrealizowania. Nie ma w nas wysiłku, by według Ewangelii żyć. Popieranie kary śmierci lub dostępu do broni są tego dowodem.

Kilka dni temu kard. Blase Cupich z Chicago zabronił wnoszenia broni do obiektów należących do Kościoła katolickiego. Zakaz obowiązuje na całym terenie diecezji Chicago. W USA ta wiadomość była na pierwszych stronach gazet, co nie dziwi, bo dostęp do broni traktowany jest tam jako jedno z podstawowych praw, wręcz naturalne. Odważna decyzja kardynała staje się wskazówką dotyczącą prawdziwie chrześcijańskiego życia.

Pod informacją, która ukazał się na naszym portalu, można było znaleźć prawie same komentarze krytyczne. Mówiły one (pisownia oryginalna): "A to ten liberał i koleś Franka, Kupicz. Odbiło mu totalnie. Czarne bedom strzelać, jak do kaczek" i "Potencjalni terroryści wiedzą już, gdzie uderzać". Najczęściej pojawiało się słowo głupota. Zacząłem się zastanawiać, czy chrześcijanie mają w ogóle świadomość, że wiara zobowiązuje do bardzo konkretnej życiowej postawy. Wiara dzisiaj bardzo często staje się jedynie przykrywką dla poglądów politycznych, które zyskują w jej świetle pewien immunitet.

DEON.PL POLECA

Ewangelia daje życie, nie odbiera

Z przykrością stwierdzam, że chrześcijanie na całym świecie popierają rozwiązania, które nie są zgodne z Ewangelią. Kara śmierci i powszechny dostęp do broni są tego dowodem. Bycie pro-life tak mocno akcentowane jako element chrześcijańskiej tożsamości to coś więcej niż walka z aborcją i eutanazją. Tak mocnego sprzeciwu nie ma niestety wobec stosowania zabójstwa jako czynnika prewencyjnego, bo tak można wprost nazwać karę śmierci. To prewencja niedająca szansy na resocjalizację i ma to wiele wspólnego z eutanazją. Przy segregacji nienarodzonych dzieci według kryteriów przydatności społecznej, przynależności rasowej i ocenie zdrowotnej mówimy o eugenice. Podobną segregację w przypadku przestępców, którzy osłabiają nas jako społeczeństwo, nazywamy sprawiedliwością. Liberalizacja przepisów aborcyjnych jest przez środowiska kościelne krytykowana, bo daje możliwość do zabijania niewinnych dzieci. Jednak dostęp do broni uważany jest za słuszny, choć daje podobną możliwość zabijania niewinnych, przypadkowych ludzi.

Żeby zrozumieć decyzję kard. Cupicha, trzeba spojrzeć na realia Stanów Zjednoczonych. W USA nie jest dużym problemem terroryzm islamski, tylko rodzimy terroryzm, który ma jedną twarz - frustrację. Powszechny dostęp do broni w kraju, gdzie segregacja społeczna według różnych kryteriów, a zwłaszcza rasowych, jest wciąż obecna, to zapalnik bez żadnych zabezpieczeń. I właśnie dlatego Kościół musi być miejscem, które jest wolne od braku zaufania. Kościół doskonale słyszy argumenty przeciwne tej decyzji, ale nie wszystko, co wydaje się logicznym rozwiązaniem w polityce, jest też zgodne z logiką wiary.

Każda broń, nawet ukryta, jest barierą w relacji z drugim człowiekiem. To powolne oswajanie się z myślą, że kiedyś będę musiał jej użyć. Broń staje się naszym gwarantem bezpiecznego funkcjonowania wśród ludzi. Kiedyś było nim po prostu zaufanie, które dziś jest już tylko niemodnym atrybutem i oznaką naiwności.

Przestrzeń totalnego zaufania

Przypominają mi się rekolekcje abp. Rysia wygłoszone w kościele Franciszkanów w Krakowie. Powiedział w nich, że Jezus nie został zrozumiany i przyjęty przez Żydów, bo oczekiwali oni polityka i pogromcy okupanta rzymskiego. Tymczasem On objawił się im, pokornie wjeżdżając na ośle, a zamiast broni trzymał palmową gałązkę. Przyniósł im rozbrojenie. Jezus założył bardzo konkretny Kościół, który w całości oparł na swojej nauce. Dlatego największą herezją dzisiejszych czasów jest niewiara, że Ewangelia jest w ogóle do zrealizowania. Stała się dla większości zbiorem pobożnych życzeń, które opisują utopię. Nie ma w nas wysiłku, by według Ewangelii żyć. A tak będzie właśnie wyglądać Królestwo Boże. Jeśli nam się już teraz nie podoba, to prawdopodobnie nie będziemy również gotowi na nową rzeczywistość po paruzji. Rzeczywistość nieustannego przebaczania, totalnego zaufania i porzucenia ziemskich miar dla sprawiedliwości i miłosierdzia. To nie Bóg skazuje na potępienie, ludzie sami wypisują się z nieba, bo Ewangelia wydaje im się nierealna, bo im nie pasuje.

Kościół został powołany jako przestrzeń absolutnego zaufania i dotyczy to nie tylko naszej relacji z Bogiem, ale też między nami samymi. I takim miejscem musi pozostać. Czy znak pokoju ma jeszcze sens, gdy chrześcijanin będzie miał przypiętą do paska broń, która mówi, że w każdej chwili jest w stanie jej użyć? Cieszę się z zakazu, jaki wydał kard. Cupich. Wobec logiki świata, która wolność ukazuje jedynie jako prawo do nieograniczonego posiadania, używania i wykorzystywania, warto, żeby chrześcijanie kierowali się duchem Ewangelii. Mogę wszystko, ale nie wszystko przynosi mi realną korzyść.

Czy chrześcijanin z bronią jest bardziej bezpieczny? Czy jest mniej narażony na atak terrorystyczny? Nie, ale jest bardziej podatny na odwet. Jeśli ktoś działa z zamiarem pozbawienia życia drugiego człowieka i tak to zrobi. To, że nie odpowiadasz tym samym, nie znaczy, że przyzwalasz na zło. Warto przypomnieć słowa bł. Jerzego Popiełuszki: "zło dobrem zwyciężaj". W każdej sytuacji chrześcijanin ma dwie drogi, może postąpić po ludzku, co w tym wypadku nie oznacza pozytywnie, albo po chrześcijańsku, do czego wzywa nas Ewangelia i co nie jest wcale łatwą drogą. Bo zdecydowanie prościej działać pod wpływem emocji niż uciszyć je i podjąć realne próby ratowania sytuacji, jak obezwładnienie napastnika i zapobieganie panice, która potrafi zranić więcej osób niż atak. Społeczeństwo zdaje sobie sprawę, że jak nigdy prawdopodobieństwo ataków w przestrzeni publicznej jest wysokie. Jednak nikt nie uczy nas, jak sobie radzić w przypadku zaistnienia takiej sytuacji. Dawanie broni wydaje się najprostszą odpowiedzią. Ale czy masz gwarancję, że broń twojego sąsiada zakupiona do obrony koniecznej nie stanie się jutro narzędziem zbrodni, gdy przerośnie go sytuacja życiowa? Ile było historii, że mąż traci nagle pracę, bank zajmuje dom, żona postanawia odejść z dziećmi, a on nie wytrzymuje frustracji i bierze ich za zakładników. Broń zawsze zachęca do jej użycia. Z czasem maleje tylko poziom wrażliwości na to, kiedy można jej użyć.

Przedsmak chrześcijańskiego terroryzmu

Coraz częściej słyszę, że taka postawa to hipisostwo, totalny pacyfizm i lewacka ideologia. Ona zawsze będzie śmieszna dla ludzi myślących wyłącznie politycznie. Ale Bóg nie raz już dawał dowód, że to, co jednym się wydawało głupie, było prawdziwą mądrością. Bynajmniej nie robił tego, aby utrzeć nosa człowiekowi. Bóg za każdym razem dawał nam szansę na zrozumienie swojej logiki, która podyktowana jest prawdziwą miłością. Nigdy nie mówił, że to rzeczy proste, które nie będą w nas rodzić sprzeczności. Jeśli nie zrozumiemy tej prostej lekcji, że Kościół jest miejscem totalnego zaufania, a wręcz zawierzenia, to nigdy nie zrozumiemy istoty wiary, która wielokrotnie wymaga od nas poddawania się jej, a nie naszym zmysłom i ograniczonej logice. Myślę, że to prawdziwy efekt porażenia grzechem pierworodnym. Bóg nie ukrył przed człowiekiem łaski poznania dobra i zła, ale chciał nas tego rozeznania nauczyć. Człowiek wybrał poza Bogiem. Symboliczny owoc stał się pożądaniem tej wiedzy z pominięciem Boga. I dlatego czegoś nam ciągle brakuje w naszym rozumowaniu dobra i zła. Niby wiemy, co jest czym, ale nie znamy całej prawdy o rzeczach, które widzimy. Tej prawdy można było nauczyć się tylko od Boga. W procesie nauki chciał nam dać mądrość, my tymczasem posiedliśmy jedynie wiedzę.

Z tego samego prawa do posiadania broni korzystają terroryści powołujący się na islam. Ktoś kiedyś uznał, że można być dobrym muzułmaninem, posiadając przy sobie broń. Idea bywa zaraźliwa. Dziś chrześcijanin z bronią też może być dobrym człowiekiem, ale kiedy odkryje, jaką wyższość daje mu jej posiadanie, będziemy zgubieni. Kościół musi pozostać wspólnotą rozbrojoną, jak Jezus karcący Piotra za użycie miecza wobec sług kapłanów, jak Apostołowie w wieczerniku, jak Szczepan podczas kamienowania. Ale to nie znaczy, że jesteśmy wspólnotą bezbronną, bo jest z nami Bóg. Ewangelia dla świata trąci naiwnością. Ale jest jedyną szansą, by go ocalić. Pytanie tylko, kiedy zdamy sobie z tego sprawę i porzucimy herezję, że jest niewykonalna.

Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Ulf Ekman, Birgitta Ekman

Szukajcie, a znajdziecie.

Ulf i Birgitta Ekman - małżeństwo znane w całym chrześcijańskim świecie, od wielu lat zaangażowanie w głoszenie Dobrej Nowiny. W 2014 roku, wówczas jeszcze jako charyzmatyczni liderzy szwedzkiego wolnego Kościoła Livets Ord,...

Skomentuj artykuł

Chrześcijaństwo czy hipisostwo?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.