Dlaczego katolicyzm jest postrzegany jako antyhumanistyczny?
Dla wielu osób katolicyzm jest antyhumanistyczny, postrzega się go jako system praw kontrolujących autoekspresję, zwłaszcza w dziedzinie seksualności.
Najistotniejszym przesłaniem Ewangelii jest okrzyk: „Jezus Chrystus powstał z martwych!”. Z tym oświadczeniem ściśle związane jest przekonanie, że Jezus jest tym, za którego się podawał, że twierdzenia Jezusa, iż przemawia i działa w imię samego Boga, są uzasadnione. A z boskości Jezusa wynika radykalny humanizm chrześcijaństwa. I tę trzecią zasadę ewangeliczną chciałbym choćby krótko omówić w tym artykule.
Ojcowie Kościoła konsekwentnie podsumowywali znaczenie wcielenia, używając formuły: „Bóg stał się człowiekiem, aby ludzie mogli stać się Bogiem”. Wejście Boga w naszą człowieczość, do momentu osobowego zjednoczenia, oznacza według nich najpełniejszą z możliwych afirmację i wyniesienie człowieka. Święty Ireneusz, wielki teolog drugiego wieku, wyraził sedno chrześcijaństwa w zwięzłym powiedzeniu: „Chwałą Bożą jest w pełni żyjący człowiek!”.
Otóż zdaję sobie sprawę, że przekonanie to jest w dużej części sprzeczne z powszechnym odczuciem. Dla wielu osób katolicyzm jest antyhumanistyczny, postrzega się go jako system praw kontrolujących autoekspresję, zwłaszcza w dziedzinie seksualności. Wedle standardowej współczesnej narracji postęp ludzkości jest równoznaczny ze wzrostem wolności osobistej, a wrogiem tego postępu (o ile pozwala się mrocznym podtekstom owej narracji wypłynąć na powierzchnię) jest moralizatorskie, drobiazgowe chrześcijaństwo.
Jak przebyliśmy drogę od bujnego chrześcijańskiego humanizmu św. Ireneusza do chrześcijaństwa będącego głównym przeciwnikiem postępu ludzkości? Odpowiedź zależy od tego, jak rozumiemy wolność.
Naszą kulturę kształtuje takie rozumienie wolności, jakie nazwać można by wolnością do obojętności. W tym odczytaniu wolność jest zdolnością powiedzenia „tak” lub „nie”: tylko na podstawie czyichś inklinacji lub wskutek własnych decyzji. Wybór osobisty jest sprawą nadrzędną. Ową uprzywilejowaną pozycję wyboru osobistego jasno widać na współczesnej arenie ekonomicznej, politycznej i kulturalnej. Istnieje jednak bardziej klasyczne rozumienie wolności, które można scharakteryzować jako wolność dla doskonałości. W takim odczytaniu wolność jest dyscyplinowaniem pragnienia, tak by osiąganie dobra uczynić po pierwsze możliwym, a po drugie niewymagającym wysiłku. Zatem staję się tym bardziej wolny w posługiwaniu się językiem angielskim, im bardziej mój umysł i wola szkolone są w regułach i tradycjach angielszczyzny. Jeśli jestem całkowicie ukształtowany przez świat angielszczyzny, staję się całkowicie wolnym użytkownikiem tego języka i potrafię powiedzieć, co chcę, cokolwiek trzeba powiedzieć.
Podobnie staję się coraz bardziej wolny w grze w koszykówkę, im więcej ruchów typowych dla niej pamięta moje ciało, poprzez ćwiczenia i dyscyplinę. Gdybym był całkowicie ukształtowany przez świat koszykówki, mógłbym wygrać z Michaelem Jordanem, ponieważ mógłbym bez wysiłku uczynić wszystko, czego gra ode mnie by wymagała. Dla wolności do obojętności obiektywne zasady, rozkazy i dyscyplina są problematyczne, gdyż z konieczności odczuwa się je jako ograniczenia. Jednak dla wolności w drugim ujęciu prawa takie prowadzą do wyzwolenia, ponieważ umożliwiają osiągnięcie jakiegoś wielkiego dobra.
Święty Paweł powiedział: „Jestem niewolnikiem Chrystusa” (por. Rz 1,1) i „dla wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1). Dla zwolennika wolności do obojętności zestawienie tych dwóch stwierdzeń nie ma sensu. Być czyimś niewolnikiem nieodzownie oznacza brak wolności wyboru. Dla zwolennika wolności do doskonałości, stwierdzenia Pawła są jednak całkowicie spójne. Im bardziej oddaję się Chrystusowi, który jest najwyższym dobrem, wcieleniem samego Boga, tym bardziej wolny jestem, by stawać się tym, kim mam być. Im bardziej Chrystus staje się Panem mojego życia, im bardziej stosuję się do Jego wymogów moralnych, tym bardziej wolny jestem, by być dzieckiem Boga, by śpiesznie odpowiadać na wezwanie Ojca.
I na koniec, istoty ludzkie nie mają głodu dokonywania wyborów; mają głód wyboru dobra. Nie chcą wolności libertyna; chcą wolności świętego. I dokładnie taką wolność oferuje ewangelizacja, ponieważ oferuje ona Chrystusa. Choć dziwnie to brzmi, to jednym z największych ewangelizatorów jest Poncjusz Piłat. Pokazując tłumom ubiczowanego Jezusa, powiedział: „Oto Człowiek” (J 19,5). Święty Jan z przepyszną ironią ukazuje Piłata, który bezwiednie zwraca uwagę na fakt, że Jezus, całkowicie poddany woli Ojca, aż do przyjęcia tortur i śmierci, jest istotnie „człowiekiem”, w całej swej pełni i całkowicie wolnym.
Dzisiejszy ewangelizator czyni to samo. Ukazuje Chrystusa – ludzką wolność i prawdę Bożą złączoną w doskonałej harmonii – i mówi: „Spójrzcie, ludzie, oto najlepsze, czym możecie być”.
Fragment pochodzi z książki "Żywe paradoksy. Zasada katolickiego i/i" wydanej przez Wydawnictwo W Drodze. Więcej znajdziesz tutaj.
Skomentuj artykuł