Człowiek drogą Kościoła… w personaliach

Człowiek drogą Kościoła… w personaliach
Zdjęcie ilustracyjne (Fot. pl.depositphotos.com)

Ktoś już dawno stwierdził, że błędne decyzje personalne w Kościele mają wyjątkowo dalekosiężne skutki. Być może wielu z nich dałoby się uniknąć.

W minionym tygodniu doszło do zbiegu trzech znaczących wydarzeń w Kościele. Dwa z nich dotyczą Kościoła w Polsce. Pierwsze to ingres biskupa Artura Ważnego do katedry w Sosnowcu i wygłoszona przez niego z tej okazji homilia, którą śmiało można nazwać „programową”. Drugie zdarzenie, również dotyczące Kościoła w naszym kraju, to podanie do publicznej wiadomości informacji, że metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski złożył na ręce papieża Franciszka rezygnację z pełnionego urzędu. Dokładnie za miesiąc, 24 lipca, abp Jędraszewski skończy siedemdziesiąt pięć lat.

Trzecie wydarzenie ma inny charakter, choć również dotyczy kościelnego hierarchy. Włoskie media podały, a sam zainteresowany potwierdził w serwisie społecznościowym, że Dykasteria Nauki Wiary wszczęła kanoniczne postępowanie karne przeciwko byłemu nuncjuszowi w USA abp. Carlo Marii Viganò. Jest ono związane z podejrzeniem schizmy. Arcybiskup, który w latach 2011-1016 pełnił funkcję nuncjusza apostolskiego w Stanach Zjednoczonych, jest oskarżony o „publiczne wypowiedzi, które wskazują na zaprzeczenie punktom niezbędnym do zachowania komunii z Kościołem katolickim”. W szczególności chodzi o negowanie prawowitości papieża Franciszka i zerwanie komunii z papieżem, a także odrzucenie Soboru Watykańskiego II. Przestępstwo schizmy jest karane ekskomuniką.

DEON.PL POLECA

Co łączy te trzy wydarzenia poza zbieżnością czasową? Z pewnością to, że - jak już zostało wspomniane - wszystkie dotyczą kościelnych hierarchów. I - na pozór - tylko hierarchów. W rzeczywistości mają znaczenie dla całej wspólnoty Kościoła, zarówno wymiarze lokalnym, jak i powszechnym.

Wszystkie wymienione fakty łączy również to, że budzą silne emocje. W przypadku bpa Ważnego z jednej strony są to wciąż negatywne emocje, związane z tym, co się działo w diecezji sosnowieckiej za czasów jego poprzednika, z drugiej pozytywne emocje wynikające z dużych nadziei pokładanych przez wiernych w nowym duszpasterzu.

W przypadku metropolity krakowskiego nawet tytuły nadawane przez poszczególne redakcje wiadomościom o złożonej przez niego rezygnacji pokazują, że również w tej kwestii emocji nie brak. Nie brakowało ich przez siedem lat posługiwania odchodzącego arcybiskupa w diecezji, z której pochodził jedyny Polak ma Stolicy Piotrowej, św. Jan Paweł II.

Abp Viganò wywołuje kontrowersje już od kilku lat. Skutkują one podziałami wśród wiernych Kościoła katolickiego na całym świecie. Jego zdumiewające zarzuty i żądania kierowane nawet pod adresem papieża Franciszka, a także publiczne wypowiedzi w rozmaitych kwestiach, takich, jak pandemia czy pełnoskalowa wojna Rosji z Ukrainą, sieją zamęt. Zamieszanie i niepokój pogłębia postawa, jaką zaprezentował w ostatnich dniach, nie stawiając się na wezwanie Dykasterii i deklarując publicznie, że nie uznaje jej autorytetu, ani autorytetu jej prefekta, ani „autorytetu osoby, która go mianowała”. Fakt, że Katolicka Agencja Informacyjna przez trzy dni z rzędu umieszczała dotyczące go newsy w czołówkach serwisów rozsyłanych do odbiorców pokazuje, że nie jest to temat obojętny również polskim katolikom.

Jest coś jeszcze, co łączy trzy wspomniane wydarzenia. Wszystkie pokazują, jak ważny w funkcjonowaniu Kościoła jest „czynnik ludzki”, a mówiąc wprost, podejmowane w katolickiej wspólnocie decyzje personalne, zwłaszcza te dotyczące duchownych. Co ważne, nie chodzi tylko o nominacje biskupie i obsadzanie diecezji oraz wysokich urzędów w strukturach Kościoła. Chodzi o decyzje dotyczące znacznie niższych szczebli jego funkcjonowania. O powierzanie parafii konkretnym ludziom, mającym określone predyspozycje, ale też słabości i niedomogi. Chodzi o kierowanie wikariuszy do pracy w takich, a nie innych miejscach.

Pewien polski biskup pytany przed laty, dlaczego posłał do parafii księdza, który kompletnie się nie nadawał do pracy akurat w takim środowisku i w takich uwarunkowaniach, odpowiedział przysłowiem o krawcu i materii, mówiąc o konieczności dostosowywania oczekiwań do możliwości także ze strony wiernych świeckich. Biorąc pod uwagę malejące od pewnego czasu liczby wyświęcanych w naszej Ojczyźnie księży oraz kandydatów zgłaszających się do seminariów duchownych, zaprezentowane przez biskupa podejście może się upowszechniać. W obecnej sytuacji trzeba dużo odwagi, aby sugerować, że ogromne znaczenie dla funkcjonowania Kościoła mają decyzje personalne podejmowane już przy dopuszczaniu do święceń.

Ktoś już dawno stwierdził, że błędne decyzje personalne w Kościele mają wyjątkowo dalekosiężne skutki. Coś jest na rzeczy. Być może specjaliści od doboru kadr, prześledziwszy życiorys abpa Viganò, potrafiliby wskazać moment, w którym popełniono w odniesieniu do niego pomyłkę, której owocem są dzisiejsze gorszące sytuacje z jego udziałem. Być może, gdyby jej uniknięto, dzisiaj światowe media nie rozpisywałyby się o sensacyjnych zachowaniach człowieka, który pełnił kiedyś istotną funkcję w Kościele.

Św. Jan Paweł II w swojej pierwszej encyklice „Redemptor hominis”, ogłoszonej czterdzieści pięć lat temu, napisał, że drogą Kościoła jest człowiek. Zaznaczył, że jest nią człowiek w całej prawdzie swego istnienia oraz bycia osobowego, a zarazem „wspólnotowego” i „społecznego”. Co ciekawe, Papież Polak mówił o tym również w Sosnowcu w roku 1999, a bp Artur Ważny przypomniał o tym w swojej homilii podczas swego ingresu. Być może gdyby pilniej stosowano się do tych słów przy podejmowaniu decyzji personalnych w Kościele na różnych szczeblach, nie doszłoby do wielu błędów…

 

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Człowiek drogą Kościoła… w personaliach
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.