Czy Boże Ciało to kościelny 1 Maja?

Zygmunt Kwiatkowski SJ

Proszę mnie nie odsądzać od czci i wiary, ja nie mówię, czym jest teologicznie uroczystość Bożego Ciała, ale pytam o to, jak ona fenomenologicznie się przedstawia. Nie chcę uogólniać, nie chcę twierdzić, że większość wierzących Polaków..., albo że dzisiaj uczestnictwo w świecie Bożego Ciała tak wygląda, jak tego przykład przedstawiam. Ja się po prostu pytam o przeżywanie tego święta, aby dojść do jakichś konkluzji, które mogą być pożyteczne dla Kościoła (przynajmniej w jakimś zakresie), nie roszcząc sobie pretensji do tego, aby ten Kościół reformować.

Najpierw powiem, dlaczego w tytule znalazł sie 1 Maja. Odpowiedź jest prosta - bo w ten dzień ulicami miasta przechodził pochód pierwszomajowy, dla nas dzieci duża atrakcja, bo było to pierwszy dzień sprzedaży lodów po złotówce za kulkę, o ile mnie pamięć nie myli. Od rana potężne głośniki rżnęły mazurki kajdaniarskie, odgrażając się "panom i magnatom za lata niewoli" i w ogóle śpiewane kawałki były tak dziarskie, że "tysiące rąk, miliony rąk" same zdawały się rwać do pracy, aby "zbudować nową Polskę".

Ulicami maszerowały różne fabryki i zakłady, a na przedzie każdej grupy "obywatele i obywatelki" z czerwonymi szarfami na piersiach, na których widniały cyfry oznaczające, ile kto procent normy przekroczył. Czasem trafiała się jakaś orkiestra, ale prawdziwy rarytas to był pochód "burżujów" i innych "krwiopijców" z dużymi jak beczki karykaturalnymi głowami. Między ich głowami widniały też proletariacki transparenty, które wołały "łapy precz - już nie pamiętam dokładnie, ale chyba - od Kuby". Szczytem pierwszomajowego święta, przynajmniej dla mnie mieszczucha, była "kawaleria", a więc PGRowski szwadron, który pojawiał się chyba po to, by zamanifestować "sojusz robotniczo-chłopski. Ani był ze mnie wtedy robotnik, ani chłop, ale do sojuszu czułem wielką sympatię, głównie chyba z racji ułańskiej miłości do konia.

DEON.PL POLECA

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie traktuję powyższego, po części autobiograficznego, opisu pierwszomajowych atrakcji jako analogii do tego, co chciałbym powiedzieć na temat święta Bożego Ciała. Jeżeli już, to można potraktować mój opis raczej jako ostrzeżenie, bo przecież można się łatwo dać zapakować w różne dzwony i dzwonki, alarmy w służbach parafialnych, przygotowujących ozdobne feretrony i chorągwie, które niesione będą albo przez tych, którzy przez zasiedzenie zdobyli sobie do tego prawo, albo którym fortelem lub presją ten honor został przydzielony.

A co z wszystkimi parafialnymi Bielankami, wśród których są te najpocieszniejsze i najbardziej kochane drobiazgi, które ledwie chodzą i sypią kwiatki niezależnie od sygnałów, którymi usiłuje się ograniczyć ich dziecięcą fantazję. Obok bielutkich pociech z wianeczkami na głowie idą zwykle mamy, ciocie i sąsiadki, dumnie sekundując dziewczynkom sypiącym kwiatki. Tatusiowie i wujkowie natomiast robią zdjęcia, albo z wielkim oddaniem kręcą filmy. Na chodnikach ciasno od ludzi, którzy przyklękają - patrząc jeden na drugiego, czy trzeba - gdy baldachim z księdzem niosącym monstrancję nadchodzi.

Baldachim poprzedza czerwono-biały rząd ministrantów, a potem serce kolumny, czyli czarno-biały rząd księży w komżach i sutannach. Jest jeszcze zwykle chór, pan organista z mikrofonem, czasem orkiestra dęta, kadzidło i baldachim, a pod nim postać księdza z monstrancją, któremu ręce podtrzymuje wielce zmęczonych dwóch panów. Są cztery stacje, cztery Ewangelie, a po każdej kazanie. Przy czwartej był śpiew, okadzenie Najświętszego Sakramentu i błogosławieństwo.

No dobrze, można zapytać, co należałoby zrobić, by Boże Ciało nie zmieniło się w 1 Maja?

No cóż. Jeśli ma być pochód, czyli procesja, to niech będzie taki, który porywa oczy i chwyta za dusze. Dziś środki techniczne są doskonalsze niż kiedyś, przez co łatwiej jest nagłośnić uroczystości. Co jeszcze można zrobić? Wszystko, gdyż każdy szczegół jest ważny. Należy jednak pamiętać, że każda prawdziwa kreatywność potrzebuje motywacji, a wiec osobistego, wewnętrznego przekonania do tego, co sie robi. Przekonania i współpracy, gdyż zwykle każdy pomysł rodzi inne pomysły i każdy życzliwy komentarz sprawia, że pomysły dojrzewają, a wraz z nimi rośnie entuzjazm. Trzeba zachęcić wiernych do aktywnego uczestnictwa w uroczystości. Jest z tym problem, wiem. Wierni w zdecydowanej większości stali się biernymi słuchaczami, którzy utracili ważny atut modlitwy, a mianowicie tradycję wspólnego śpiewania.

Jak zachęcić wiernych do aktywnego uczestnictwa w tym święcie? Chyba tylko powtarzając, jaka jest zasadnicza idea tego procesjonalnego przemarszu. Czy chodzi w nim o przekonanie laickiego świata, że jeszcze religia istnieje? Czy też o to, by pokazać Pana Jezusa tym, którzy do kościoła nie chodzą? A może jest to manifestacja wiara, ale próba pogrożenia światu palcem?

Myślę, że należy odstąpić od wzorca politycznej i ideowej konfrontacji. Żyjemy przecież w czasach, w których tak mocno rozwinęła się pobożność związana z Miłosierdziem Bożym. "Bóg tak umiłował świat, że Syna swojego Jedynego dał (…) aby ten świat zbawić". Procesja więc nie powinna nikomu grozić palcem, nie powinna być okazją do biadolenia. Procesja ta musi być znakiem niesienia światu Bożego błogosławieństwa. Sądzę, że taki jest ewangelicznych sens pochodu z Chrystusem po polskich ulicach. To przekonanie powinni mieć wszyscy, którzy w tych procesjach uczestniczą.

Na zakończenie dodałbym jeszcze jedno. Jeżeli jest to uznane święto kościelne i jeśli ma ono sens określonej teologicznej prawdy, niech biorą w nim aktywny udział także liderzy ruchów katolickich i ich członkowie. Niech się o nie zatroszczą, niech je wzbogacą swoją pomysłowością, doświadczeniem i entuzjazmem. Niech nie pozostawiają go w rękach kościelnej "gawiedzi" i przez swą elitarność niech nie skazują Bożego Ciała na folklorystyczną zabawą, która czasami zamienia żywy Kościół w skansen.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Boże Ciało to kościelny 1 Maja?
Komentarze (23)
4 czerwca 2013, 20:35
"dla nas dzieci duża atrakcja, bo było to pierwszy dzień sprzedaży lodów po złotówce za kulkę" U mnie w rodzinie zawsze 1 maja uaktywniał się jakiś wirus czy bakteria. No straszne choróbsko, które zazwyczaj przechodziło na drugi dzień. Od latach 90-tych jakieś lepsze powietrze musi być, bo nagle znikło jak ręką odjął. ... :D
AP
Adrian P.
4 czerwca 2013, 20:04
"dla nas dzieci duża atrakcja, bo było to pierwszy dzień sprzedaży lodów po złotówce za kulkę" U mnie w rodzinie zawsze 1 maja uaktywniał się jakiś wirus czy bakteria. No straszne choróbsko, które zazwyczaj przechodziło na drugi dzień. Od latach 90-tych jakieś lepsze powietrze musi być, bo nagle znikło jak ręką odjął.
D
deb
1 czerwca 2013, 04:17
1. To władze komunistyczne wzorowały się na tradycji katolickiej wprowadzając pochód 1-majowy, a nie odwrotnie. 2. Jedyne, co można wywnioskować z tekstu autora, to skuteczność władz komunistycznych w groteskowym i prześmiewczym utrwaleniu wyobrażeń autora odnoszonych do procesji Bożego Ciała. 3. To, co de facto robi autor w tekście jest analogią negatywnych emocji, wyobrażeń i ocen związanych z pochodami 1-majowymi - odnoszoną do procesji Bożego Ciała. W ten sposób można "fenomenologicznie" opisać dowolną aktywność człowieka znajdując negatywną analogię. Choćby "msza" satanistyczna. 4. Otwarte jest pytanie: dlaczego autor to robi ? Czyżby chodziło tylko o bębny, światło i dźwięk ? A co z wylanym razem z kąpielą dzieckiem ?
M
Maria
31 maja 2013, 23:12
Do zmichobarb Faktycznie z tym chórem to nie najlepszy pomysł. Pozdrawiam.
PZ
Paul z Lyonu
30 maja 2013, 23:50
O. Zygmuncie, dzięki serdeczne za ten komentarz, naprawdę Boży i na czasie!!! Eglise en France - pozdrawia!
30 maja 2013, 17:37
Boze Ciało to manifestacja radosci z wiary. Tak, spiewaniem bardzo dobrze sie te radosc z siebie wydobywa. SPIEWAJMY !!!
OZ
o. Zygmunt
30 maja 2013, 13:49
Dla mnie procesja Bozego Ciala ( pierwsza od trzydziestu lat) zaczela sie od momentu wyjscia z domu zakonnego, razem z o. Jozefem , moim serdecznym przyjacielem do sasiedniej parafii, na Msze sw. Nie bylo osoby ktora nas mijala zeby sie nie usmiechnela zyczliwie a czesto , aby nie dodala „pochwalonego”, tak zupelnie „za darmo” .... Oczywiscie to o. Jozef w pierwszym rzedzie byl pozdrawiany, ale do mnie ludzkie oczy tez sie zyczliwie usmiechaly, widzialem to wyraznie. Na Mszy sw poprzedzajacej procesje glosilem kazanie i kilku ksiezy jeszcze podczas jej trwania podziekowalo mi przyjaznym mrugnieciem oka albo dyskretnym„likem”. Podczas kazania nie koncentrowalem sie na tym co negatywne, a co moznaby nazwac umownie „ 1 majem”, ale na tym, ze Kosciol mowiac „Cialo i Krew Panska” z pewnoscia odnosi to do Eucharystii i chodzi o to aby nie zamykac Jej tylko w murach swiatynnych, ale aby znalazla sie rowniez na naszych ulicach , bedac nasza osobista realizacja wezwania Chrystusa aby „pojsc za Nim” wiedzac, ze Jego obecnosc jest blogoslawienstwem. Jest nim rowniez nasza procesja, a bedzie nim w stopniu jeszcze wyzszym, jezeli nie tylko klekniemy przed monstrancja niesiona przez kaplana, ale sami staniemy sie zywymi monstrancjami na codzien. Najbardziej wzruszajace ( coz ja za to moge) byly dwie trzyletnie „sypaczki” kwiatkow , ktore sie tak pieknie gubily w tym zadaniu , ze nawet jesli kwiatkow nie rzucily , to i tak byly dwiema perelkami tej ludowej liturgii, ktora wcale sie nie klocila z majestatem swietego pochodu.
Z
zmichobarb
30 maja 2013, 12:49
@Mario, naprawdę tak sądzisz? Moje, i nie tylko moje doświadczenia są zupełnie przeciwne. Schola albo kantor- to naprawdę pomaga. I nawet ci gorzej śpiewający mogą się włączyć. Śpiew liturgiczny powinien być zarazem powszechny i piękny. Buczenie organisty z tubą ani elitarny chór tego nie spełniają To jedna z rzeczy, które mnie przyciągają do Dominikanów. Ze scholą a capella śpiewa cały "lud" i jest pięknie
Z
zmichobarb
30 maja 2013, 12:48
Podczas procesji Bożego Ciała najbardziej mi brakuje jakiejś porządnej oprawy muzycznej. @Mario, to niepokojący objaw. Bo przecież nie o to chodzi w procesji Bożego Ciała. Przydałby się jakiś chór, który by wciągnął ludzi do śpiewania. @Mario, naprawdę tak sądzisz? Czy Ty naprawdę masz takie doświadczenia, że chór wciąga ludzi do śpiewania? Moje, i nie tylko moje doświadczenia są zupełnie przeciwne. Jak w parafii istnieje jakiś chór to osoba prowadząca go ma aspirację aby śpiewał on jak chór. To zresztą całkiem naturalne, że chór śpiewa jak chór. Tyle że śpiew chóralny nie jest to śpiew naturalny dla zbiorowiska, które raczej jest skłonne zawodzić. Zbiorowisko wiernych, w przeciwieństwie do chóru, nie ćwiczy systematycznie śpiewu, więc nie mogąc ani utrzymać tempa ani zmieścić się w wyśrubowanej tonacji, albo wcale nie włączają się albo szybko wyłączają się. Śpiew chóru w trakcie mszy to najskuteczniejsza metoda oduczenia wiernych śpiewanego udziału we mszy! U mnie, w moim miasteczku, to organista z tubą nadaje ton. Jeszcze jak ma do pomocy organy to jakoś da się znieść, ale sam z tubą-żenada.A z chórem, czy z zespołem ludzie na pewno by śpiewali, bo to nieprawda, że ludzie są bierni i nie chcą się włączyć w modlitwę śpiewając. Wszystko jednak trzeba z głową zorganizować. Masz rację. Wszystko należy z głową zorganizować. Angażownie chóru aby uaktywnić parafian to właśnie przykład bez głowy. Musi być właśnie jedna osoba lub niewielka grupa nadająca ton. Ale nie chór! Masz rację o tle, że ten z tubą, nadający ton, to rzeczywiście bywa żenada. Ale problem w tym, że śpiew niektórych wiernych to też żenada. Bo choć śpiewać każdy może, to jednak nie każdy wierny ma dobry głos, nie każdy ma słuch, a w dodatku rzadko kto jest rozśpiewany. ...
A
Alina
29 maja 2013, 19:19
Mam wrażenie, że ci najostrzej krytykujący trochę mało uważnie przeczytali tekst. Może zanim ktoś się uniesie i zdenerwuje  warto jeszcze raz przeczytać wstęp i spróbować odczytać cały ten tekst nieco głębiej.
V
vcxz
29 maja 2013, 19:10
Podobnoa marynarzom po długim rejsie wszystko się kojarzy z nagą kobietą, a autorowi procesja Bożego Ciała kojarzy się z pochodem 1-majowym. Nie widzę między nim, a marynarzami, żednej różnicy. ... Człowieku, zastanów się czasem co ty wypisujesz, bo aż szkoda słuchać (przepraszam, czytać).
29 maja 2013, 11:50
Podczas procesji Bożego Ciała najbardziej mi brakuje jakiejś porządnej oprawy muzycznej. Przydałby się jakiś chór, który by wciągnął ludzi do śpiewania. U mnie, w moim miasteczku, to organista z tubą nadaje ton. Jeszcze jak ma do pomocy organy to jakoś da się znieść, ale sam z tubą-żenada.A z chórem, czy z zespołem ludzie na pewno by śpiewali, bo to nieprawda, że ludzie są bierni i nie chcą się włączyć w modlitwę śpiewając. Wszystko jednak trzeba z głową zorganizować. @Maria Starannego przygotowania oprawy muzycznej wymagają odpowiednie dokumenty: "Każda czynność liturgiczna powinna być uprzednio starannie przygotowana pod względem duszpasterskim i muzycznym (MS 5). Odpowiedzialnym za to jest przede wszystkim duszpasterz kościoła oraz jego współpracownicy, a zwłaszcza organista, kantor oraz prowadzący zespoły śpiewacze."
LS
le sz
29 maja 2013, 11:01
Podczas procesji Bożego Ciała najbardziej mi brakuje jakiejś porządnej oprawy muzycznej. @Mario, to niepokojący objaw. Bo przecież nie o to chodzi w procesji Bożego Ciała. Przydałby się jakiś chór, który by wciągnął ludzi do śpiewania. @Mario, naprawdę tak sądzisz? Czy Ty naprawdę masz takie doświadczenia, że chór wciąga ludzi do śpiewania? Moje, i nie tylko moje doświadczenia są zupełnie przeciwne. Jak w parafii istnieje jakiś chór to osoba prowadząca go ma aspirację aby śpiewał on jak chór. To zresztą całkiem naturalne, że chór śpiewa jak chór. Tyle że śpiew chóralny nie jest to śpiew naturalny dla zbiorowiska, które raczej jest skłonne zawodzić. Zbiorowisko wiernych, w przeciwieństwie do chóru, nie ćwiczy systematycznie śpiewu, więc nie mogąc ani utrzymać tempa ani zmieścić się w wyśrubowanej tonacji, albo wcale nie włączają się albo szybko wyłączają się. Śpiew chóru w trakcie mszy to najskuteczniejsza metoda oduczenia wiernych śpiewanego udziału we mszy! U mnie, w moim miasteczku, to organista z tubą nadaje ton. Jeszcze jak ma do pomocy organy to jakoś da się znieść, ale sam z tubą-żenada.A z chórem, czy z zespołem ludzie na pewno by śpiewali, bo to nieprawda, że ludzie są bierni i nie chcą się włączyć w modlitwę śpiewając. Wszystko jednak trzeba z głową zorganizować. Masz rację. Wszystko należy z głową zorganizować. Angażownie chóru aby uaktywnić parafian to właśnie przykład bez głowy. Musi być właśnie jedna osoba lub niewielka grupa nadająca ton. Ale nie chór! Masz rację o tle, że ten z tubą, nadający ton, to rzeczywiście bywa żenada. Ale problem w tym, że śpiew niektórych wiernych to też żenada. Bo choć śpiewać każdy może, to jednak nie każdy wierny ma dobry głos, nie każdy ma słuch, a w dodatku rzadko kto jest rozśpiewany.
J
justyna
29 maja 2013, 10:14
Tak się zastanawialiśmy ostatnio nad Bożym Ciałem. Jezus chodził między ludźmi, a my Go stawiamy na tronie. A gdyby tak zamiast 4 kazań na procesji wziął jeden z księży Jezusa i ruszył w tłum… Źeby popatrzeć z bliska w oczy ludziom, żeby uzdrowić to, co zranione. A drugi kapłan prowadziłby modlitwę: przyjdź Panie Jezu i weź to co pokaleczone: nasze relacje, rodziny, trudności w domu, brak pracy…. Czy to jest w ogóle możliwe?
K
katolik
29 maja 2013, 09:44
Przed laty pisał pewien bezbożny redaktor: „Dowodem najsilniejszym, jak to Kościół oburzająco gwałci poczucie prawdy i prawa rozumu, jest święto Bożego Ciała. Jeżeli pomyślimy, że w tym dniu za monstrancją przechodzące miliony katolików zobowiązane są wierzyć, że, w następstwie cudownego przeistoczenia, w monstrancji ukrywa się prawdziwe Ciało Chrystusa, to można by poważnie wątpić, czy w ogóle ludzkość zdolna jest do jakiegokolwiek postępu. Królowie, członkowie rządów, generałowie idą w pochodzie za tym czysto pogańskim widowiskiem”. W ten sposób wyrażało się wolnomyślicielstwo o Mszy św., Sakramencie Ołtarza i Komunii św.; uważało je za czysto pogańskie bałwochwalstwo. Wielkiej miary widowisko Męki Pańskiej we Mszy św., na którą codziennie zwołują wiernych glosy stutysięcznych dzwonów, nie byłoby niczym innym, jak smutnym obłędem ludzkości! Jeszcze na widowiska pasyjne można by ostatecznie pójść – ale na Mszę św. nie pójdzie nikt rozumny, żaden postępowiec! Twierdzę jednak coś przeciwnego: Uczęszczanie na Mszę św. w niedzielę w XX stuleciu jest najkonieczniejsze, najrozumniejsze i najoczywistsze! Powyższe słowa zostały napisane prawie sto lat temu, więc chodzi oczywiście o Mszę św. Trydencką.
A
Alfista
29 maja 2013, 09:35
I takie rzeczy wypisuje kapłan, wstyd, sklep deon reklamuje książkę o cudzie eucharystycznym niechaj szanowny Autor przeczyta zajawkę tejże. Może przeżyje procesję Bożego Ciała poraz pierwszy głęboko i z wiarą, a przestanie użalać się nad smakiem lodów po złotówce.
E
eugenia
29 maja 2013, 09:33
... Od początku uroczystość Bożego Ciała miała charakter publicznego wyznania wiary w realną obecność Jezusa w konsekrowanej Hostii.  Tutuł tego artykułu zachęca do szerokiej dyskusji i jest zaczepny. Jesli o to chodziło autorowi, to moim zdaniem mu się udało. Pozdrawiam
WM
Wojciech M
29 maja 2013, 09:17
Szanowny autor "nie chce snuć analogii"  ale własnie to robi pokpiwając wprost z samej istoty procesji Bożego Ciała oraz jej organizacji. To może należałoby  jednak nadal chodzić w pochodach pierwszomajowych - na pewno nie musiałby ( a nawet nie mógłby ) ojciec nikomu grozić palcem, o biadoleniu nie wspomnę...
M
Maria
28 maja 2013, 23:22
Podczas procesji Bożego Ciała najbardziej mi brakuje jakiejś porządnej oprawy muzycznej. Przydałby się jakiś chór, który by wciągnął ludzi do śpiewania. U mnie, w moim miasteczku, to organista z tubą nadaje ton. Jeszcze jak ma do pomocy organy to jakoś da się znieść, ale sam z tubą-żenada.A z chórem, czy z zespołem ludzie na pewno by śpiewali, bo to nieprawda, że ludzie są bierni i nie chcą się włączyć w modlitwę śpiewając. Wszystko jednak trzeba z głową zorganizować.
28 maja 2013, 20:36
Nie widzę między nim, a marynarzami, żednej różnicy. Chyba żartujesz, marynarz wypływa na głębię a Ojciec Zygmunt wiosłuje w kółko ... na rondzie?
jazmig jazmig
28 maja 2013, 20:23
Podobnoa marynarzom po długim rejsie wszystko się kojarzy z nagą kobietą, a autorowi procesja Bożego Ciała kojarzy się z pochodem 1-majowym. Nie widzę między nim, a marynarzami, żednej różnicy.
LS
le sz
28 maja 2013, 20:03
Ano właśnie... należałoby uzmysławiać sobie "jaka jest zasadnicza idea tego procesjonalnego przemarszu". Może wtedy nie będzie nawiedzonych pomysłów typu: "Jeśli ma być pochód, czyli procesja, to niech będzie taki, który porywa oczy i chwyta za dusze. [...]. Co jeszcze można zrobić? Wszystko, gdyż każdy szczegół jest ważny." Jak nie będzie dążyć się do teatralnej oprawy w której "każdy szczegół jest ważny", to skończą się problemy typu: Trzeba zachęcić wiernych do aktywnego uczestnictwa w uroczystości. Jest z tym problem, wiem. Wierni w zdecydowanej większości stali się biernymi słuchaczami, którzy utracili ważny atut modlitwy, a mianowicie tradycję wspólnego śpiewania.
W
wierny
28 maja 2013, 18:42
Chyba z wiekiem przychodzi dojrzałość i świętuje się prawdę, którą to święto wyraża z głębokim pochyleniem się nad Panem w Eucharystii.