Czy charyzmatycy jadą na emocjach?

Czy charyzmatycy jadą na emocjach?
(fot. shutterstock.com)

Słyszymy nieraz zarzut, że charyzmatycy jadą tylko na emocjach, a potem nic z ich modlitwy nie wynika poza tym, że było miło. Czy jest to zarzut prawdziwy? A może wynika on ze zwykłej zazdrości, że modlitwa charyzmatyczna przyciąga tak dużo ludzi do Kościoła?

Moim zdaniem z modlitwy charyzmatycznej wynika bardzo dużo. Jej owocami są nie tylko uzdrowienia i uwolnienia, ale także doświadczenie przemiany życia przez wiele osób. W świadectwach członków wspólnot charyzmatycznych słyszy się z reguły o przejściu takiej drogi jak opisana poniżej.

W młodości byli "tradycyjnymi katolikami" (przez co rozumieją wiarę jako teorię religijną bez doświadczenia). Po ukończeniu szkoły odwrócili się od Boga i Kościoła (od tej teorii). Później doświadczyli jakiegoś dramatu w życiu. Wielu szukało wtedy pomocy gdziekolwiek, byle nie w Kościele, ale ktoś ich zaprosił na spotkanie charyzmatyczne, które po czasie zaowocowało spowiedzią z wielu lat. Spotkanie charyzmatyczne jest w tych świadectwach momentem przełomowym życia. Ci ludzie mówią, że spotkali się z żywym Bogiem, jakiego wcześniej nie znali. Poznali Boga, który jest dobry i który ich kocha. To doświadczenie (często połączone z dużymi emocjami) spowodowało powrót do Kościoła.

Charyzmatycy nie mają żadnego patentu na doświadczenie żywego Boga. Ja np. doświadczyłem Go po raz pierwszy na rekolekcjach ignacjańskich. Znam wiele osób, dla których przełomem była piesza pielgrzymka lub nawiedzenie sanktuarium. Niemniej charyzmatycy stwarzają przestrzeń w Kościele, gdzie człowiek pogubiony może z łatwością przyjść i doświadczyć Boga żywego. Tą okazją są różnego rodzaju uwielbienia, msze o uzdrowienie, seminaria, kursy, spontaniczność w modlitwie, słowo z mocą, wspólnota modlitwy, ale przede wszystkim wiejący Duch Święty, którego można doświadczyć. Wystarczy przyjść z otwartym sercem.

DEON.PL POLECA

Niewątpliwie jest tak, że modlitwa charyzmatyczna bardzo angażuje nasze emocje. W duchowości to nic nowego. Święty Ignacy mocno podkreśla zaangażowanie uczuć w modlitwę. Jezuici przekładają to na medytację, a charyzmatycy również na inne formy modlitwy. Jednym to pasuje, drugim nie. Jeśli kogoś to karmi - niech z tego korzysta. Jeśli kogoś nie karmi - niech sobie znajdzie coś, co dla niego jest pożywieniem i niech nie narzeka, że komuś smakuje co innego.

Oczywiście można wejść na spotkanie modlitewne i powiedzieć: "jadą po emocjach". Podobnie można wejść na mszę, popatrzeć na księdza i powiedzieć: "kiepski teatr kostiumowy". Wszystko można obśmiać. W internecie jest wiele stron, gdzie wyśmiewa się czyjąś modlitwę. Wiemy, że ludzie tak robią, i to nie tylko ateiści.

Jednak tak jak dla księdza modlitwa przy ołtarzu nie jest jedyna (ksiądz musi praktykować modlitwę osobistą, bo stanie się pusty), tak też charyzmatycy poza spotkaniami, gdzie angażują emocje, modlą się w ciszy w domach, w rodzinach, na adoracji… Tam gdzie w parafiach są grupy charyzmatyczne, w te dni tygodnia, w których się one spotykają, księża mają ludzi na mszach świętych. Charyzmatycy bowiem przychodzą bardzo często przed spotkaniem modlitewnym na Eucharystię.

Są osoby, które potrzebują zaangażowania uczuć w czasie modlitwy wspólnej. Ja do takich należę. Takich osób jest coraz więcej i będzie coraz więcej, bo nasza codzienność angażuje dużo uczuć. Chaos życia powoduje też zamieszanie w naszych uczuciach. Kiedy je angażujemy podczas modlitwy, ulegają one porządkowaniu.

Gdzie to porządkowanie uczuć widać? Jakie są owoce modlitwy charyzmatycznej?

Na mszach o uzdrowienie jest więcej spowiedzi niż w uroczystości parafialne. To jest konkretny owoc. Modlitwy charyzmatyczne trwają dłużej niż wiele innych w kościele. Trwają na tyle długo, że wielu księży w parafii nie bierze w nich udziału. Są po prostu za długie. Czy zatem takie pragnienie przebywania z Bogiem u ludzi świeckich nie jest wymiernym owocem modlitwy charyzmatycznej? Na rekolekcjach parafialnych po trzech godzinach modlitwy bardzo często proszę ludzi, aby już opuścili kościół, bo musimy kończyć. Wówczas jest śmiech, bo do tej pory słyszeli prośby, żeby jeszcze na pieśni nie wychodzić. A teraz słyszą odwrotnie.

Większość osób we wspólnotach charyzmatycznych trwa w ciągłej łasce uświęcającej. Dołączyłem się kiedyś do pogrzebu, bo był to pogrzeb osoby ze wspólnoty. Ksiądz z parafii poprosił mnie, abym w kaplicy cmentarnej zapytał, ile osób idzie do Komunii. Powiedziałem mu, że nie zapytam, bo i tak się nie doliczę. Myślał, że żartuję, ale zgodził się konsekrować wszystkie komunikanty, które miał. A miał ok. 40 sztuk. Do komunii przystąpiło dużo więcej osób. Ostatnie komunikanty dzieliłem na szesnaście, bo ludzie z dworu wchodzili do kaplicy i ciągle wydawało się, że to już ostatnie osoby, a kolejka do Komunii się nie zmniejszała. Prosiłem, aby ludzie sami brali z pateny Ciało Chrystusa, bo kawałeczki hostii były tak małe, że nie byłem w stanie położyć ich ani na języku, ani na ręku. To są konkretne owoce modlitwy charyzmatycznej. One się przekładają na życie.

Młodzi we wspólnotach charyzmatycznych żyją w czystości do ślubu. Podejmują decyzję o wielodzietności. Modlitwa małżeńska jest dla nich czymś normalnym. Mając małe dzieci, są zaangażowani w ewangelizację. Jak człowiek słyszy, że Bóg go wzywa do posługi, to idzie za tym słowem. A charyzmatycy mają osobiste doświadczenie, że słyszą Boga. W zakonach widzimy, jak wiele powołań jest dzisiaj właśnie z ruchów charyzmatycznych. Nic dziwnego, bo gromadzą one ludzi, którzy doświadczają żywego Boga. Nie trzeba im udowadniać, że Bóg jest. Oni Go spotykają w swojej codzienności.

Remigiusz Recław SJ - wieloletni dyrektor Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, asystent kościelny dwumiesięcznika "Szum z nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy charyzmatycy jadą na emocjach?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.