Czy katolik może chodzić do Lewiatana?
Czyżby właściciele sieci marketów spożywczych spiskowali z ciemnymi mocami? Czy powinniśmy zacząć nawoływać do bojkotowania sklepów "Lewiatan"?
O diabłach, egzorcyzmach i tematach pokrewnych ostatnio zrobiło się bardzo głośno. Sprawa jest poważna, bo dotyka niezwykle delikatnej przestrzeni w życiu duchowym. Dlatego jestem zaniepokojony, gdy czytam bardzo słabe artykuły przestrzegające przed czyhającym na nas zza każdego rogu zagrożeniami.
Przykładem skrajnie szkodliwego podejścia do tej tematyki jest tekst "Dlaczego osobiście nie lubię pentagramów", który został opublikowany na portalu Fronda.pl. Autorka felietonu na początku zadaje całkiem logiczne pytania: "Czy znak coś znaczy? Czy znak nic nie znaczy? Czy jest to najzupełniej obojętne, czy podam komuś rękę na dzień dobry, czy pokażę mu obraźliwy gest? Czy jest to wszystko jedno czy noszę na szyi krzyżyk, czy znak pentagramu?".
Chwilę później przechodzi jednak do stwierdzenia, które jest - delikatnie mówiąc - absurdalne. Cytuję: "Może właśnie moja postawa jest trzeźwością? Po prostu zastanawiam się, kto i dlaczego wybiera sobie znak pentagramu jako znak firmowy, podobnie jak zastanawia mnie kto nazywa sklep imieniem Lewiatana (potwora morskiego z księgi Hioba). Te zastosowania symboli na pewno nie są przypadkowe, ponieważ nie wymyślono zupełnie nowego kształtu, zupełnie nowej nazwy, lecz odwołano się do tradycji".
Co autorka ma na myśli? Czyżby właściciele sieci marketów spożywczych spiskowali z ciemnymi mocami? Czy powinniśmy zacząć nawoływać do bojkotowania sklepów "Lewiatan"? No dobrze. Bądźmy więc konsekwentni. Znajomy zakonnik - w dyskusji która wywiązała się wokół tego tekstu - przytoczył przykłady innych firm, z których usług "prawdziwy katolik" nie powinien korzystać, jeśli chce być wierny słowom Pisma "Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła":
- Facebook jawnie promuje homoseksualizm i ignoruje obrażanie chrześcijan;
- To samo robi Google. Czyli rezygnujemy też z YouTube, Android, Gmail - to ta sama firma;
- Microsoft wydał potężne pieniądze na promocję aborcji. Kasujemy Windowsy;
- Apple korzysta z niewolniczych fabryk w Chinach (na spółkę z większością producentów telefonów). Wyrzucamy iPody i telefony;
- Cokolwiek jest "made in China". Kupowanie takich produktów przyczynia się umacnianiu reżimu popierającego aborcję;
- W ogóle nie wolno korzystać z internetu, bo skrót "www" według pisowni hebrajskiej to 666;
No i na koniec dodajmy do tego nasz portal. Raz na jakiś czas dostajemy na skrzynkę maile o mniej więcej takiej treści: "Będziecie odpowiadać przed Bogiem na sądzie ostatecznym za rozmywanie nauki Kościoła. I jeszcze ta potworna nazwa! DEON! Kto to wymyślił? Przecież to się różni tylko jedną literką od słowa DEMON!". Zainteresowanych pochodzeniem nazwy portalu odsyłam do tekstu "Dlaczego właśnie Deon?".
Teraz na poważnie. Oczywiście nie można bagatelizować zagrożeń duchowych. Diabeł istnieje i nieustannie działa. Jego celem jest zniszczenie człowieka i oddalenie nas od Jezusa. Rozumiem więc potrzebę zwracania uwagi na realnie istniejące problemy, ale trzeba to robić w sposób wyważony i kompetentny. Inaczej z naszej działalności może być więcej szkody niż pożytku.
Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek.
Skomentuj artykuł