Czy ksiądz z chwilą przyjęcia sakry biskupiej staje się nieomylny?
Od kilku miesięcy, w miarę regularnie, spotykam się z pewnym polskim biskupem. Rozmawiamy i mamy nawet plan, by te nasze dialogi wydać w formie książki. Na razie nie zdradzę jego nazwiska, bo obaj wciąż nie wiemy, czy nasz plan się powiedzie, czy nie. Na ten moment po prostu rozmawiamy.
Ostatnio - chyba wszyscy domyślą się dlaczego - sporo dyskutowaliśmy o homiliach, ich języku, formie, emocjach i kontrowersjach, które wzbudzają. Powiedziałem mojemu rozmówcy, że w ostatnim czasie coraz częściej puszczają mi nerwy i w środku kazania mam ochotę wyjść po prostu z kościoła. A biskup zapytał, co robię gdy skończy się msza.
- Jak to co? Zazwyczaj wkurzony idę do domu, a potem z rodziną lub znajomymi komentujemy to, co usłyszeliśmy - odparłem.
- Źle. Moim zdaniem powinieneś w takiej sytuacji pójść do tego księdza czy biskupa i powiedzieć mu, co ci się w jego homilii nie podobało - stwierdził i dodał, że jemu kilka razy coś takiego się zdarzyło.
- Po mszy przychodzili ludzie do zakrystii i mówili, że z tym lub innym stwierdzeniem się nie zgadzają. Inni prosili, bym doprecyzował jakąś myśl. Na początku byłem tym trochę zaskoczony, ale szybko okazało się, że to mnie ubogaca. Nie wpadam w samouwielbienie, dzięki takim ludziom jestem w stanie dostrzec swoje błędy, np. to, że niekiedy się powtarzam - tłumaczył.
- Ja czasem wyrażę to, co mi się nie podoba w jakimś artykule, ale już widzę to, jak ludzie po mszy idą do zakrystii i wytykają mówcy jego błędy. Przecież to ksiądz, a księdza krytykować nie wypada - mówiłem i dodawałem, że np. wielu biskupów obraża się na słowa krytyki kierowane pod ich adresem.
- A dlaczego nie wolno nas krytykować? Czy ja z chwilą przyjęcia sakry biskupiej stałem się nieomylny? Czy to, że mam na głowie mitrę a w ręku pastorał oznacza, że posiadłem mądrość, której wcześniej nie miałem? Nie. Jestem tylko człowiekiem, który ma prawo się mylić, i który odpowiada za swoje słowa. Skoro ja mam prawo do tego, by ciebie pouczać, to ty masz prawo do krytyki, do prostowania tego, co powiedziałem - oznajmił. - Wydaje mi się, że trzeba to ludziom uświadamiać. Biskup to nie jest istota nie z tej ziemi.
Ta nasza rozmowa odbywała się w czasie, gdy papież Franciszek był w Afryce. W drodze powrotnej jeden z dziennikarzy zapytał go w samolocie o… krytykę, która kierowana jest pod adresem papieża. Co odpowiedział Franciszek? Prawie to samo, co usłyszałem od "mojego" biskupa. Tłumaczył, że krytyka pomaga, prowadzi do samokrytyki, zastanowienia się. "Zawsze uczciwa krytyka jest dobrze przyjmowana, przynajmniej przeze mnie" - powiedział papież.
Czytając te słowa, myślałem sobie, że potrzeba jest nam takich właśnie ludzi. Takich, którzy potrafią przyjąć uczciwą krytykę i wyciągnąć z niej jakieś wnioski. Takich, którzy pod wpływem krytyki nie zamykają się w swojej twierdzy, lecz potrafią prowadzić dialog. Takich, którzy potrafią przyznać rację swojemu przeciwnikowi i czasem zrobić krok do tyłu. Takich, którzy krytyki nie uważają za bezpodstawny atak na siebie.
Z drugiej jednak strony potrzeba ludzi odważnych. Nie takich, którzy skulą uszy po sobie, zacisną pięści oraz zęby i będą udawać, że wszystko jest w porządku. Trzeba nam takich, którzy będą potrafili napomnieć i wykazać błąd - tam, gdzie on rzeczywiście jest. Biskupowi, księdzu, politykowi, dziennikarzowi… Takich, którzy nie przestraszą się… krytyki, jaka na nich spadnie. Takich, którzy po prostu potrafią prowadzić dialog.
Utopia? Jakoś dziś nie potrafię sobie tego wszystkiego wyobrazić. Przynajmniej w Polsce. Ale trzeba nad tym pracować.
Skomentuj artykuł