Czy naprawdę potrzebujemy katechezy w szkole?

Czy naprawdę potrzebujemy katechezy w szkole?
Michał Lewandowski

Można zrobić sprawdzian ze znajomości Biblii, kartkówkę z Dziesięciu Przykazań, dokładnie odpytać ze znajomości sakramentów, ale to wszystko jest niewiele warte, jeśli dla ucznia ma takie samo znaczenie jak budowa pantofelka, stosowanie przydawek czy wzór skróconego mnożenia.

Dyskusja nad obecnością katechezy w szkole powraca co jakiś czas. Tym razem poruszenie wywołały słowa bpa Rysia, które opublikowaliśmy jakiś czas temu na DEON.pl. Po liczbie komentarzy i udostępnień materiału można sądzić, że sprawa nie jest czytelnikom obojętna i budzi liczne kontrowersje wśród osób, które posyłają swoje dzieci na religię. Czy propozycja biskupa może wnieść nowe rozwiązanie w tej sprawie?

DEON.PL POLECA

Problem z katechezą istnieje

Nazwijmy rzeczy po imieniu: katecheza w szkole przeżywa poważny problem, który wymaga rzeczowego i spokojnego rozwiązania. Nie udawajmy, że chodzi tylko o pojedyncze przypadki, szkoły, które nie radzą sobie z zachowaniem uczniów, czy nieprzygotowanych nauczycieli. Wydaje się, że zawodzi cały system nauczania.

Doskonale pamiętam praktyki katechetyczne w szkole podstawowej i liceum, które musiałem odbyć jako student teologii. Teoria wyniesiona z wykładów szybko zderzyła się z praktyką, kiedy próbowałem pracować z klasą, która przyszła właśnie z dwugodzinnej lekcji wuefu. Poziom ich koncentracji i kreatywności był (co normalne w takim stanie) bliski zeru.

Moja pobieżna obserwacja lekcji prowadzonych w kilku szkołach nasuwała dość druzgocące wnioski: katecheza często sprowadza się do mało wymagającej lekcji, będącej przerywnikiem pomiędzy "poważnymi" przedmiotami, której czas wykorzystuje się do odrobienia zadania domowego lub przygotowania do nadchodzącego sprawdzianu.

W czasie katechezy powinienem być świadkiem Chrystusa, ewangelizować i realizować zagadnienia wyznaczone mi przez program nauczania. A to wszystko w środowisku rozkojarzonych nastolatków, którzy przygotowują się właśnie do sprawdzianu z biologii. Jakie mam szanse powodzenia?

Jasne, że są wspaniali nauczyciele i świetnie prowadzone lekcje. Zadajmy sobie jednak dwa pytania: czy w ogóle nie spotkaliśmy się z tym problemem i czy nie powinno nam zależeć na tym, żeby katecheza była prowadzona w jak najlepszy sposób?

Skąd bierze się problem?

Niestety krytyka obecności katechezy w szkole często spotyka się z odpowiedzią, w której przypomina się niechlubne czasy komunizmu i zakazu obecności religii w placówkach publicznych. Argument ten podpiera się słowami św. Jana Pawła II. "Katecheza wróciła do sal szkolnych (...). Osobiście bardzo się z tego cieszę. Równocześnie pragnę tu powtórzyć zwrot, którego często używam, bo odbija on żywą prawdę o każdej łasce: (...) jest wam to dane i równocześnie zadane" - mówił papież w czasie spotkania z katechetami we Wrocławiu w 1991 roku.

Tymczasem dane są bardzo niepokojące. Wiarygodny wskaźnik dominicantes, czyli osób przychodzących do kościoła w każdą niedzielę, od lat 90., kiedy religia wróciła do szkoły, systematycznie spada. Zapytajmy uczciwie: dlaczego szkolne lekcje religii nie są w stanie zatrzymać ludzi odpływających z niedzielnej mszy i dlaczego nie wychowuje nowych pokoleń w taki sposób, by była to obowiązkowa i stała praktyka?

Jedna z przyczyn leży w tym, że katecheza w szkole stała się bardziej przekazem wiedzy niż wiary. To zresztą oczywiste, bo trudno jakkolwiek weryfikować czyjeś intencje i zaangażowanie w życie sakramentalne. Nie sprawdzają się tutaj nawet niesławne kartki z pieczątkami podbijanymi przy spowiedzi, bo zawsze można powiedzieć tylko to, co druga strona chce usłyszeć, i zyskać rzeczowy dowód na to, że uczestniczyło się w sakramencie pokuty.

Można zrobić sprawdzian ze znajomości Biblii, kartkówkę z Dziesięciu Przykazań, dokładnie odpytać ze znajomości sakramentów, ale to wszystko jest niewiele warte, jeśli dla ucznia ma takie samo znaczenie jak budowa pantofelka, stosowanie przydawek czy wzór skróconego mnożenia.

Recepta biskupa Rysia

Wypowiedź biskupa pochodziła z ubiegłorocznego Przystanku Jezus i była odpowiedzią na pytanie o religię w szkole. Mówił wtedy: "najważniejszym fragmentem katechezy jest ten, który przygotowuje człowieka do sakramentów: czyli do Eucharystii i do bierzmowania. Jestem przekonany, że ta katecheza nie powinna być w szkole. Ona się musi odbywać w środowisku, które jest środowiskiem wiary. Szkoła nie musi być środowiskiem wiary".

Zauważył również: "najpoważniejsza zmiana, jaka nas czeka, i ona się już dzieje gdzieniegdzie, ale nie powszechnie, polega na tym, żeby katechezę, która prowadzi do wtajemniczenia chrześcijańskiego, wyrwać ze szkoły i przenieść ją z powrotem do środowiska wiary, jakim jest parafia".

Według biskupa powinno się wyprowadzić ze szkoły ten element katechezy, w czasie którego dzieci i młodzież są bezpośrednio przygotowywane do sakramentów, i przenieść go do parafii. Byłoby to podejście rewolucyjne i nowatorskie względem obecnego, w którym całość nauczania religii i przygotowania do sakramentów odbywa się w murach szkoły. Przy czym obecność w kościele sprowadza się tylko do próby uroczystości przyjęcia sakramentu i samego wydarzenia.

Nie chodzi o to, że religia w szkole jest zła, ale że jest niewystarczająca. Jeśli ma być skuteczna, to nie może odbywać się w całości w środowisku, które ze swojej natury przeznaczone jest do przekazywania wiedzy. Tak jak państwowa oświata nie jest w stanie zastąpić rodziny w wychowaniu dziecka, tak szkoła nie może zastępować parafii w kształtowaniu jego wiary.

Nie wylewajmy dziecka z kąpielą i nie wyrzucajmy całkiem religii ze szkół. Zastanówmy się jednak, czy szkoła jest w stanie dać młodemu wierzącemu to, co przykład i obecność ludzi, którzy traktują serio swoją relację z Panem Bogiem i dają temu świadectwo.

Michał Lewandowski - redaktor DEON.pl, publicysta, teolog. Prowadzi autorskiego bloga "teolog na manowcach".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy naprawdę potrzebujemy katechezy w szkole?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.