Czy profesor duchowości zna się na mistyce?
Założyciela jezuitów posądzano o różne rzeczy, zarówno za życia jak i pośmiertnie, więc przyzwyczaiłem się do tego, że nie zawsze ma "dobrą reputację". Najczęściej krytyka ta podszyta była zazdrością bądź antykatolickimi sentymentami. W stan niedowierzania wprawiła mnie wypowiedź kierownika Katedry Teologii Duchowości, Wydziału Teologicznego UPJPII, który na pytanie: "Czy byli święci, którzy nie mieli żadnych mistycznych przeżyć?" odpowiedział: "Może św. Ignacy Loyola… Wydaje się, że był skrajnym racjonalistą. Choć dziś jezuici na podstawie różnych jego pism i listów stwierdzają, że być może miał jakieś doświadczenia wewnętrzne…" ("Czy każdy może wiedzieć więcej? Z ks. Prof. Janem Machniakiem rozmawiają Beta Legutko i Sławomir Rusin", "List", styczeń 2012).
Nawet wstępne zastrzeżenie, że jest to jedynie prywatna opinia, mająca charakter hipotezy, nie usprawiedliwia tak jednostronnej oceny założyciela jezuitów. Po pierwsze, nie tylko dziś, ale od samego początku towarzysze św. Ignacego widzieli w nim mistyka i o niektórych jego mistycznych przeżyciach wiedzieli. Była to zresztą wiedza wykraczająca poza "krąg wtajemniczonych", o czym mówią dokumenty historyczne. Po drugie, gdyby św. Ignacy był "skrajnym racjonalistą", to trudno zrozumieć, dlaczego w swoich pismach tak wiele miejsca poświęcał poruszeniom duchowym jako sposobowi rozeznawania woli Bożej, dlaczego zachęcał do wizualizacji jako metody kontemplacji biblijnej i dlaczego tak emocjonalnie przeżywał swoją bliskość z Bogiem, iż groziło to jego zdrowiu.
Bez cienia wątpliwości można powiedzieć - i jest to oficjalne stanowisko nie tylko jezuitów, ale papieży - że św. Ignacy z Loyoli był mistykiem. A jeśli ktoś potrafi się jeszcze poprawnie posługiwać takimi określeniami jak "racjonalista", to znając choć wyrywkowo żywot założyciela jezuitów i jego duchową doktrynę z pewnością stwierdzi, że nie był on żadnym "skrajnym" przypadkiem "racjonalisty" w habicie. Po prostu, uczucia równoważył głową, i nie twierdził, że wystarczy być świętym, żeby być bezmyślnym.
Żeby nie pozostać gołosłownym, albo stronniczym (w końcu sam jestem jezuitą) przytoczę opinię kardynała Paula Josefa Cordesa, teologa, filozofa, konsulatora różnych dykasterii Kurii Rzymskiej, który w wydanej właśnie przez wydawnictwo WAM książce "Zło dobrem zwyciężaj. Granice psychologii i moc wiary" napisał o założycielu jezuitów m.in.: "Ignacy był wielkim mistykiem i jednym z najwybitniejszych mistrzów życia duchowego. Ponadto decydującą rolę w zbliżeniu człowieka wierzącego do Boga odgrywał u niego moment doświadczenia: «czucie i smakowanie». Wreszcie jego poglądy wytrzymały próbę stuleci; ich znaczenie zbawcze rzeczywiście można poznać «po ich owocach»".
Mam nadzieję, że na papieskim uniwersytecie św. Ignacy z Loyoli będzie traktowany poważniej i bez antyjezuickich stereotypów. W przeciwnym wypadku można będzie założyć, że profesor duchowości nie zna się na mistyce bez względu na to czy lubi, czy nie jezuitów.
Skomentuj artykuł