Dialog z przeżyciami
Dialog społeczny, a raczej jego brak, stanowi newralgiczny punkt kryzysu, jaki obecnie przeżywamy. Uczciwy dialog może doprowadzić do porozumienia społeczeństwa.
Już nie pamiętam, o której godzinie i w jakim programie, w każdym razie pamiętam, że ów dialog w telewizji zaczął się od wielokrotnego powtórzenia "szanowni państwo". Widownia w studiu była zróżnicowana społecznie, wiekowo, pochodzeniowo i jak zwykle - zróżnicowana politycznie. Całość tej mozaiki układała się jednak w orła z koroną, tym bardziej że był to dzień zaczynający ostatni rok przed obchodami setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
Dialog w telewizji tego dnia miał być konkretny, dlatego udział w nim wzięli również przedstawiciele rozmaitych opcji politycznych, aktywnie działających aktualnie w naszym kraju. Motto tego dialogu stanowiło często cytowane zdanie Jana Pawła II, że wolność nie tyle jest jej posiadaniem, co raczej zadaniem.
No i tutaj zaczęły się wyboje związane z konkretnym sprecyzowaniem tego, na czym to zadanie polega i jak powinno się je realizować. Opinie były nie tylko różne, ale w pewnych kwestiach okazały się sprzeczne. "Szanowni państwo" zaczęli się dzielić między sobą, potem boczyć na siebie, coraz ostrzej wzajemnie krytykować, a na koniec rzucać na siebie oskarżenia i wyrazy potępienia.
Coraz więcej agresji było w ich wystąpieniach, a mikrofon coraz częściej był przetrzymywany przez kolejnych dyskutantów, odpierających polemiczne ataki z różnych stron sali. Kamery natomiast zaczęły się gubić, skacząc od twarzy do twarzy, których poczęło gwałtownie przybywać i chaos by objął niechybnie całe studio, gdyby nie poświęcenie moderatorów, którym szczęśliwie udało się opanować sytuację.
Część uczestników rozmowy straciła już pierwotny rozpęd i nie słuchała wcale kolejnych tyrad, część tylko czekała na swoje "pięć sekund", bo takie mieli wrażenie, sądząc po minach, że nie dano im szansy, aby się rozkręcić. Reprezentanci oficjalnych gremiów politycznych byli natomiast coraz bardziej zdenerwowani. Niektórym drżały ręce, niektórym i ręce, i wargi, nawet kiedy nic nie mówili.
Zdarzało się najczęściej, że początek czyjegoś wywodu słuchano w sposób ucywilizowany, w ciszy, ale to trwało tylko przez krótką chwilę, bo zaraz potem pojawiać się zaczynały głośne protesty i uszczypliwe uwagi, które czasem wywoływały gromki śmiech, a czasem zaś oburzenie sali.
"Trzeba odbudować polską własność, polski przemysł i polski handel" - głosił kolejny polemista, ale ktoś mu przygadał, że dziwne jest w takim razie, iż mając do tego po wielokroć okazję, do tej pory jeszcze z tego nie skorzystał. Ktoś dopowiedział głośno, że: "skorzystał, skorzystał" i śmiech jak prąd elektryczny przebiegł po zebranych.
Jego replika umknęła już niestety mojej uwadze, bo włączyła się, zupełnie jak automat, jakaś pani, która w przedziwny sposób złość wraz z uśmiechem miała wymalowane na twarzy. Słowa sypały się jej z ust jak lawina, płynęły jak wartki strumień, którego nie sposób było zatrzymać.
Apogeum stanowił wywód jakiegoś notabla, który się poczuł osobiście dotknięty przez wyrażoną wcześniej krytykę, tyle że ten pan z kolei nie grzeszył wymową i dodatkowo jeszcze rozpraszały go słowa rzucane w przestrzeń przez innych, raz z lewa, raz z prawa. Walcząc jak z rojem pszczół, które próbują go obsiąść, co chwilę tracił wątek i bez przerwy uciszał intruzów, powtarzając czasem żałośnie, a czasem gniewnie: "Niech pan mi nie przerywa" albo dla odmiany: "Ja pani nie przerywałem".
Ktoś z dyskutantów podsumował całe to spotkanie trafną uwagą, że tak właśnie jak ta dyskusja wygląda nasz narodowy dialog. "A miało być tak pięknie!" - chciało się dorzucić, widząc starania moderatorów i oczekiwania widzów takich jak ja.
Dlaczego dialog u nas nie domaga? Co zrobić, aby nie kończył się fiaskiem?
Zbyt wiele spraw pewnie poruszamy za jednym zamachem i wówczas z konieczności rozmowa jest rozstrzelona tematycznie, a ponieważ jest wiele wątków, nie ma możliwości pogłębienia żadnego, co kończy się często zniechęceniem, pomieszanym z poczuciem zniesmaczenia.
Sądzę też, że konieczne jest oddramatyzowanie całego spotkania, jeśli chodzi o ogólną jego aurę. Stosowanie zwrotu "szanowni państwo" jest właściwe, ale stanowczo nie wystarcza. Celem spotkań powinno być gruntowniejsze zrozumienie dyskutowanego fenomenu, a nie ściganie winnych i publiczne ich potępianie, zamieniając merytoryczną rozmowę w rozgrywkę partyjną, co jest oczywiście również możliwe do przeprowadzenia, ale wówczas ten cel powinien być wszystkim jasno ogłoszony.
Ze wszech miar należy unikać swego rodzaju "totalitaryzmu", to znaczy stosowania taktyki totalnego ataku i totalnej obrony, gdzie trzeba mieć zawsze i wyłącznie, i całkowitą rację i gdzie pod żadnym pozorem nie wolno przyznać się do popełnienia błędu ani też nie wolno zdobyć się na uznanie słuszności cudzego argumentu.
Nie można też dopuścić, aby dyskusja stała się swego rodzaju wolną amerykanką, gdzie rzeczowe argumenty zastępowane są przez sztuczki z zakresu socjotechniki, polując na szokujący gest lub słowo. Szczególnie jeśli to jest powiązane z argumentacją ad hominem, niszczy rozmowę i przekształca ją najczęściej w żenującą kłótnię.
Dialog staje się częścią brutalnej wojny ideologicznej, pogłębiającej podziały w społeczeństwie i co za tym idzie, czy chcemy tego, czy nie, bo powoływanie się na szczytne hasła niewiele tu zmienia, prowadzi to do osłabienia naszej wspólnoty narodowej i rzeczywistej siły państwa.
Kończąc, sądzę, że dialog społeczny, a raczej jego brak, stanowi newralgiczny punkt kryzysu, jaki obecnie przeżywamy. To paradoks, ale właśnie w nim, to znaczy w dialogu, należy upatrywać sukces albo klęskę podjętej transformacji społecznej. Uczciwy dialog może doprowadzić do porozumienia społeczeństwa, które jest pod wieloma względami zróżnicowane, ale posiada te same podstawowe cele i tę samą wspólną formułę kulturową ich realizacji. Nie ma innego sposobu budowania wspólnego dobra jak wspólne porozumienie.
W gruncie rzeczy chodzi o principium dotyczące wartości, a przede wszystkim szacunku dla prawdy i szacunku dla człowieka. Żeby to nie było ideowym frazesem, prawda powinna być weryfikowana przez istnienie rzeczywistej wolności wypowiedzi, a szacunek dla człowieka powinien się wyrażać rzeczywistą troską o konkretnych ludzi, szczególnie zaś tych, którzy są życiowo najbardziej zagrożeni, to znaczy najbardziej brakuje im warunków do prowadzenia godnego życia.
Skomentuj artykuł