Dlaczego księża się spóźniają?
Dostawca pizzy powinien pojawić się dokładnie o umówionej wcześniej godzinie (za co pewnie warto mu czasem podziękować). Ksiądz - nie. Bo, dzięki Bogu, nie pracuje w korporacji.
W częstochowskiej katedrze, w przeddzień zarówno Bożego Narodzenia, jak i Wielkanocy, spowiadamy wraz z Braćmi Kapucynami cały dzień. Łatwo się domyślić, że nie brakuje nam wtedy penitentów, a więc kolejki tworzą się jak na Jasnej Górze. Konfesjonałów w katedrze jest sześć, spowiada dwóch albo trzech kapłanów. W czasie jednej takiej spowiedzi do siostry zakrystianki, która szykowała świąteczne dekoracje, podeszła pani i powiedziała mniej więcej tak: "Siostro, proszę zawołać jeszcze jednego księdza, bo są bardzo duże kolejki". Siostra, opowiadając nam później z radością o tej skądinąd bardzo logicznej prośbie, zauważyła celnie - to jest tak jak w markecie: gdy przy kasach robią się duże kolejki, wtedy w głośnikach słyszymy komunikat, że np. "Ania proszona jest do kasy numer dwa".
No właśnie, tylko Kościół to nie supermarket. W naszych coraz szybszych czasach zaczynamy i od Kościoła wymagać tego fast. Żeby był sprawny, sympatyczny i szybki. Żeby takie były Msze święte i kazania. Sprawne, sympatyczne i szybkie. I na pewno nic w tym złego, sam mówię raczej krótkie homilie. Pytanie, czy to istota Kościoła i jego liturgii? Czy patrzyliśmy kiedyś na długą kolejkę w konfesjonale jak na szansę pogłębienia rachunku sumienia i jeszcze lepszego przygotowania? Albo po prostu - że to okazja do modlitwy? Nieraz w przychodni pacjenci czekają na spóźniającego się lekarza. Owszem, zdarzy się wtedy grupa ludzi głośno wyrażających swoją dezaprobatę. Ale będzie też wielu milczących, którzy wiedzą, że lekarz nie potrafi przewidzieć, ile czasu potrzebuje, by pomóc poprzedniemu choremu. Żaden doktor nie zostawi pacjenta w połowie badania, usprawiedliwiając się, że właśnie rozpoczyna dyżur w drugiej przychodni.
Przyznaję - sam dużo się spóźniam. Nierzadko tylko i wyłącznie z własnej winy - to powód do pracy nad sobą. Ale częściej spóźniam się z duszpasterskiej konieczności. Dostawca pizzy powinien pojawić się dokładnie o umówionej wcześniej godzinie (za co pewnie warto mu czasem podziękować). Ksiądz - nie. Bo, dzięki Bogu, nie pracuje w korporacji, gdzie priorytetem jest system, a czas to faktycznie pieniądz, ale w Kościele, gdzie priorytetem od Boga jest drugi człowiek. Nie musi, ba - nie może być nastawiony na zysk i zwiększanie obrotów, ale ma być nastawiony na bliźniego, który chce Boga. I w konfesjonale, i w kancelarii, i w czasie kolędy. Tego czasu nie da się zamknąć w planie i schemacie.
Dlatego księża wciąż będą się spóźniać…
ks. Łukasz Połacik - pracuje w Wyższym Instytucie Teologicznym w Częstochowie, katechizuje w Szkole Plastycznej w Częstochowie, posługuje w Katedrze Częstochowskiej
Skomentuj artykuł