Dobre i złe milczenie

Dobre i złe milczenie
(fot. depositphotos.com)

Gdy ktoś czyni coś złego i nie możemy tego zatrzymać, protestujemy, wołamy do ludzi i do Boga, w chwilach bezsilności zaciskamy pięści i czekamy z nadzieją, że kamienie wołać będą lub podnosimy głos i rzucamy słowami na oślep. A może lepiej byłoby to przemilczeć?

Milczenie bywa dobre i złe. Niekiedy jest postawą szlachetną, innym razem tchórzostwem. Czasem jest wymowne i uzasadnione, a czasem jest zwykłym chowaniem głowy w piasek lub wyrazem skrywanej agresji.

DEON.PL POLECA




Według biblisty, ks. Stanisława Jankowskiego SDB, w każdym dialogu "milczenie pełni trzy podstawowe funkcje w ramach ludzkiego języka: stwarza przestrzeń dla słowa drugiego rozmówcy, umożliwia usłyszenie jego słowa, wreszcie pomaga w medytowaniu nad usłyszanym słowem" ("Biblijne podstawy dialogu", w: Pedagogia Christiana 2/26, 2010, s. 27-50). Przyznaję, że cenię milczenie, które stwarza przestrzeń do dialogu i umożliwia usłyszenie tego, co niewypowiedziane, bo zbyt trudne lub zawiłe. Nie zawsze jednak trzymam emocje na wodzy.

 

Cenzura i autocenzura

Milczenie może być wynikiem narzuconej nam przez kogoś cenzury, lub autocenzury, którą sami na siebie nakładamy z obawy przed konsekwencjami naszych słów. Cenzura zawsze charakteryzowała totalitarne systemy. Zawsze była milczeniem złym, bo wymuszonym. Autocenzura natomiast może być przykładem dobrego milczenia, gdy wstrzymujemy się od wypowiedzi, która mogłaby kogoś urazić lub zranić. Wówczas milczenie jest złotem jak mówi Psalmista: "będę pilnował dróg moich, / abym nie zgrzeszył językiem; / nałożę na usta wędzidło, / dopóki naprzeciw mnie jest występny" (Ps 39,2), bo występnego też trzeba szanować.

Gdy wielu fałszywie oskarżało Jezusa, najwyższy kapłan zapytał Go, co ma na swoją obronę. Z relacji Marka Ewangelisty wiemy, że Jezus milczał (por. Mk 14,60-61), gdyż jego słowa mogłyby wpędzić oskarżających w duże kłopoty, bo za fałszywe oskarżenia skazywano na karę przewidzianą dla oskarżonego.

Gdy jednak milczenie jest wynikiem autocenzury spowodowanej lękiem przed narażeniem siebie samego na przykre konsekwencje, to w takim milczeniu nie ma nic szlachetnego. Wolimy zamilknąć niż coś stracić: pozycję, przyjaciół, podwyżkę, czy po prostu rację. Takie milczenie doprowadza człowieka, prędzej czy później, do samotności. Przyjdzie w jego życiu czas, gdy znajdzie się w takiej sytuacji jak schorowany znad sadzawki Betesda.

Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: "Czy chcesz stać się zdrowym?" Odpowiedział Mu chory: "Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki…" (J 5,6-7a). Od człowieka, którzy przemilcza wszystkie niewygodne sprawy odchodzi nawet pies, zawstydzony tchórzostwem swojego pana.

Dobre milczenie to swego rodzaju zaparcie się siebie, aby ktoś inny mógł wyrazić swoje zdanie w sposób nieskrępowany, by czuł się bezpieczny i wiedział, że nic mu z mojej strony nie grozi, nawet jeśli mam odmienne zdanie. Nie skrzyczę go, nie zwymyślam, nie będę chciał mu zaszkodzić ani nie będę go pouczał. A jeśli chce, powiem mu chętnie jak wygląda ta sama kwestia z mojej perspektywy. Jeśli chce i jeśli zapyta.

 

Nie krytykuj kogoś, kogo nie kochasz

A co z upominaniem błądzących? Czy też powinniśmy milczeć, gdy ktoś rani słowami lub niegodnie postępuje? Najlepszym sposobem upominania jest metoda, jaką stosował jeden z jezuitów, rektor kolegium w Rzymie. Na spotkaniu z klerykami mówił:

"Dziękuję tym wszystkim, którzy przychodzą punktualnie na spotkania; dziękuje tym, którzy zostawiają po sobie porządek w auli; dziękuję również tym, którzy używają szczotki klozetowej w toalecie..." itd. Po czym dodał: "A także dziękuję tym, którzy tego nie robią, a zamierzają od tej pory zwrócić na te sprawy większą uwagę". Nie było w tym czuć żadnego sarkazmu, jedynie życzliwą troskę o wspólne życie. W sali zapanowało milczenie, bardzo dobre milczenie: osobista refleksja z odrobiną wstydu i zakłopotania, i oczywiście z wielkim podziwem dla formacyjnych umiejętności ojca rektora. Nigdy już nie musiał do tego wracać.

W rozdziale 12. Drugiej Księgi Samuela znajdujemy najpiękniejszą instrukcję upominania grzeszników. Szanowany przez króla Dawida prorok Natan opowiada mu historię o haniebnym czynie pewnego człowieka. Gdy król, głęboko poruszony tak ewidentną niesprawiedliwością, burzy się przeciwko okrutnemu mordercy, słyszy słowa Natana: "Ty jesteś tym człowiekiem!" (por. 2 Sm 12,1-7).

Dawid przepełniony żalem, poszcząc i leżąc na ziemi, modli się psalmem 51.

Zmiłuj się nade mną Boże, w swojej łaskawości (…)
Uznaję bowiem moją nieprawość,
A grzech mój jest zawsze przede mną… (Ps 51,3a. 5).

Prorok Natan był przyjacielem Dawida i kochał go. Krytykowanie kogoś, kogo uważa się za wroga nie jest ani biblijne ani skuteczne. Pochylając się nad Pismem Świętym zadałem sobie jedno pytanie: Czy mam milczeć wobec zła i niesprawiedliwości, gdy nie potrafię kochać grzesznika i mówić jak Natan, albo tak jak mój były rektor z kolegium w Rzymie? Nie jest to dla mnie pytanie retoryczne i liczę na to, że dla czytelnika też nie będzie. Mówić czy milczeć?

Wojciech Żmudziński SJ - przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, a w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni. Obecnie pracuje w Kurii Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego

socjusz przełożonego Prowincji Wielko­polsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, współpracownik portalu DEON.pl oraz Jezuici.pl. Opublikował między innymi: Niebo jest w nas; Miłość większa od wiary; Pogromcy zamętu; Ro­dzice dodający skrzydeł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dobre i złe milczenie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.