Droga do dojrzałości prowadzi przez góry

Kadr z filmu "Osiem gór". Fot. Materiały dystrybutora

2 czerwca na ekrany kin wejdzie "Osiem gór". "Niezwykła pochwała wolności i opowieść o odnajdywaniu siebie", "Into the Wild 2.0", "Wielkie kino, lepszego filmu w tym roku nie widziałem" - to tylko niektóre z wypowiedzi krytyków, którymi chwali się dystrybutor. Czy film rzeczywiście jest tak dobry?

Na przedpremierowy seans "Ośmiu gór" wybrałem się, nie mając wielkich oczekiwań (doświadczenie nauczyło mnie, że do współczesnego kina należy podchodzić z dozą ostrożności). Wysoka ocena na Filmweb (7,7) i intrygujący zwiastun dawały jednak nadzieję. Sala była pełna. Żadnego popcornu i siorbania. Na ekranie obraz w starym dobrym formacie 4:3 i dbałość o szczegóły. Już od pierwszej sceny, w której narrator i główny bohater opowiada, czym jest przyjaźń, a w kadrze pojawiają się rosnące obok siebie, zrośnięte korzeniami modrzewie. Chociaż warsztatowo "Osiem gór" to majstersztyk, to właśnie warstwa przekazu jest w tym filmie najważniejsza.

"Osiem gór" Felixa Van Groeningena i Charlotte Vandermeersch to podzielona na coś w rodzaju rozdziałów (nie są one tak widoczne jak w "Into the Wild" ale da się je wyczuć) historia dwóch mężczyzn, Pietro i Brunona, którzy poznają się w dzieciństwie. Rodzice Pietro, wykształceni mieszkańcy Turynu, wynajmują letni dom w niemal wyludnionej alpejskiej wsi, w której jedynym dzieckiem jest rówieśnik ich syna - Brunon. Nie trzeba długo czekać, by chłopcy się zaprzyjaźnili. Zaczynają spędzać ze sobą każdą wolną chwilę, bawią się, odkrywają nowe miejsca, wychodzą w coraz wyższe partie gór. Ta część filmu jest niczym sfilmowana powieść Marka Twaina. Sielankowa atmosfera trwa do momentu, w którym rodzice Pietro postanawiają zabrać Brunona do Turynu, by umożliwić mu naukę. Biologiczny ojciec chłopca, dotąd nieobecny, na wieść o tym, że syn zbliżył się do obcej rodziny, zabiera go siłą do siebie. Drogi przyjaciół rozchodzą się na wiele lat, by znów się przeciąć, gdy zmarły ojciec Pietro zostawia synowi w spadku - kupioną w ostatnich latach życia - górską chatę, a jego ostatnią wolą jest to, by Brunon ją odbudował. I tak dwaj przyjaciele spotykają się po latach. To początek kolejnej odsłony filmu.

Widzimy w niej dwóch dorosłych mężczyzn, po trzydziestce, którzy wciąż nie założyli rodziny (warto już teraz rozwiać wątpliwości i wyjaśnić, że relacja Pietro i Brunona nie ma nic wspólnego z romantycznym związkiem). O ile Bruno sprawia wrażenie silnego, zaradnego faceta, Pietro wciąż jest - jak sam przyznaje - człowiekiem, u którego granica między dorastaniem a dorosłością zatarła się nie wiadomo kiedy. Znamienne jest to, że "Osiem gór" to film, którego akcja rozgrywa się we Włoszech, kraju niemal słynącym z dojrzałych fizycznie mężczyzn, którzy nie opuścili domu rodziców, innymi słowy nie odpępowili się.

Myślę, że jest to pierwsza ważna "płaszczyzna" "Ośmiu gór". Żyjemy w świecie, w którym proces dorastania, dojrzewania, osiągania samodzielności znacznie się wydłużył. Rodzice obecnych 30-latków w ich wieku mieli już często kilkoro dzieci, własne mieszkanie lub dom. Dzisiaj wiele osób na progu dorosłości nie jest w stanie pozwolić sobie na stabilne, rodzinne życie. Nasze społeczeństwo (bardzo powoli ale jednak) zaczyna przypominać to włoskie, w którym samotne jednostki, niekoniecznie zbijające kokosy i często nie ze swojej winy, zaczynają stanowić widoczną jego część. "Osiem gór" ukazuje więc ważny problem społeczny, który do tej pory w kinie rzadko się pojawiał.

Na tym etapie historia Pietro i Brunona przypomina spóźnione, odebrane przez ich rodziców i okoliczności dorastanie. W przypadku Pietro była to samotność (chłopak był dorastającym w Turynie jedynakiem), u Brunona - przemocowe odebranie go opiekunom i skazanie na pracę, gdy był jeszcze dzieckiem. Można odnieść wrażenie, że bohaterowie "Ośmiu gór" symbolizują dwa braki współczesnych nastolatków (a często młodych dorosłych), którzy w kwestii relacji przeżywają deficyt, lub zaczęli swoją dorosłość zbyt wcześnie. Życie pokazuje, że bez zdrowych i bliskich relacji, "buforu" między dzieciństwem a dorosłością, człowiekowi może być bardzo trudno stać się dojrzałym i samodzielnym. Świat pod tym względem jest wyjątkowo brutalny (media społecznościowe i pandemia zrobiły już wystarczająco dużo zła, a ich gorzkie owoce zbieramy i będziemy zbierać przez lata).

Kolejną ważną "warstwą" filmu jest ukazanie procesu osiągania dojrzałości przez jego bohaterów. Choć obydwaj wkraczają w dorosłość, proces ten przebiega u każdego z nich inaczej. W tle ich historii znajdują się góry, nie tylko w sensie fizycznym, ale przede wszystkim metaforycznym. Są to "góry" symbolizujące ludzkie radości i zmagania, zarówno piękne jak i trudne chwile. Właśnie dlatego "Osiem gór" jest aż do bólu życiowym filmem. Śledząc losy Pietro i Brunona okazuje się, że osiąganie dojrzałości to długi i mozolny proces, który nie kończy się w wieku 30, 60 czy 80 lat, ale który może trwać całe życie. Każdy przechodzi go w swoim tempie, mając wokół takich, a nie innych ludzi. I nie ma w tym nic złego, po prostu tak jesteśmy skonstruowani.

Bardzo podoba mi się scena, w której Pietro i Brunon, spotykają się po długiej przerwie. Wokół panuje gęsta alpejska noc, obydwaj są już mocno wstawieni. Pietro rysuje w zeszycie okrąg i dzieli go przecinającymi się w jego centrum liniami. Tłumaczy, że to metafora życia, o której usłyszał od mądrego Tybetańczyka. Części koła symbolizują świat, "osiem gór", natomiast miejsce, w którym przecinają się linie, mityczny "dziewiąty szczyt, matkę wszystkich innych gór". Kto znajduje życiową mądrość? Ten kto stanął na "dziewiątej górze" czy ten, kto zdobył osiem pozostałych szczytów? Na to pytanie każdy z nich (i z nas) musi odpowiedzieć sobie sam.

"Osiem gór" to w końcu film o męskiej bliskości i przyjaźni, które świat odarł z normalności. Jacek Masłowski - psychoterapeuta pracujący w nurcie gestalt - tłumaczy, że wiele problemów współczesnych mężczyzn wynika z ich zamknięcia w nieprzepuszczających uczuć skorupach i ogołoceniu męsko-męskich relacji z bliskości, która w innych kulturach jest czymś normalnym (to pokłosie rewolucji przemysłowej i wojen, które oddaliły ojców od synów, wykształcając niepełny i zakłamany obraz męskości). W społeczeństwie, w którym męsko-męskie relacje ograniczają się wyłącznie do zależności kumpelskich, a słowo "przyjaźń" jest dla mężczyzn powodem raczej do wstydu niż do dumy, męska depresja nigdy nie będzie rzadkim zjawiskiem. Historia Pietro i Brunona przywraca zdrowej, męskiej przyjaźni normalność i właściwe w zachodnim społeczeństwie miejsce. "Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł" (Syr 6, 14).

Pisząc o obrazie Groeningena i Vandermeersch niewybaczalnym błędem byłoby ominięcie wątku gór. Film jest nimi nasycony i mówi ich językiem! Każdy kto kocha góry, będzie zachwycony rozmachem i zuchwałością, z jakimi twórcy produkcji zaklęli w obrazie ich piękno. Alpejskie lodowce, wodospady i przestrzeń, z którą igra kamera, to uczta dla oczu, którą dopełnia świetna muzyka szwedzkiego kompozytora Daniela Norgrena. Utwory z wydanego przez niego w 2015 roku albumu "Alabursy" brzmią w "Ośmiu górach", jakby zostały dla nich napisane.

"Osiem gór" zyskało miano "Into the Wild 2:0". Choć nie lubię takiego porównywania (nie da się w nim uniknąć wartościowania), w tym konkretnym przypadku jest ono zasadne. Obydwa filmy opowiadają o zdobywaniu mądrości przez ludzi wrażliwych i poszukujących sensu, a ich życiorysy skłaniają pozostałą część ludzkości do zadawania ważnych pytań i szukania odpowiedzi. Czy nie o to właśnie chodzi w naprawdę dobrych historiach?

 

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Droga do dojrzałości prowadzi przez góry
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.