Duchu, przyjdź. Jesteś tu potrzebny
Duchu, bez Ciebie nie ma o czym mówić na temat odnowy jedności w Kościele, między wyznaniami, o wyciąganiu ręki do tych, z którymi dzieli nas wszystko ani o pełnym, obfitym życiu. Przyjdź.
„Takich rekolekcji nikt się nie spodziewał” – to chyba najczęściej powtarzane zdanie podczas tegorocznego Wielkiego Postu. Rzeczywiście, nikt nie mógł się spodziewać, że zamiast nabożeństwa drogi krzyżowej albo tłumu podczas liturgii Wigilii Paschalnej w Triduum, będą transmisje live i nauka, jak w praktyce zorganizować Kościół domowy.
Trudno powiedzieć, że wychodzimy z izolacji z podniesioną głową. Po nowym filmie braci Sekielskich i ujawnieniu krycia i tuszowania pedofilii przez biskupa Janiaka, po aferze w kaliskiej kurii związanej z podpisywaniem lojalek przez księży łatwiej raczej o złość albo zwątpienie niż radość i poczucie jedności. Po ogłoszeniu odmrożenia nabożeństw i apelach przewodniczącego KEP do kończenia dyspensy bywa, że w rozmowach z księżmi słychać wyraźnie obawę: wrócą? Pandemiczne rekolekcje zmieniają się w niepewność, jak będzie wyglądał Kościół po czasach zarazy.
W takim stanie docieramy do Pięćdziesiątnicy.
To nie jest uroczystość ku czci
Na początku warto podkreślić: to nie jest uroczystość ku czci. To nie jest wspomnienie przełomowego punktu w dziejach chrześcijaństwa, stwórczego dla wspólnoty Kościoła. To zdecydowanie coś więcej – tak, jak przy każdym święcie, liturgia czyni nas uczestnikami tamtych wydarzeń. Przenosi nas do wieczernika, stawia nas obok apostołów zebranych „na tym samym miejscu”.
Sami być może przez ostatni czas nie byliśmy wszyscy fizycznie zebrani na tym samym miejscu, ale Skype, Zoom i FaceTime spełniały swoją rolę, gromadząc nas mimo wszystko. Dla wielu – chorych, w kwarantannie czy tych, którzy z obawy o zdrowie chcą dalej zostać w domu – to nadal jedyny kontakt z bliskimi i przyjaciółmi.
Wszyscy więc, tak jak apostołowie, możemy spodziewać się nadejścia "mocy z wysoka".
Naucz obcego języka
To pozamykanie ma oczywiście również głębszy wymiar. Zwraca na to uwagę abp Grzegorz Ryś, który wyjaśniając scenę z drugiego rozdziału Dziejów Apostolskich, za o. Ranierem Cantalamessą, podkreśla, że Pięćdziesiątnica nie wydarzyła się w językach ognia czy wichrze, ale w ludziach. Wszelkie zjawiska nadprzyrodzone oznajmiały, że Bóg chce działać z mocą, były znakami Jego obecności, ale prawdziwym przejawem działania Ducha było przede wszystkim to, co stało się z apostołami. Nie tylko wyszli z zamknięcia, w którym ukrywali się z obawy przed Żydami, ale zaczęli mówić obcymi językami – co ważniejsze, mówili w językach ludzi, którzy zgromadzili się przed wieczernikiem.
Apostołowie mogli głosić kerygmat („wielkie dzieła Boże”) po grecku – zostaliby zrozumiani przez wszystkich, których licznie wymienia w swoim opisie św. Łukasz. A jednak otrzymali ponadnaturalny dar, by mówić w językach swoich słuchaczy. „Jeśli chcesz mówić w czyimś języku, to znaczy, że chcesz myśleć jego wartościami, zrozumieć jego historię” – wyjaśnił to abp Ryś. Dzisiaj, kiedy wystarczy włączyć stosowną aplikację, żeby przetłumaczyć słowa na dowolny język, tym bardziej potrzeba spojrzeć na ten dar szerzej. Nie poprzestawać nawet na tym, co wspólne, ale grzeczne i formalne jak dawniej greka, a dziś angielski. Raczej otworzyć się na Drugiego i przyjąć go takim, jaki przychodzi. Wczuć się i wmyśleć w jego myślenie. Mówić jego językiem, a nie przygniatać sformułowaniami z własnego słownika. Cieszyć się z cieszącymi i płakać z płaczącymi. Dla Żydów być jak Żyd. Dla tych pod Prawem być jak ten, który jest pod Prawem. A dla tych spoza własnej bańki przekonań i światopoglądu? „Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych” (1 Kor 9, 22)
Duchu, przyjdź, bo bardzo tego potrzebujemy.
Spotkaj nas ze sobą
Duch przychodzi do apostołów pochodzących z kompletnie różnych światów. Do ludzi podzielonych przez swoje sympatie i antypatie, pochodzenie i stan majątku. Do zdrajców i tchórzy. Do ludzi, którzy jeszcze niedługo wcześniej kłócili się ze sobą o to, kto zajmie pierwsze miejsce przy stole. Jak zaznacza abp Ryś, Jezus w odpowiedzi na to przyjął pozycję niewolnika i umył im nogi. „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?” – spytał. „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi” – wyjaśnił. Do dziś tego nie rozumiemy.
Przyjście Ducha przyniosło jedność. Nie jednolitość – bo przecież nadal pozostali ludźmi z różnymi historiami i wrażliwością. Nawet niekoniecznie zgodę we wszystkich kwestiach. Idealnym przykładem jest Piotr i Paweł – dwóch ludzi, których różniło właściwie wszystko oprócz wyznawanej wiary. Rybak z Galilei, który, mimo kryzysów i zdrady, był z Jezusem od początku i wykształcony obywatel rzymski, który z kogoś, kto „zionął nienawiścią” w stosunku do chrześcijan, zmienił się w misjonarza i ewangelizatora. Później chociaż obydwaj byli pełni Ducha, zakładali wspólnoty, pisali listy i prężnie prowadzili młody Kościół, dzielił ich sposób myślenia w głoszeniu ewangelii i w podejściu do obrzezania – można to prześledzić w Dziejach Apostolskich. Jak mówi tradycja, mieli spotkać się jeszcze raz w Rzymie, niedługo przed śmiercią.
Truizmem będzie mówienie, że Kościół jest podzielony. Jest – dokładnie tak jak społeczeństwo jako takie. Ale Duch ma moc sprawić, że Piotr i Paweł mogą dojść do porozumienia, nie tracąc swoich przekonań – w imię Tego, który łączy ich obydwu.
Duch daje też odwagę i umiejętność stawania po stronie dobra. To On uczy odróżniać budowanie wspólnoty skupionej na Jezusie od fałszywej korporacji, której zależy wyłącznie na swoim imieniu. Uczy Ewangelii.
Duchu, sam wiesz, że Kościół tego wszystkiego potrzebuje.
Uzdrawiaj, ożywiaj i mów, że jesteś
Wszystko jednak zaczyna się od tego, że On przychodzi osobiście. Wyobrażam sobie, że wydarzenie w wieczerniku nie było masówką, która traktuje wszystkich jednakowo – raczej serce każdego z apostołów zostało poruszone i nagle razem zorientowali się, że, niezależnie od wszystkiego, od okoliczności, łączy ich nowe, nieznane wcześniej wspólne doświadczenie. Bardzo mocne. Na czym dokładnie polegało? Można tylko przypuszczać – każdy mógł mieć inne doświadczenie przyjścia Ducha Świętego. Czasem to grom z jasnego nieba, czasem lekki powiew, czasem fizycznie i psychicznie nie odczuwa się niczego.
Ale On przychodzi. „Wzywany czy niewzywany, Bóg się tutaj zjawi”. I działa nawet wtedy, kiedy sami tego nie czujemy. „Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26) – pisze św. Paweł o Duchu, który modli się w nas bez słów.
Co właściwie robi? O "najmilszym z gości" najładniej i najpełniej mówią hymny, którymi modli się Kościół, wzywając Ducha: Ojciec ubogich, Dawca darów mnogich, Światłość sumień, Słodkie orzeźwienie... Ale to przede wszystkim ten sam Duch, który wskrzesił Jezusa z martwych. Tak więc, nie tylko, jak pisze św. Paweł, "przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha" (Rz 8, 11). Duch ożywia także każdą śmierć, którą w sobie nosimy. Czujesz, że nie żyjesz? Czekaj na Niego, na Ducha Ożywiciela.
A przede wszystkim pamiętaj, że już w Tobie jest. Mamy go przez chrzest i w bierzmowanie. Włącza nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej i nagle z ludzi, którzy potykają się o własne nogi, stajemy się mistykami. „Bóg, który jest w nas sprawcą i chcenia, i działania, swoim delikatnym tchnieniem sugeruje postępowanie, wybory i decyzje. Dobrowolne poddanie się Powiewowi sprawia, że człowiek staje się bardziej sobą, wydobywa z siebie utajone w sercu bogactwo. Pod natchnieniem Ducha odkryjesz swoje prawdziwe możliwości” – pisze Paweł Kozacki OP w swojej książce „Szczęśliwe wariactwo”. A tego nie da się zatrzymywać dla siebie. Duch, kiedy ożywia, natychmiast wysyła dalej - tak, jak apostołowie, zgodnie ze słowami Jezusa, zaczęli iść na krańce świata i głosić Dobrą Nowinę, wbrew swoim ograniczeniom.
Duchu, bez Ciebie nie ma o czym mówić na temat odnowy jedności w Kościele, między wyznaniami, o wyciąganiu ręki do tych, z którymi dzieli nas wszystko ani o pełnym, obfitym życiu. Przyjdź.
Skomentuj artykuł