Grzeszny katolicki polityk za drzwiami kościoła
W Kościele od bardzo dawna zdarzało się niedopuszczanie do sakramentów nie tylko parlamentarzystów, gubernatorów, ale nawet cesarzy. Jednak czy wykluczenie trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim załatwia sprawę?
Trudno się dziwić fali protestów, jaka wezbrała po uchwaleniu nowego, szokującego prawa aborcyjnego w stanie Nowy Jork. Nic dziwnego, że miejscowy biskup katolicki Edward Scharfenberger określił ustanowione 22 stycznia br. przepisy jako skandaliczne, a kard. Timothy Dolan powiedział, że zatwierdzona błyskawicznie przez gubernatora stanu ustawa "narusza prawa najbardziej narażonych na zranienie". Szczerze mówiąc, nawet najostrzejsze słowa oburzenia i przerażenia wydają się w zaistniałej sytuacji za słabe i nieadekwatne. Wobec rangi sprawy można zrozumieć spontaniczne zainicjowanie petycji, sugerującej ekskomunikowanie gubernatora.
W tym samym czasie w Irlandii głośna jest sprawa członka irlandzkiego parlamentu, któremu 4 stycznia br. podczas Mszy św. pogrzebowej odmówiono udzielenia Komunii św. Polityk ten, deklarując się jako zwolennik ochrony życia od poczęcia, przyznał w wywiadzie, że w ubiegłym roku poparł w głosowaniu uchylenie zakazującej aborcji poprawki do konstytucji. Przypomniał również, że w 2015 zagłosował za legalizacją małżeństw homoseksualnych w Irlandii.
Flamandzki malarz Antoon van Dyck (1599-1641) namalował obraz przedstawiający rzadko wspominane wydarzenie. Dzieło przedstawia św. Ambrożego, który stanowczym gestem zatrzymuje cesarza Teodozjusza, usiłującego wejść do katedry w Mediolanie. Co skłoniło świętego biskupa do tak drastycznej decyzji, aby nie pozwolić władcy na udział we Mszy św.? Chodzi o wydarzenia z roku 390. Na rozkaz Teodozjusza doszło do masakry w Tesalonikach. Ambroży napisał do niego list, w którym nie tylko wyrażał żal i oburzenie, nie tylko napominał, ale również nakazywał cesarzowi podjęcie pokuty za ten grzech. Teodozjusz to zalecenie zlekceważył, dlatego gdy próbował wejść do świątyni, przekonał się, że drzwi blokuje osobiście biskup. "Nie ośmielę się złożyć Ofiary, jeśli ty będziesz chciał w niej uczestniczyć. Bo czyż to, czego nie wolno winnemu przelania krwi jednego niewinnego, wolno winnemu przelania krwi wielu? Nie sądzę" - oświadczył święty duszpasterz i nie ugiął się, póki władca nie okazał skruchy i nie odbył publicznej pokuty. Jak podają historycy, rozgrzeszenie Teodozjusz otrzymał dopiero na Boże Narodzenie.
Jak widać, w Kościele od bardzo dawna zdarzało się niedopuszczanie do sakramentów nie tylko parlamentarzystów, gubernatorów, ale nawet cesarzy, jeśli ich grzech był ciężki, jawny, publiczny i trwali w nim z uporem.
Istotą zarówno ekskomuniki, jak i odmowy udzielenia Komunii świętej, jest wykluczenie ze wspólnoty. Kanon 915 Kodeksu Prawa Kanonicznego mówi wyraźnie: "Do Komunii świętej nie należy dopuszczać ekskomunikowanych lub podlegających interdyktowi, po wymierzeniu lub deklaracji kary, jak również innych osób trwających z uporem w jawnym grzechu ciężkim". Jednak historia św. Ambrożego i cesarza Teodozjusza świetnie pokazuje, że prawdziwy kłopot nie tkwi w tym, jak skutecznie kogoś usunąć z grona wierzących i praktykujących, lecz w tym, w jaki sposób z powrotem go do wspólnoty wiary włączyć.
Kard. Timothy Dolan, reagując na sugestie ekskomunikowania gubernatora stanu Nowy Jork, przytomnie zauważył, że to nie rozwiązuje problemu. "Trudno zaprzeczyć temu, że politycy, którzy prywatnie chcą być praktykującymi katolikami, a jednocześnie angażują się w tworzenie ustaw stanowiących zagrożenie dla ludzkiego życia i ładu moralnego, składają antyświadectwo, które w Kościele odczuwamy bardzo boleśnie" - napisał kilka lat temu o. Jacek Salij OP. Rzecz w tym, aby w sytuacji, w której odwołanie się aż do tak ostrych środków, jak wykluczenie, okazało się konieczne, nie tylko od razu otworzyć przed nimi drogę powrotu, ale również pomóc im na nią wejść. Nie przymusem, presją, groźbą, ale miłosierdziem i przykładem życia zgodnego z nauczaniem Kościoła. Brzmi to może podniośle, ale o to naprawdę o to chodzi. Z listów św. Ambrożego wiadomo, że czuł wielki żal, iż nie zdołał zapobiec złu, do którego doszło, przez skuteczniejszą formację cesarza. Wcale nie odczuwał satysfakcji, że zamknął przed nim drzwi świątyni i pozbył się siejącego zgorszenie polityka. Bo nie taka jest przecież misja pasterza w Kościele. Chodzi o prowadzenie do wspólnoty, a nie o wykluczanie z niej.
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI
Skomentuj artykuł