Jacy powinni być spowiednicy według papieża?
Ksiądz, który krzyczy na penitenta, wymyśla mu, stawia dziwne pytania, nie jest dobrym pasterzem lecz sędzią, biednym chorym człowiekiem wyrządzającym ludziom wiele zła.
Gdy św. Paweł apeluje, by radować się w Panu, mówi "zawsze radujcie się", a to znaczy, że również w Wielkim Poście. Tego roku mamy szczególny powód do wielkopostnej radości. W Środę Popielcową Franciszek rozesłał świadków Bożej miłości.
W przeddzień tego wydarzenia, w słowie skierowanym do kapłanów zebranych w Pałacu Apostolskim, przypomniał że Kościół jest Matką, która przyjmuje każdego, przygarnia i miłuje grzesznika, nie mówi "za karę masz odmówić taką czy inną modlitwę albo odbyć pielgrzymkę".
Dla Kościoła spowiedź to nie sąd, który skazuje lecz "sąd", który usprawiedliwia. Pokuty nie powinno odbierać się jako kary, lecz jako okazję do wyrażenia Bogu naszej wdzięczności i radości? Dlaczego w wielu wypadkach tak tego nie przeżywamy?
W swoim krótkim wystąpieniu Papież zachęca Misjonarzy Miłosierdzia, by reprezentowali swoją posługą Kościół będący troskliwą Matką i aby byli autentycznymi ojcami dźwigającymi ciężary słabszych, by nie osądzali, nie byli surowi lecz współczujący, dyskretni. "Jeśli nie czujesz się ojcem, to nie idź do konfesjonału" - mówi.
W wypowiedzi papieża nie zabrakło osobistego świadectwa. W kilku zdaniach wspomina spowiedź, która zmieniła kierunek jego życia. "Nie pamiętam, co ksiądz mi powiedział, wiem tylko, że się uśmiechnął". W spowiedzi nie tylko słowa, ale i gesty są bardzo ważne. Nieraz uśmiech spowiednika może uczynić więcej niż jego nauka.
Spuszczone oczy penitenta często znaczą więcej niż wyznany słowami żal. Spowiednik powinien to dostrzegać. Sam gest przyjścia do spowiedzi oznacza, że penitent chce coś z siebie zrzucić, nawet jeśli nie potrafi tego wyznać. Trzeba to odczytać, zrozumieć, bo nieraz wstyd utrudnia wyznanie grzechów. "Wstyd to uczucie intymne, które ma wpływ na życie osobiste i wymaga ze strony spowiednika postawy szacunku i wsparcia" - mówi Franciszek.
"Nie uda nam się doprowadzić owcy zagubionej do owczarni za pomocą klucza osądzenia, lecz świętością życia" - kontynuuje Papież. "Świętość karmi się miłością" - dodaje. Ksiądz, który krzyczy na penitenta, wymyśla mu, stawia dziwne pytania, nie jest dobrym pasterzem lecz sędzią, biednym chorym człowiekiem wyrządzającym ludziom wiele zła. W tych słowach Papieża odczuwam wielką troskę o każdego grzesznika, jako o człowieka, który przede wszystkim potrzebuje doświadczyć miłości.
Pokutny charakter Wielkiego Postu kojarzył mi się w dzieciństwie z pątnikami idącymi boso i biczującymi się do krwi, ze słowami księdza posypującego głowy wiernych popiołem "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz", z drewnianymi kołatkami zamiast dzwonków, z wyrzeczeniami i zakazem chodzenia na dyskoteki.
Wymyślone na okazję postu dodatkowe umartwienia wydawały mi się zawsze nieco sztuczne i często postanawiałem, że w Wielkim Poście będę pogodnie i z miłością znosił codzienne zmartwienia, czyli naturalne umartwienia, które samo życie przynosi. W tym roku też mam takie postanowienie.
Czasem uda się ze spokojem naprawić jakąś trudną relację, dodać komuś otuchy nie myśląc o sobie, zrezygnować z walczenia o swoje i cieszyć się z tego, że czyjeś, a nie moje jest na wierzchu. Znalazłem w tym niezawodny sposób na przeżywanie radości. Czyż nie przynosi radości pokonywanie samego siebie? Czyż nie cieszy odnoszenie zwycięstw nad własnym egoizmem? Któż nie odczuwa wewnętrznej radości, gdy może sobie powiedzieć: Odniosłem zwycięstwo! Udało się, z Bożą łaską, pokonać lęk, zmienić wroga w przyjaciela, a z przełożonym znaleźć wspólny język.
Papież wysyłając Misjonarzy Miłosierdzia daje kapłanom wielkie zadanie niesienia nam grzesznikom jeszcze większej radości. Nic nie musimy naprawiać, by Bóg odpuścił nam winy. Niczym nie musimy zasługiwać na Bożą miłość. Ta Dobra Nowina w Wielkim Poście, przeżywanym przez przeszłe pokolenia w pokutnym smutku i przykrych umartwieniach, to niewyczerpane źródło szczęścia. Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy i żaden grzech tego nie zmieni.
Przydałby się jeszcze jeden ciepły apel Franciszka zachęcający penitentów do przeżywania sakramentu pojednania w duchu radości. O pogodnej spowiedzi i doświadczeniu bycia usprawiedliwianym przez spowiednika pisałem na portalu DEON.pl dwa lata temu.
To niezwykłe doświadczenie, gdy wstając od konfesjonału uświadamiam sobie, że moje zadłużone konto napełnił Bóg miłością, że moje dziurawe serce znowu bije pragnieniem podobania się Chrystusowi. A wszystko to gratis.
Każdy chrześcijanin wstający od konfesjonału powinien stać się misjonarzem Bożego miłosierdzia i za pokutę opowiadać życiem o Bożej miłości, której doświadczył.
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
Skomentuj artykuł