Jak nie mówić o pedofilii?
W polskich mediach znowu wrze po kolejnej, kontrowersyjnej, wypowiedzi jednego z biskupów na temat przyczyn pedofilii. Warto więc przypomnieć, co wiemy na temat pedofilii, żeby prywatnych opinii takiego bądź innego hierarchy nie zrównać z nauczaniem Magisterium Kościoła.
Po pierwsze - pedofilia jest zjawiskiem społecznym i nie istnieje typowy profil pedofila. Pochodzą oni ze wszystkich warstw społecznych i mają różne wykształcenie. W Kościele spotkać ich można nie tylko wśród diakonów, księży diecezjalnych i zakonnych, ale również wśród biskupów.
Wśród wszystkich duchownych dopuszczających się nadużyć seksualnych wobec nieletnich, prawdziwi pedofile - a więc osoby o wyłącznym zainteresowaniu seksualnym dziećmi stanowią mniejszość. Choć jest ich najmniej, mają na "swoim koncie" najwięcej ofiar. Po drugie, etiologia pedofilii do dzisiaj pozostaje niewyjaśniona. Większość specjalistów zajmujących się tą problematyką optuje za poglądem, że pedofilia charakteryzuje się etiologią wieloczynnikową, która obejmuje trzy obszary uwarunkowań: biologiczne, kulturowe i psychiczne.
Zwolennicy prostych rozwiązań złożonych problemów uwielbiają hipotezy jednoczynnikowe. W ich mniemaniu przyczyną pedofilli w Kościele jest celibat, homoseksualizm, represyjna etyka seksualna Kościoła. Z kolei, niektórzy biskupi - myślący w podobnie uproszczony sposób - przyczynę pedofilii widzą jedynie poza Kościołem w permisywnej kulturze, gender i feminizmie.
Warto więc powtórzyć, że sprowadzanie wszystkich przyczyn czynów pedofilnych wśród duchownych do ich osobistej psychopatologii nie tylko nie wyjaśnia popełnionych przez nich przestępstw, ale grozi powtarzaniem starych błędów. Bez uwzględnienia czynników kulturowych, w tym przypadku związanych z funkcjonowaniem struktury instytucjonalnej Kościoła, spłycamy problem wykorzystania nieletnich i nie oddajemy sprawiedliwości ofiarom.
Wystarczy pobieżna znajomość ewolucji Prawa Kanonicznego, albo dekretów synodalnych i soborowych, aby się przekonać, że Kościół zmagał się z problemem duchownych wykorzystujących nieletnich na długo zanim pojawiła się pornografia, feminizm i nauki gender.
Jeśli prawdą jest, że taki ksiądz, jakie społeczeństwo, to prawdą również jest, że zarówno w społeczeństwie jak i w Kościele nieadekwatnie radzimy sobie z problemem ochrony dzieci przed krzywdą ze strony dorosłych. Nie pomożemy im jednak, jeśli zło będziemy zawsze widzieli jedynie w cudzych szeregach. Warto pamiętać o mądrej przestrodze: "kiedykolwiek osoba nieletnia jest seksualnie wykorzystywana, czyjeś oczy są zamknięte".
Skomentuj artykuł