Jak to pojąć - Boże Narodzenie w Japonii
Od pierwszego dnia mojego pobytu w Japonii wszędzie byłem witany świątecznie przystrojonymi choinkami.
Oczywiście, mają one pochodzenie komercjalne, co do tego nie mam wątpliwości, dlatego jest ich najwięcej w sklepach i wielkich domach towarowych. Oczywiście są one również zaordynowane przez władze administracyjne wielkich i małych municypiów. Jasne jest dla mnie, że nie stanowią one uroczystego wyznania wiary chrześcijańskiej - nawet te choinki domowe. Wiem, że nie towarzyszy im czytanie Biblii, czy pójście do kościoła na pasterkę. Zdaje sobie sprawę, ze wszędzie obecny St.Claus, czyli nasz św. Mikołaj który rozdaje prezenty i jest przyjmowany radośnie przez miejscowa populacje nie skłoni nikogo do modlitwy, a tym bardziej do zmiany religii, ale mimo wszystko, również z punktu widzenia fenomenu religijności jest to zadziwiające.
Zadziwiające, że tyle sympatii a nie tylko oficjalnej kulturalnej tapety posiada Christmas, jak tu się mówi. Zadziwiające, że wiesza się nie tylko ozdoby, ale nawet na wielkich reklamowych ogłoszeniach umieszcza się słowo "Christmas", a radio którego właśnie słucham zapowiada rożne christmasowe atrakcje, tym bardziej, że w tym roku oprócz soboty i niedzieli, również wigilijny poniedziałek jest dniem wolnym od pracy, bo są to urodziny cesarza. Zadziwiające, że w protestanckim przedszkolu w pokazie jasełek na które byłem zaproszony brały udział nie tylko dzieci chrześcijańskie, a ich rodzice obecni na przedstawieniu bardzo się tym radowali, gdyż był to dla nich przywilej i powód do dumy. Dziwny jest ten kraj, dziwne społeczeństwo - już całą godzinę radio Tokio nadaje program "Christmas songs". Oczywiście nie robią tego wbrew gustom i oczekiwaniom słuchaczy - nie przeszkadza im bynajmniej, że pieśni śpiewane są po angielsku. Chyba ich nie nudzą skoro nie jest to program jedyny, ale jest ich sporo.
Dziwnie się czuję w tym zlaicyzowanym kraju, jak mi to zapowiadano przed przyjazdem. Nikt ich przecież nie zmusza do pielęgnowania bożonarodzeniowej tradycji - ani misjonarze, (którzy dzisiaj w kościele katolickim Japonii stanowią gatunek niemal wymarły), ani zwycięzcy Amerykanie, którzy dawno już zapomnieli o tym zwycięstwie, a wiec kto? Oni sami bo oczywiście "Christmas" jest doskonały aby go wykorzystać komercyjnie. Oni sami - bo nobilituje to w jakiś sposób społeczeństwo japońskie dając wymiar otwartości jego kulturze na wymiar globalny współczesnego świata. Oni sami - nie wiem czy nie zostanie to odebrane jako przejaw skrzywienia zawodowego gdy powiem, że istnieje w Japonii spory kapitał sympatii do chrześcijaństwa jako odblask świętości plejady świętych misjonarzy jak na przykład Franciszka Ksawerego i Maksymiliana Kolbe. Może dlatego również wydaje się, że są oni bliżsi tradycji chrześcijańskiej i wartości chrześcijańskich, również - bliżsi od zlaicyzowanego społeczeństwa Europy Zachodniej, które boi sie choinek w szkołach i miejscach publicznych i lubuje się w urządzaniu kpin ze św. Mikołaja, rugując nawet Boże Narodzenie z języka codzienności i zastępując tę nazwę jakimiś językowymi, czy kulturowymi dziwolągami.
Skomentuj artykuł