Jesteście osobami LGBT, a nie ideologią
Postawmy na empatię i patrzmy szerzej. Czy to się komuś podoba, czy nie – osoby nieheteroseksualne istniały, istnieją i będą istnieć. Również w Kościele.
Auschwitz nie spadło z nieba
W styczniu tego roku Marian Turski, były więzień Auschwitz, w przemówieniu z okazji 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, opisał, jak w przedwojennych Niemczech narastał antysemityzm. Najpierw zabroniono siadać Żydom na konkretnych ławkach. „Można powiedzieć: nieprzyjemne, nie fair, to nie jest OK, ale w końcu jest tyle ławek dookoła, można usiąść gdzieś indziej, nie ma nieszczęścia”. Później, stopniowo, ograniczenia pojawiały się w kolejnych przestrzeniach. Drobnych, niemal niezauważalnych. Ale, krok za krokiem, drobiazgi stawały się realnymi utrudnieniami, utrudnienia – dyskryminacją, której już nie dało się zatrzymać.
A społeczeństwo zaczęło przyzwyczajać się do takiej narracji:
"Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć, że można kogoś stygmatyzować, że można kogoś wyalienować. I tak powolutku, stopniowo, dzień za dniem ludzie zaczynają się z tym oswajać – i ofiary, i oprawcy, i świadkowie, ci, których nazywamy bystanders, zaczynają przywykać do myśli i do idei, że ta mniejszość, która wydała Einsteina, Nelly Sachs, Heinricha Heinego, Mandelsonów, jest inna, że może być wypchnięta ze społeczeństwa, że to są ludzie obcy, że to są ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie. To już jest straszne, niebezpieczne. To jest początek tego, co za chwilę może nastąpić.”
Czy to przesadna analogia z tym, co dzieje się obecnie? Pomyślmy, ile trzeba było czasu, żeby przejść od wielkich słów o wartości rodziny do jawnie agresywnych sformułowań w stylu: „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza”, „to nie ludzie, to ideologia” aż wreszcie do „ci ludzie nie są równi ludziom normalnym” i „idiotyzmów o jakichś prawach człowieka, czy jakiejś równości”? Co przyniesie kolejny dzień albo tydzień? Jaki jest poziom napięcia w społeczeństwie?
Oczywiście ci, którzy wypowiedzieli te zdania, zarzekają się, że zostały one wyjęte z kontekstu, a oni sami źle zrozumiani. Odpowiadają, że „chodzi o ideologię, a nie o ludzi”. Ale co to konkretnie oznacza? Hasła o „ideologii LGBT” nie da się usłyszeć inaczej niż w odniesieniu do konkretnych osób. Bo ten skrótowiec sam w sobie oznacza ni mniej, ni więcej, ale właśnie to: lesbijki, gejów, biseksualistów i osoby transpłciowe. (Na marginesie: dla pełnego obrazu należałoby raczej mówić o LBGT+ czy LGBTQ – odsyłam do wypowiedzi seksuologów i psychologów.) Nie mówimy o zawieszonych w próżni abstrakcjach, ale o części obywateli.
Kim jest „ideologia”?
W ferworze „walki z ideologią”, łatwo też zapomnieć o kilku jej odsłonach.
Może mieć twarz ludzi, którzy żyją mierzą się z czymś, co jest obce przedstawicielowi heteroseksualnej większości – ze stresem mniejszościowym. Tak wyjaśnił to zjawisko w jednym z wywiadów m. in. Bartosz Grabski, psychiatra i seksuolog: „Powiedzmy, że mówimy o młodym homoseksualnym chłopaku mieszkającym w gminie, która właśnie zadeklarowała się jako strefa wolna od LGBT. Do tego ten chłopak codziennie słyszy z telewizora, że jest «tęczową zarazą», przy rodzinnym stole – że «geje to pedofile», a od rówieśników: «Ty cioto, pedale». Być może ktoś już mu rozbił jajko na głowie albo uderzył kamieniem. Jednym słowem, jest to osoba, która doświadcza stale różnych form przemocy: fizycznej, werbalnej, psychicznej. Żeby odczuwać skutki stresu mniejszościowego, nie musi jej zresztą doświadczać osobiście. Wystarczy, że słyszy na przykład o koledze, który został pobity, czy koleżance, która została wyśmiana przez lekarza.”
Może być więc człowiekiem z zaburzeniami lękowymi czy depresją. Na nią osoby LGBT są bardziej narażeni niż osoby heteroseksualne: połowa z nich miała objawy depresji. Prawie 70% (!) myślało o odebraniu sobie życia.
Może być też nastolatkiem, który spróbuje popełnić samobójstwo, bo rodzice będą go "leczyć" z homoseksualizmu. Albo koledzy w klasie – karmieni medialnym przekazem – będą wyzywać go od „pedałów”. Albo będzie słyszał zewsząd, że jest nienormalny. I naprawdę nie musi wyłapać tego niuansu między przemocą werbalną w stosunku do niego jako osoby LGBT, a krytyką ideologii.
Może być też kimś, kto zwyczajnie ma dość życia w lęku – bo musi uważać, jak inni ocenią jego zachowanie i czy przypadkiem nie zaczął już „obnosić się” - cokolwiek to znaczy - ze swoją orientacją. „Wyobraź sobie prostą scenę. Jesteś osobą homoseksualną i siedzisz w parku z kimś, kto jest ci bliski. Chłopak z dziewczyną mogliby całować się albo obejmować. A ty musisz kontrolować się cały czas, żeby nie pójść o krok za daleko. Bo co jeśli zobaczy was grupa napakowanych mężczyzn, tych, którzy krzyczą o «zakazie pedałowania» i rzucają kostką brukową na manifestacjach? (…) Siedzisz na ławce i nie jesteś kimś, kto chce okazać czułość bliskiemu. Chcąc, nie chcąc, stajesz się propagatorem - tylko weź to, proszę, w cudzysłów - «ideologii LGBT». Zamachowcem przeciw rodzinie. Dla ciebie samego już nie ma miejsca. A przecież jesteś nadal tym samym człowiekiem, co wcześniej. I chciałbyś po prostu wziąć za rękę, objąć albo pocałować kogoś, kogo kochasz” – tak opowiadał mi bohater tekstu „Nie będziesz się obnosił”.
Zmierzam tylko do jednego: będąc w społecznie uprzywilejowanej pozycji, postawmy na empatię i patrzmy szerzej. Czy to się komuś podoba, czy nie – osoby nieheteroseksualne istniały, istnieją i będą istnieć. Czy istnieją stosowne przepisy, czy nie, będą zakładać rodziny. W każdym środowisku, również w Kościele.
Tęczowe siostry, tęczowi bracia
O tym, jak ogromną kontrowersją jest takie stanowisko, przekonaliśmy się po zeszłorocznym numerze „Magazynu” pt. „Tęczowe siostry, tęczowi bracia”. Oddaliśmy tam głos katolickiemu gejowi („Nie będziesz się obnosił”) i matce osoby nieheteroseksualnej (Szymon Żyśko w świetnym wywiadzie z Irminą Szałapak). Numer wywołał burzę wśród komentatorów. Nie było to dla nas zaskoczeniem, chociaż, tak naprawdę, nie powiedzieliśmy tam nic rewolucyjnego – zresztą jednym z artykułów była synteza nauczania Kościoła na temat osób LGBT („Co Kościół mówi o osobach LGBT? Nic i wiele zarazem”). Zależało nam na tym, żeby stanąć obok ludzi, którym przypięto wtedy etykietkę „tęczowej zarazy”.
Głosy oburzenia dotyczyły – jak zwykle – mniej więcej tego samego: promujemy grzech. Pomijając już nietrafione określenie „promowania”, komentatorzy po prostu oczekiwali raczej jasnego napiętnowania.
Tylko czy retoryka uderzania w kogoś jego grzechem naprawdę powinna być pierwszym skojarzeniem z Kościołem? Czy dialog będzie wtedy prawdziwym dialogiem? „Jeśli chcemy okazywać ludziom szacunek i traktować ich poważnie, to nie możemy bez przerwy bębnić o tym samym. Człowiek się od tego powtarzania nie zmienia. Spójrzmy na Ewangelię. Gdy Jezus spotyka Zacheusza, zwierzchnika celników, człowieka bardzo bogatego, nie poucza go, nie moralizuje. Jego słowa brzmią zaś tak: «dziś muszę się zatrzymać w twoim domu» (Łk 19, 5b), czyli mówi: chcę być u ciebie, jestem z tobą” – mówił Maciej Biskup OP w wywiadzie dla miesięcznika „Znak”.
Nie, nie chodzi o pozbycie się pojęcia grzechu z katolickiego słownika. Ale w ocenianiu innych – ludzi, zawsze ludzi – lepiej zmniejszyć gorliwość. W walce z grzechem bardzo łatwo zebrać chwast razem z pszenicą.
I jeszcze ks. Jan Kaczkowski: „Katolik nie może być antysemitą, antygejem, antykimkolwiek, bo bycie «antyktosiem» oznacza, że pogardzamy drugim człowiekiem, a tego czynić nie wolno”.
„Kto wami gardzi, mną gardzi”
Na bieżącą sytuację zareagował biskup Jerzy Samiec z Kościoła Ewangelicko-Augburskiego: „Nie ma zgody na odmawianie ludziom godności i szacunku. W naszym Kościele są osoby #LGBT i nie są ideologią, a Siostrami i Braćmi w Chrystusie. W dzisiejszym słowie Jezus mówi: «Kto wami gardzi, mną gardzi». Nie gardźmy więc, zachowując własne poglądy”.
W podobnym tonie wypowiedział się też poznański duszpasterz, ks. Radek Rakowski. W wywiadzie dla „Głosu Wielkopolski” skomentował: „Jedni politycy mówią o ideologii, inni o ludziach, którzy należą do mniejszości. Będąc jednak częścią Kościoła, muszę iść tą drugą drogą, skupiając się na ludziach”. I jeszcze: „W szkole, w której uczę religii niemal w każdej klasie uczy się osoba homoseksualna, podobnie jest w duszpasterstwie, które prowadzę. Dlatego jeśli miałbym się dziś krytycznie wypowiadać o mniejszościach seksualnych, wizerunek każdego z nich stawałby mi przed oczyma” – podkreślił.
Tym cenniejsze to głosy, że zachowanie milczenia, gdy padają homofobiczne, dehumanizujące wypowiedzi, nie jest dobrym rozwiązaniem. Kim wtedy jesteśmy? Chyba tylko kapłanem i lewitą, którzy omijają człowieka pobitego przez zbójców.
Koleżanki i koledzy LBGT: jesteście osobami, macie swoją godność. Zawsze o tym pamiętajcie.
Skomentuj artykuł