Kardynał Capovilla - przyjaciel świętego
Arcybiskupowi Lorisowi Capovilli nie zależało na budowaniu papieskich pomników, ogromną wagę przywiązywał natomiast do pracy wewnętrznej, do wzywania, ażeby Jan XXIII znajdował w Kościele naśladowców.
Wśród nowych kardynałów, których nazwiska ogłosił w niedzielę papież Franciszek, znalazł się sędziwy − blisko stuletni! − arcybiskup Loris Capovilla (ur. w 1915), były sekretarz bł. Jana XXIII. Wymieniono go w grupie hierarchów mianowanych "za szczególne zasługi dla Stolicy Apostolskiej i Kościoła". W tym wypadku, jak mniemam, chodzi o przeszło pięćdziesięcioletnie dawanie świadectwa świętości papieża Roncallego. O niestrudzoną - prowadzoną w dodatku "środkami ubogimi", bez reklam i spektakularnych akcji - pracę na rzecz przypominania Kościołowi o Janie XXIII i o właściwym mu stylu pełnienia służby we wspólnocie katolickiej.
Arcybiskupowi Capovilli nie zależało na budowaniu papieskich pomników, ogromną wagę przywiązywał natomiast do pracy wewnętrznej, do budzenia w ludziach fascynacji osobą "dobrego papieża Jana", do wzywania, ażeby znajdował on w Kościele naśladowców. To dlatego wciąż pisał listy i memoriały do hierarchów (również do kolejnych biskupów Rzymu), ogłaszał artykuły w prasie (ponad sto), redagował wybory tekstów Jana XXIII, jego rozważania (m.in. słynny "Dziennik duszy") i listy, wreszcie wydawał poświęcone mu książki.
A napisał ich przeszło 40; w Polsce ukazała się tylko jedna: "Jan XXIII. Święty z mojej parafii". Oto, jak wyjaśniał jej tytuł: "»Święty z mojej parafii« oznacza dobrego człowieka, wiernego księdza, wielkodusznego biskupa, który kładł przede mną, jak Jezus przed uczniami w Emaus, chleb domowy i wino, które rozwesela duszę, pozwalając mi dostrzegać w świetle dwojga niewinnych oczu obraz surowego pasterza, jakim winien być ojciec, łagodnego jak matka, cierpliwego jak nauczyciel". I w innym miejscu: "Nazwany papieżem dobrym, papieżem wszystkich (…), przekonał ludzi o potrzebie modlitwy, skłonił do przemyślenia na nowo Ewangelii, do zreformowania obyczajów świata przez reformę samego siebie".
W tym duchu stara się prowadzić dziś Kościół również papież Franciszek, wyraźnie inspirując się przykładem Jana XXIII. Loris Capovilla nie ma co do tego wątpliwości: Franciszek przypomina mu Jana we wszystkim: w gestach, w uwadze skupionej na ubogich… "Zrozumiałem to - mówi - gdy po raz pierwszy pojawił się w loggii błogosławieństw. Na jego twarzy malował się wielki pokój. Ma on tę samą pokorę i łagodność serca, co Jan XXIII", który "do najtrudniejszych spraw podchodził z niezwykłym spokojem i prostotą. Mawiał, że aby coś osiągnąć, nie zabije nawet muchy, bo chce przekonać, a nie zmusić".
Niedzielna nominacja Lorisa Capovilli, który przez ostatnie pięćdziesiąt lat w porę i nie w porę przypominał nam o stylu, mądrości i dobroci Jana XXIII, to kolejny dobry znak dla Kościoła: że dziedzictwo tego papieża to nie zamierzchła przeszłość, ale teraźniejszość i - da Bóg - przyszłość.
Skomentuj artykuł