Kiedy wspólnota Kościoła jest w strapieniu…

www.pixabay.com

Strapienie duchowe to rzeczywistość, której wielu z nas doświadcza. Zamieszanie, poczucie niepewności, lęk, brak nadziei, chęć ucieczki w to, co łatwiejsze i przyjemne, doświadczanie różnorakich pokus, mogą mieć przyczyny zarówno osobiste, wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Dotykają nas nie tylko indywidualnie, ale i grupowo. W ostatnim czasie wielu boleśnie odczuwa to, że cała wspólnota Kościoła jest w strapieniu. Jak sobie z nim radzić i jak wychodzić z takiego stanu?

Jesteśmy bombardowani wieloma negatywnymi treściami dotyczącymi życia w Kościele, odnoszącymi się zarówno do duchowieństwa, jak i wiernych świeckich. Dane statystyczne, które pochodzą z różnych badań: o pobożności, praktykach religijnych i poczuciu przynależności do wspólnoty wiernych nie napawają optymizmem.

Przeważają informacje o różnego rodzaju skandalach i trudnościach, które sprawiają wrażenie, jakby to był dominujący obraz, niemal w całości opisujący rzeczywistość Kościoła nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Nic nie daje tłumaczenie, że dotyczy to np. tylko kilkuprocentowego marginesu duchownych, a nie wszystkich. Cierpi na tym cały Kościół.

Tracimy odpowiednią perspektywę. Można powiedzieć, że jest to nasze indywidualne, ale i wspólnotowe strapienie. Jedni w milczeniu i z bólem przyjmują te wieści, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Trudno pewne rzeczy zrozumieć, a jeszcze trudniej tłumaczyć. Wielu czuje się mimo wszystko częścią wspólnoty i nie rezygnuje z czynienia tego dobra, które jest w ich zasięgu. Inni, natomiast, utwierdzają się w przekonaniu, że nie chcą mieć do czynienia z takim Kościołem i najlepiej dać sobie z nim spokój, więc mniej czy bardziej formalnie odchodzą.

Modlitwa do św. Rity w sprawach trudnych i beznadziejnych

Historia uczy nas pokory. Trudne czasy były zawsze. To oczywiście nie usprawiedliwia dzisiejszych błędów, ale też nie może być zupełnie pominięte.

Wspominany dzisiaj święty papież Marceli I, z początku IV wieku, o którym możemy przeczytać na naszym portalu, przez prawie dwa lata nie mógł objąć urzędu, bo były prześladowania i sama egzystencja Kościoła była wtedy zagrożona. A na domiar złego wspólnota wiernych w Rzymie była targana nieporozumieniami i konfliktami, m.in. tym, jak traktować „upadłych”, którzy zaparli się wiary.

Czasy nawrócenia Ignacego Loyoli, to pierwsza połowa XVI wieku, nie należały także do najłatwiejszych. Wybuchła wtedy Reformacja. Cała wspólnota Kościoła zatrzęsła się w posadach i była bardzo podzielona. Dobry przykład nie płynął nawet z góry, od samego papieża, ani też od jego rodziny. Brat Ignacego, Piotr, był mało przykładnym księdzem z konkubiną i kilkorgiem dzieci.

Trudne czasy oraz mało pociągające i przykładne środowisko to rzeczywistość naszej wiary. Łudzimy się, jeśli myślimy, że jest inaczej. I nie oznacza to tolerowania, ani tym bardziej przyzwalania na zło.

W praktykowaniu wiary istnieje zawsze niebezpieczeństwo uzależnienia swojej postawy od innych. Wielu ustawia się w wygodnej roli recenzenta i domaga się „bycia obsługiwanym”. A jeśli nie otrzymuje tego, czego się spodziewa, dystansuje się i odchodzi, nawet jeśli nie formalnie, to przynajmniej psychicznie.

Modlitwa do św. Judy Tadeusza w ciężkim strapieniu

Ale to jest droga donikąd. Nie pozwala nam odnaleźć równowagi duchowej, poradzić sobie ze strapieniem, przez które przechodzimy. Ono bowiem – według św. Ignacego – jest doświadczeniem, jakie Bóg na nas dopuszcza po to, by nas budować, a nie zniszczyć.

Czas strapienia duchowego nie jest dobry do podejmowania radykalnych decyzji i zmian. Nie myślimy wtedy racjonalnie, wybierając to, co ważne i najlepsze, ale najczęściej uciekamy od przykrych myśli i odczuć w coś, co jest łatwiejsze. Odrzucamy nawet to, co jest dobre i pożyteczne. Ignacy zachęca nas, aby w tym czasie trwać przy tych decyzjach, które podejmowaliśmy w chwili poprzedniego spokoju duchowego, bo wtedy doradza nam raczej duch dobry.

W strapieniu, także tym, które przeżywamy w obecnej sytuacji we wspólnocie Kościoła, musimy zadbać o siebie, traktować się i siebie nawzajem z łagodnością i dobrocią. Powinniśmy wybierać te miejsca, otoczenie, wspólnoty, które nas wspierają i są pomocne. Lepiej w tym czasie korzystać z tego, co podnosi na duchu i daje nadzieję. Jesteśmy wszakże w ręku Boga. A czas strapienia to proces oczyszczenia i budowania nas na nowo.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy wspólnota Kościoła jest w strapieniu…
Komentarze (2)
SZ
~Szymon Zet
16 stycznia 2022, 14:09
Tu już nie chodzi tylko o skandale. I nie tylko o to co w instytucji kościoła źle się dzieje. Ale o to co widać po ludziach na co dzień. Ludziach, którzy mówią, że są chrześcijanami, praktykują wiarę, uczestniczą mniej lub będzie w życiu religijnym, ale na co dzień, w prostych relacjach międzyludzkich, w pracy, szkole, w sklepie czy na ulicy już nie mają tej wrażliwości, myślą o sobie, swoim interesie i z klapkami na oczach idą przed siebie. To jest ważne (anty)świadectwo o żywym kościele, które ciągnie innych w dół. Trzeba być wiarygodnym.
WG
~Witold Gedymin
16 stycznia 2022, 10:44
W tekście o. Kosińskiego nie pada najważniejsze słowo "prawda". Korzeniem "strapienia" polskiego Kościoła jest brak prawdy, kłamstwa i manipulacje.