Kiedy wspólnota Kościoła jest w strapieniu…
Strapienie duchowe to rzeczywistość, której wielu z nas doświadcza. Zamieszanie, poczucie niepewności, lęk, brak nadziei, chęć ucieczki w to, co łatwiejsze i przyjemne, doświadczanie różnorakich pokus, mogą mieć przyczyny zarówno osobiste, wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Dotykają nas nie tylko indywidualnie, ale i grupowo. W ostatnim czasie wielu boleśnie odczuwa to, że cała wspólnota Kościoła jest w strapieniu. Jak sobie z nim radzić i jak wychodzić z takiego stanu?
Jesteśmy bombardowani wieloma negatywnymi treściami dotyczącymi życia w Kościele, odnoszącymi się zarówno do duchowieństwa, jak i wiernych świeckich. Dane statystyczne, które pochodzą z różnych badań: o pobożności, praktykach religijnych i poczuciu przynależności do wspólnoty wiernych nie napawają optymizmem.
Przeważają informacje o różnego rodzaju skandalach i trudnościach, które sprawiają wrażenie, jakby to był dominujący obraz, niemal w całości opisujący rzeczywistość Kościoła nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Nic nie daje tłumaczenie, że dotyczy to np. tylko kilkuprocentowego marginesu duchownych, a nie wszystkich. Cierpi na tym cały Kościół.
Tracimy odpowiednią perspektywę. Można powiedzieć, że jest to nasze indywidualne, ale i wspólnotowe strapienie. Jedni w milczeniu i z bólem przyjmują te wieści, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Trudno pewne rzeczy zrozumieć, a jeszcze trudniej tłumaczyć. Wielu czuje się mimo wszystko częścią wspólnoty i nie rezygnuje z czynienia tego dobra, które jest w ich zasięgu. Inni, natomiast, utwierdzają się w przekonaniu, że nie chcą mieć do czynienia z takim Kościołem i najlepiej dać sobie z nim spokój, więc mniej czy bardziej formalnie odchodzą.
Modlitwa do św. Rity w sprawach trudnych i beznadziejnych
Historia uczy nas pokory. Trudne czasy były zawsze. To oczywiście nie usprawiedliwia dzisiejszych błędów, ale też nie może być zupełnie pominięte.
Wspominany dzisiaj święty papież Marceli I, z początku IV wieku, o którym możemy przeczytać na naszym portalu, przez prawie dwa lata nie mógł objąć urzędu, bo były prześladowania i sama egzystencja Kościoła była wtedy zagrożona. A na domiar złego wspólnota wiernych w Rzymie była targana nieporozumieniami i konfliktami, m.in. tym, jak traktować „upadłych”, którzy zaparli się wiary.
Trudne czasy oraz mało pociągające i przykładne środowisko to rzeczywistość naszej wiary. Łudzimy się, jeśli myślimy, że jest inaczej. I nie oznacza to tolerowania, ani tym bardziej przyzwalania na zło.
W praktykowaniu wiary istnieje zawsze niebezpieczeństwo uzależnienia swojej postawy od innych. Wielu ustawia się w wygodnej roli recenzenta i domaga się „bycia obsługiwanym”. A jeśli nie otrzymuje tego, czego się spodziewa, dystansuje się i odchodzi, nawet jeśli nie formalnie, to przynajmniej psychicznie.
Modlitwa do św. Judy Tadeusza w ciężkim strapieniu
Ale to jest droga donikąd. Nie pozwala nam odnaleźć równowagi duchowej, poradzić sobie ze strapieniem, przez które przechodzimy. Ono bowiem – według św. Ignacego – jest doświadczeniem, jakie Bóg na nas dopuszcza po to, by nas budować, a nie zniszczyć.
Czas strapienia duchowego nie jest dobry do podejmowania radykalnych decyzji i zmian. Nie myślimy wtedy racjonalnie, wybierając to, co ważne i najlepsze, ale najczęściej uciekamy od przykrych myśli i odczuć w coś, co jest łatwiejsze. Odrzucamy nawet to, co jest dobre i pożyteczne. Ignacy zachęca nas, aby w tym czasie trwać przy tych decyzjach, które podejmowaliśmy w chwili poprzedniego spokoju duchowego, bo wtedy doradza nam raczej duch dobry.
W strapieniu, także tym, które przeżywamy w obecnej sytuacji we wspólnocie Kościoła, musimy zadbać o siebie, traktować się i siebie nawzajem z łagodnością i dobrocią. Powinniśmy wybierać te miejsca, otoczenie, wspólnoty, które nas wspierają i są pomocne. Lepiej w tym czasie korzystać z tego, co podnosi na duchu i daje nadzieję. Jesteśmy wszakże w ręku Boga. A czas strapienia to proces oczyszczenia i budowania nas na nowo.
Skomentuj artykuł