Strapienie duchowe – i co dalej?
Wszystko, co nas otacza, co do nas dociera na różne sposoby, wywołuje jakąś reakcję. Umiejętność rozpoznania i wprzęgnięcia jej w swój duchowy świat jest bardzo istotna. Św. Ignacy Loyola nazywa te reakcje stanem duchowego pocieszenia lub strapienia. Rozpoznanie i wykorzystanie naprzemiennego ich występowania to jeden z kluczowych elementów rozeznawania duchowego, jakie proponuje w swoich Ćwiczeniach Duchowych.
Ostatni czas dla nas wszystkich w Kościele nie jest łatwy. Dotyczy to nie tylko duchownych i hierarchów. Jesteśmy zasypywani wieściami różnego rodzaju i kalibru, które czasami sprawiają wrażenie „hiobowych”, co kolejna to gorsza i otaczają nas zewsząd, że aż trudno się przed nimi obronić. Jest to tym cięższe, że po miesiącach pandemii nasza odporność jest znacznie mniejsza. Nie, nie tylko immunologiczna, ale ta psychiczna, duchowa także.
Często doświadczamy swego rodzaju szantażu emocjonalnego. Nie możesz być obojętny, musisz być „za” albo „przeciw”! W sporze między znanym i popularnym zakonnikiem a hierarchią Kościoła musisz stanąć po którejś stronie, za kimś się opowiedzieć. W relacjach między polskim Episkopatem a Watykanem, czy personalnie papieżem Franciszkiem też nie masz innego wyjścia, jak się opowiedzieć, za tymi lub tamtym. Ta insynuowana konieczność bycia nie jedni dla drugich ani jedni z drugimi, ale koniecznie jedni przeciw drugim jest deprymująca.
Albo kiedy pojawiają się bolesne informacje o trudnych sprawach w Kościele, nadużyciach, skandalach, oskarżeniach o „ukrywaniu” przestępstw i chronieniu przestępców, a braku wrażliwości na ofiary, to natychmiast uruchamia się mechanizm wskazywania palcem winnych: to ten! A po nim jeszcze wielu innych! Oczywiście, to nie jest żadne „polowanie na czarownice”, można to jakoś tłumaczyć, ale widać wyraźnie, jak trudno w takiej sytuacji o spokojną ocenę. Nie znamy w większości tych historii i jej bohaterów, niewiele wiemy o okolicznościach. To, co pozostaje, to emocjonalny osąd, oparty zwykle tylko na doniesieniach medialnych, którym do obiektywizmu często daleko.
Trudno jest nam znaleźć właściwy punkt odniesienia, trudno zamilknąć, pochylić się i „pisać palcem po ziemi”, jak Jezus, kiedy przyprowadzono Mu kobietę „dopiero co pochwyconą na cudzołóstwie”. Czasami chciałoby się wołać z wyrzutem, jak uczniowie w łodzi, pośród burzy: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”. Wielu w takich sytuacjach odczuwa zniechęcenie, zamyka się w sobie, zajmuje swoimi sprawami. Niektórzy, czując rozczarowanie ludźmi czy instytucją Kościoła, wycofują się i chcą zerwać więzi z tą wspólnotą.
Św. Ignacy nazywa podobne sytuacje „strapieniem duchowym”. To jest taki stan ducha, kiedy jesteśmy pozbawieni nadziei, doświadczamy smutku, czujemy się oddaleni od Boga, poruszamy się jakby w ciemnościach duszy, nie mamy wielkich duchowych pragnień, ale raczej jesteśmy pociągani przez to, co niskie i przyziemne, co potocznie nazywamy pokusą. Strapienie duchowe nie jest grzechem, choć do grzechów może prowadzić i być do nich dobrą okazją. To nie jest też depresja, choroba ducha czy psychiki. Strapienie duchowe to jeden z naturalnych stanów naszego ducha, świadczący o jego zdrowym działaniu.
Ignacy mówi o strapieniu w kontekście rozeznawania duchowego, które, jak już to wcześniej pisałem, było jednym z pierwszych, ale i najważniejszych „odkryć” świętego. W Ćwiczeniach Duchowych zostawił też kilka reguł, prawideł, które mają nam pomóc nie tylko poznać te mechanizmy duchowe, ale i korzystać z nich, by postępować w dobrem.
Co by nam dzisiaj poradził św. Ignacy w sytuacji strapienia, np. spowodowanej wskazanymi wcześniej sprawami?
Przede wszystkim przypomina o tym, że stany strapienia i pocieszenia duchowego są naprzemienne, więc nie należy się zbytnio przywiązywać do jednego lub drugiego. Ważnym wskazaniem jest uwaga, by w takim stanie duchowego strapienia nie podejmować wiążących decyzji. Strapienie nie jest dobrym duchowym doradcą i nie pomaga nam podejmować rozsądnych i zrównoważonych wyborów. Trzeba trwać raczej w tym, czego chciałem w czasie poprzedniego pocieszenia.
Strapienie duchowe to jeden z naturalnych stanów naszego ducha, świadczący o jego zdrowym działaniu.
Możemy za to robić wiele, żeby przeciwstawiać się strapieniu. Ignacy zachęca do przykładania się bardziej do modlitwy, do badania własnego sumienia, do podejmowania praktyk pokutnych, oczywiście w granicach rozsądku i starając się o właściwą motywację takiego działania.
Ignacy przypomina, że doświadczenie strapienia duchowego nie jest „karą za grzechy”, ale normalnym stanem ducha, dopuszczonym przez Boga, byśmy się nawracali, żeby nas wypróbować i byśmy poznali jak niewiele możemy sami z siebie.
Właśnie w takim duchu winniśmy przeżywać te trudne i bolesne sytuacje, w których jesteśmy osobiście i jako wspólnota Kościoła zanurzeni.
Skomentuj artykuł