Kompromis a in vitro
"Jestem zwolennikiem przekazu pozytywnego" - powiedział biskup rzeszowski Jan Wątroba w wywiadzie, który ukazał się w "Rzeczpospolitej" dokładnie w uroczystość Zwiastowania Pańskiego.
Zgodnie z decyzją Konferencji Episkopatu Polski od ponad 15 lat obchodzimy tego dnia w Kościele katolickim w Polsce Dzień Świętości Życia. Jest to odpowiedź na propozycję zawartą przez Jana Pawła II w encyklice "Evangelium Vitae". Uzasadniając potrzebę obchodzenia takiego dnia nasz rodak na Stolicy Piotrowej napisał: "Jego podstawowym celem jest budzenie w sumieniach, w rodzinach, w Kościele i w społeczeństwie świeckim wrażliwości na sens i wartość ludzkiego życia w każdym momencie i w każdej kondycji: należy zwłaszcza ukazywać, jak wielkim złem jest przerywanie ciąży i eutanazja, nie należy jednak pomijać innych momentów i aspektów życia, które trzeba każdorazowo starannie rozważyć w kontekście zmieniającej się sytuacji historycznej". 25 marca br. mija dokładnie dwadzieścia lat od opublikowania tego pod wieloma względami fundamentalnego dokumentu.
W kontekście papieskich słów widać, że Dzień Świętości Życia to bardzo dobry moment, aby rozmawiać o kwestiach dla życia ludzkiego wielkiej wagi. Między innymi o problemie in vitro. Bp Wątroba o tej sprawie w wywiadzie dla gazety powiedział kilka ważnych rzeczy. Jego słowa mają dodatkową wymowę, ponieważ wypowiedział je jako przewodniczący Rady ds. Rodziny.
Co takiego istotnego powiedział bp Wątroba? Stwierdził zdecydowanie, że w kwestii sztucznego zapłodnienia w Polsce panuje bezprawie, brak jakichkolwiek regulacji. Jaki jest skutek takiego stanu prawnego w tej dziedzinie? "Nie szanuje się godności człowieka, także tego na etapie embrionu" - zdiagnozował szef Rady ds. Rodziny KEP. Przypominając choćby tylko niedawno nagłośnioną sprawę ze Szczecina, gdzie kobieta w efekcie zastosowania techniki in vitro urodziła, jak krzyczały media, "nie swoje dziecko", łatwo pokazać, jak drastyczne mogą być skutki tego nieposzanowania godności człowieka przy sztucznym zapłodnieniu. I jak wielu ludzi mogą zranić.
Bp Wątroba, podkreślając obowiązek i prawo mówienia o tym, że technika sztucznego zapłodnienia zgodnie z nauczaniem Kościoła jest nie do zaakceptowania., stwierdził jasno i dobitnie: "Ale faktycznie, ten ogromny obszar trzeba jakoś uregulować".
To niezwykle istotne oświadczenie. Wydawało się, że świadomość tej konieczności jest obecna w Kościele katolickim w Polsce od dawna. Wyglądało na to, że wynikiem tej świadomości był prawie siedem lat temu tzw. projekt Gowina. Okazało się jednak, że nie jest ona wystarczająco silna i próba zakończenia bezprawia w tej jakże ważnej dziedzinie zakończyła się niepowodzeniem. Przeszkodą nie do pokonania okazał się wówczas kompromis.
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" temat kompromisu w sprawie in vitro się pojawił. Pojawiły się też niezwykle istotne rozgraniczenia. Przewodniczący Rady ds. Rodziny bardzo wyraźnie zaznaczył, że na płaszczyźnie moralnej dla katolików żaden kompromis w tej materii możliwy nie jest. Dodał jednak bardzo ważne słowa: "Ale trzeba go szukać na płaszczyźnie politycznej. Trzeba szukać jakichś rozwiązań, które byłyby bliższe katolickiej etyce i lepsze od wypracowanej teraz propozycji". Jako możliwy do zaakceptowania bp Wątroba wskazał model włoski z modyfikacjami. Włoskie rozwiązanie ogranicza liczbę zarodków, nie pozwala na ich mrożenie. Zdaniem przewodniczące Rady ds. Rodziny przyjmując na gruncie polskim można by z włoskiego rozwiązania usunąć mankament, jakim jest zgoda, aby procedura in vitro była dostępna nie tylko dla małżeństw. "I my o tym bardzo wyraźnie mówimy, bo obecny projekt jest najgorszy ze wszystkich dotąd proponowanych" - podkreślił bp Wątroba.
Myślę, że wyraźne rozgraniczenie płaszczyzny kościelnego nauczania i kształtowania sumień od płaszczyzny politycznych rozwiązań jest w omawianej wypowiedzi przewodniczącego Rady ds. Rodziny KEP ogromnym krokiem naprzód, nie tylko jeśli chodzi o kwestię in vitro, ale również o sposób funkcjonowania Kościoła w zmieniającym się polskim społeczeństwie. Takie rozgraniczenie, moim zdaniem, stanowi jeden z konstytutywnych elementów tego, co można określić jako "przekaz pozytywny".
Skomentuj artykuł