Kościół dla wszystkich i towarzyszący wszystkim
Kościół jest ‘per tutti, tutti, tutti’, przypominał z naciskiem papież Franciszek na jednym z pierwszych spotkań z młodzieżą w Lizbonie. Dla wielu te słowa tchną przesadą i krytykują papieża za zbytni ‘liberalizm’, za próbę zerwania z tradycyjną dyscypliną kościelną, za dzisiejsze tak modne ‘lajtowe’ chrześcijaństwo. Ale czy jest to słuszne?
„Ojcze Święty, jak wytłumaczysz niespójność między mówieniem, że Kościół jest ‘otwarty dla wszystkich’, ale nie wszyscy mają takie same prawa (np. kobiety i osoby homoseksualne nie mogą przyjmować wszystkich sakramentów)?” – zapytała Franciszka korespondentka prasowa niemieckiej, katolickiej agencji KNA, Anita Hirschbeck w czasie zwyczajowej rozmowy papieża z dziennikarzami na pokładzie samolotu wracającego ze Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie.
Franciszek pochwalił dziennikarkę za odwagę zadania tego pytania, ale zwrócił uwagę, że to są dwie różne płaszczyzny, „dwa różne punkty widzenia”, a takie rozumowanie, jak ona przedstawiła jest po prostu uproszczeniem i nie jest zgodne z prawdą.
Kościół jest wspólnotą otwartą na wszystkich, bo taka jest jego misja, zlecona mu przez Jezusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15). Kościół jest jak matka akceptująca wszystkie swoje dzieci. Po łacinie ‘Ecclesia – Kościół’ jest rodzaju żeńskiego, stąd odniesienie do matki jest zrozumiałe. Ona przyjmuje i przyznaje się do każdego ze swoich dzieci, niezależnie od tego nawet, jaką wybierze drogę i w jakiej będzie życiowej sytuacji. To nie znaczy, że pochwala wszystkie wybory dziecka, ale nie odrzuca żadnego z nich. I dlatego – jak stwierdził Franciszek – Kościół jest otwarty ‘per tutti’ – „Dla wszystkich! A Pan mówi jasno: chorzy, zdrowi, starzy i młodzi, brzydcy i piękni, dobrzy i źli!”
Kościół nie jest ‘firmą’ (albo ‘korporacją’ – jak chcieliby niektórzy), gdzie, żeby wejść, trzeba spełniać określone kryteria, warunki wstępne, trzeba wylegitymować się i zachowywać jakiś sztywny zestaw procedur i przepisów.
Musimy zawsze powtarzać wezwanie o pokój – podkreślił Franciszek. Przyznał, że w sobotę w Fatimie nie wypowiedział na głos takiej prośby, ale zanosił ją do Matki Bożej w ciszy. Podsumowując ŚDM, Papież wyraził po raz kolejny swoje zaufanie do młodych.https://t.co/TtrISDHgn8
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) August 6, 2023
Czym innym, natomiast jest życie wewnątrzkościelne, które podlega odpowiedniemu prawodawstwu. To, że istnieją przepisy regulujące np. życie sakramentalne, czyli kto może przyjmować jakieś sakramenty i w jakich okolicznościach, „nie znaczy, że Kościół jest zamknięty”.
Kościół został powołany do tego, aby „prowadzić ludzi do zbawienia” i to wymaga mądrości, umiejętności dostosowywania się do sytuacji konkretnych osób i ich uwarunkowań historycznych. Prawo, zwłaszcza prawo kościelne nie jest niezmiennym fetyszem. Ma służyć ewangelizacji, wzrastaniu w wierze. Jest pomocą. Ma „towarzyszyć wiernym krok po kroku na drodze do dojrzałości w wierze”. Wszystko w Kościele jest podporządkowane tej ‘misyjności’ (to Franciszek bardzo mocno podkreślał przy okazji np. reformy Kurii Rzymskiej czy finansów Watykanu, itp.). Ten mandat duszpasterski ma „pomagać w niesieniu trzody [Chrystusowej] naprzód”.
Modlitwa papieża Franciszka do Matki Bożej w Fatimie
W tej posłudze trzeba być cierpliwym. Nie wszyscy jesteśmy na takim samym poziomie, na takim samym etapie rozwoju. Dlatego też nie ma potrzeby sprowadzania wszystkiego do jednorodności sposobów życia, spełnianych funkcji, wymuszania sztucznej ‘równości’. Kluczowe jest tutaj słowo ‘towarzyszenie’ w rozwoju, w dojrzewaniu. Nie oznacza to zupełnej dowolności czy rezygnacji z wymagań, ale one muszą być podporządkowane ‘dojrzewaniu do Królestwa Bożego’, wiernością Chrystusowi, w duchu Jego misji.
Franciszek zwrócił uwagę na jeszcze jeden problem. Dzisiaj w świecie odżywa swego rodzaju gnoza, która ma niewiele wspólnego z wiarą praktykowaną w Kościele. To herezja, ale ona jest w ostatnich dekadach coraz bardziej obecna. Ta współczesna gnoza, a w ślad za nią ‘teologia gnostycka' „redukuje rzeczywistość kościelną do idei”, a rzeczywistość ludzką do poglądów i przekonań, które są ‘odcieleśnione’, nie biorą pod uwagę procesu rozwoju, dojrzewania, także w wierze i w życiu Kościoła.
Wspólnota wierzących jest zatem otwarta na wszystkich i każdy ma w niej swoje miejsce. Nie znaczy to, iż jesteśmy w takiej samej sytuacji, na tym samym etapie drogi. Trzeba, wszakże budować we wspólnocie przestrzeń duchową ‘bardziej boską’: miłosierną, wspierającą, nie łamiącą ‘trzciny nadłamanej’, nie gaszącą ‘tlącego się knotka’. Celem nie jest ‘ujednolicenie’ ani ‘rygoryzm’, ale ‘większe dobro’, towarzyszenie we wzroście do miary jaką wyznaczył nam Chrystus.
Skomentuj artykuł