Kościół nie może skupiać się na dbaniu o fasadę
Dlaczego wielu ludzi Kościoła – zarówno duchownych, jak i świeckich – wciąż tego nie pojmuje? Dlaczego wciąż bardziej skupiamy się na instytucji, a nie na człowieku?
„[...] zderzamy się z GRZECHEM – ciężkim i skrywanym, dramatycznie uderzającym w dzieci i młodzież, gorszącym i deprawującym Kościół »od środka«. Macie więc prawo pytać: »Kościele Święty, czy to naprawdę Ty?«” – takie słowa znalazły się w liście abp. Grzegorza Rysia, administratora apostolskiego diecezji kaliskiej do wiernych tej diecezji, które odczytano we wszystkich kościołach.
Podobne pytania – także z pozycji wiernych – stawiał uczestnikom ubiegłorocznego szczytu na temat pedofilii w Kościele kard. Blase Cupich. „[…] wielu ludzi należących do Kościoła – nie tylko ci, którzy bezpośrednio doznali przemocy czy ich rodzice, ale ogół wiernych – zastanawia się, czy my, pasterze Kościoła, w pełni rozumiemy tę rzeczywistość, szczególnie gdy widzą z naszej strony brak troski o wykorzystane dzieci lub, co gorsza, kiedy problem ten jest tuszowany w imię ochrony sprawcy bądź instytucji. Zadają sobie pytanie: »Jeżeli pasterze Kościoła mogli w tak niewielkim stopniu wykazywać się duszpasterską troską w sytuacjach tak oczywistych jak wykorzystywanie seksualne dziecka, to czy nie świadczy to o tym, jak bardzo są oderwani od nas, rodziców, dla których dziecko jest najukochańszym skarbem? Czy rzeczywiście możemy uznać, że nasi pasterze będą troszczyć się o nas i nasze dzieci w zwykłych sytuacjach życiowych, skoro tak bezdusznie reagowali w sytuacjach, które zaalarmowałyby każdego trzeźwo mylącego człowieka? «” – mówił metropolita Chicago.
Obaj hierarchowie doskonale wiedzą, że odzyskanie autorytetu przez Kościół nie może skupiać się na zadbaniu o fasadę, o to co widać na zewnątrz lecz trzeba przede wszystkim skoncentrować się na osobie.
Arcybiskup Ryś napisał w liście: „Przyznać pierwszeństwo osobie przed przepisem, prawem i instytucją. Najpierw osoba i jej rzeczywiste dobro! Zwłaszcza osoba skrzywdzona i wykorzystana. Zwłaszcza osoba, która nie ma możliwości dochodzenia i ochrony swoich praw. Dobro osoby jest najwłaściwszym uzasadnieniem poddania się najpierw Bożym przykazaniom, a potem także wszystkim przepisom i regulacjom ustanowionym przez Kościół […]”.
Kardynał Cupich: „Kościół jako kochająca matka musi nieustannie otwierać się na rozdzierającą serce rzeczywistość dzieci, których rany nigdy się nie zagoją. Taka postawa słuchania wzywa nas do odrzucenia instytucjonalnego dystansu i relacyjnych klapek na oczach, które uniemożliwiają nam stanięcie twarzą w twarz z brutalnym zniszczeniem życia dzieci i innych bezbronnych osób, jakie niesie przemoc seksualna ze strony osoby duchownej.
Nasze słuchanie nie może być bierne. Nie możemy czekać aż ci, którzy zostali wykorzystani, znajdą sposób dotarcia do nas. Przeciwnie, nasze słuchanie powinno być aktywne, powinniśmy odszukać tych, którzy zostali zranieni i starać się im służyć. Słuchając, musimy zgodzić się na przyjęcie wyzwania, a także konfrontację czy nawet potępienie za dawną i współczesną niewydolność Kościoła w zapewnianiu bezpieczeństwa tym, którzy są najcenniejsi w Bożej owczarni”.
Skoro recepta na wyjście z kryzysu jest tak prosta, to czemu droga jest aż tak wyboista? Dlaczego wielu ludzi Kościoła – zarówno duchownych, jak i świeckich – wciąż tego nie pojmuje? Dlaczego wciąż bardziej skupiamy się na instytucji, a nie na człowieku? Widać to aż nazbyt wyraźnie w wielu wypowiedziach czy publikacjach prasowych. Nieustannie zadaję sobie te pytania i próbuję znaleźć odpowiedzi. Jedni przyczynę tej zatwardziałości widzą w tzw. klerykalizmie, inni w rewolucji obyczajowej, jeszcze inni wskazują na niewiedzę psychologiczną. Wszyscy mają trochę racji. Przez wiele lat uczono nas, że o księżach nie wolno mówić źle – moja świętej pamięci babcia w duchownych zapatrzona była jak w obrazek i nie dopuszczała jakiejkolwiek krytyki pod ich adresem. I to się nie zmieniło. W wielu środowiskach ciągle postrzega się księdza jako „nadczłowieka”. Pytanie tylko czy przyjęcie święceń uwalnia człowieka od jakiegokolwiek grzechu?
W Kościele ukrywano przypadki molestowania seksualnego nieletnich. Dziś chyba nikt nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Afery pedofilskie dotknęły Kościoły w USA, Irlandii, Australii, Niemczech, Chile. Wszędzie stosowano podobny schemat: obrony sprawcy i ochrony wizerunku instytucji. Tamtejsze wspólnoty powoli, i nie bez oporów, próbują wyjść z kryzysu. Polska droga będzie trudniejsza. Jesteśmy obarczeni piętnem komunizmu. Kościół w Polsce przez blisko 40 lat działał w specyficznych warunkach społeczno-politycznych. Komunistyczna władza każde potknięcie duchownego bezlitośnie wykorzystywała. Wypadek, pijaństwo, łamanie celibatu, homoseksualizm, molestowanie były podstawą do łamania sumień i charakterów. Ceną za milczenie władzy było donoszenie na kolegów, parafian. Widać to doskonale w zachowanych w IPN teczkach dotyczących księży. Z drugiej strony było milczenie przełożonych kościelnych. Sprawców molestowania bez rozgłosu przenoszono w inne miejsce byle tylko wiedza o jego czynach nie dotarła do tych, którzy z Kościołem walczyli.
Ponad 30 lat minęło od czasu, gdy komunizm się skończył. Ale mentalność z tamtego czasu została. Denerwujemy się na biskupów, że za wolno i z wyraźną niechęcią do tych spraw podchodzą. Tymczasem zdecydowana większość z nich to ludzie ukształtowani właśnie w tamtych czasach – wśród ordynariuszy diecezji jest tylko jeden, który święcenia kapłańskie przyjął po roku 1989! To rzecz jasna niczego nie usprawiedliwia, ale rzuca nieco światła na powolność. W tamtych mrocznych czasach trzeba upatrywać strachu przed atakiem na Kościół. Zarzuty w stosunku do tych, którzy dziś głośno mówią o problemie molestowania, mają swoje korzenie w tamtej mentalności. Wielu biskupów, księży, zakonników, cała masa wiernych świeckich dostrzegło już dawno, że w mówieniu o krzywdzie molestowanych ataku na Kościół nie ma, że oni są drogą do Jego odnowy. I do znudzenia trzeba przypominać o tym innym. Tym, którzy mają pretensje do papieża Franciszka, arcybiskupów Rysia, Polaka, innych biskupów. Tym, którzy obelgami rzucają w dziennikarzy, a także tym, którzy nie mogą się nadziwić, że skrzywdzeni po wielu latach zbierają się na odwagę, by opowiedzieć o swoim bólu. Zawsze znajdą się ludzie, którzy będą chcieli uderzyć w Kościół, ale jeśli będzie On autentyczny, czysty i otwarty na Prawdę, to nic mu nie zaszkodzi.
Skomentuj artykuł