Kościół symfoniczny

Anna Sosnowska

Mówienie o Kościele otwartym zakłada w podtekście istnienie jakiegoś Kościoła zamkniętego i często nie jest pozbawione nuty pewnego rodzaju wyższości. Bo jednak lepiej być otwartym niż zamkniętym, postępowym niż zacofanym - tak się przynajmniej niektórym wydaje. Jak w takim razie opisać rzeczywistość Kościoła, który wszystkich pomieści, nikogo nie wyklucza, a jednocześnie nie jest zuniformizowaną masą?

Kościół symfoniczny… Taką nazwę zaproponował jeden z uczestników spotkania (był to głos z sali) o Kościele otwartym, które odbyło się 5 grudnia w Warszawie. Nie wiem, jak Państwo, ale ja to określenie przyjęłam z entuzjazmem, bo w mig rozbija ono istniejące - nie tylko w głowach publicystów - mury podziałów. Czy skutecznie? Trzymając się Prologu z Ewangelii wg św. Jana i przekonawszy się o tym wielokrotnie na własnej skórze, jestem pewna, że wiele istotnych zmian, wprawienie czegoś w ruch zaczyna się właśnie od słowa.

Jeszcze jedną ciekawą myśl ze wspomnianej dyskusji chciałabym przytoczyć. Piotr Sikora, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego", przyznał, że dla niego pojęcie Kościoła otwartego wiąże się przede wszystkim z otwartością "pionową"  - otwartością poszczególnych wierzących na Boga. Wielokrotnie w Starym Testamencie pojawia się ciągle przecież aktualne wezwanie do szukania oblicza Pana.

Symfoniczność Kościoła, symfoniczność świata - przy całym swoim potencjale i ładunku piękna - niesie ze sobą także ryzyko nieporozumienia, konfliktu, oddalenia, przekreślenia. Jednak ten, kto szuka Boga, kto jest z Nim w kontakcie, chce poznawać i Jego samego, i Jego "pogląd" na nasze ludzkie sprawy nie przełknie w swoim życiu sytuacji wykluczenia, przekreślenia brata - tego spod rodzinnego dachu, z kościelnej ławki czy z firmowego biura. Niechęć, złość, ochota na zemstę będą człowieka szukającego oblicza Pana uwierać i nie przejdzie nad nimi do porządku, chyba że za cenę stłamszenia własnego sumienia.

Jak przywrócić harmonię tam, gdzie wdarły się fałszywe dźwięki? Rozwiązań znaleźć można wiele, działać w tej materii trzeba i na polu własnej duszy, psychiki, i za pomocą środków zewnętrznych. Ale pewnie ważne jest też ogólne nastawienie, jakie towarzyszy nam wobec kłopotliwego drugiego.

Robiąc jakiś czas temu wywiad do miesięcznika "W drodze" z dominikaninem o. Pawłem Krupą dowiedziałam się, że według św. Tomasza z Akwinu najbardziej ludzką cechą, cechą odróżniającą nas od zwierząt jest mansuetudo - łagodność. To koncepcja zapożyczona od Arystotelesa, jednak obydwaj panowie inaczej tę łagodność pojmowali. Jak tłumaczy o. Krupa, dla Arystotelesa łagodność "miała charakter instrumentalny - pomagała jakoś dogadać się w życiu społecznym". Tymczasem wierzący w Chrystusa powinni być łagodni dlatego, że On tę cechę posiada w stopniu "absolutnie doskonałym", a my przecież z Niego jesteśmy i Jego mamy naśladować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół symfoniczny
Komentarze (26)
C
Czarek
17 grudnia 2012, 12:36
Bardzo dobry tekst. Ja dzisiaj przeczytałem taki komentarz do jednego z artykułów o Kościele. Komentarz odnosi się do "zamknięcia się" lub "zawłaszczenia" Kościoła przez niektórych polityków (partie polityczne) i dobrze obrazuje stan frustracji niektórych członków Kościoła z powodu pewnego rodzaju "wykluczenia" przez innych wierzących. Aby grać syfmonię, trzeba być albo raczej poczuć się dobrze w orkiestrze (Kościele): Kościół katolicki w Polsce to PiS i Radio Maryja. Osoba, która nie popiera polityki Kaczyńskiego i Rydzyka - nie ma w kk czego szukać, bo to NIE JEJ KOŚCIÓŁ. Czy ktoś z was odważyłby się wstać i głośno zaprotestować, kiedy ksiądz głosi polityczne tezy spod ołtarza? Gdyby znalazł się taki odważny, to pozostali wierni wezmą go pod ręce, wyprowadzą i wyrzucą jak psa śmietnikowego. Wtedy ten ktoś odczuje na własnej skórze, że to nie jego kościół, to kościół PiSu i różnych "prawdziwych Polaków" niestety.
K
kustosz
15 grudnia 2012, 15:23
Pani Aniu częściej prosimy :)
K
kustosz
15 grudnia 2012, 15:23
Pani Aniu częściej prosimy :)
K
KRyspin
13 grudnia 2012, 07:56
- a mi się podoba to sforumułowanie, za to denerwują jednoznaczne odrzucenia przez internautów - właścicieli prawd objawionych
Dawid Gospodarek
13 grudnia 2012, 02:04
I jeszcze co do symfonii i kamertonu - Pan Jezus tu jest oczywisty. Jednak chrześcijanie nie mogą zapominać, że - jak uczy Kościół - ma tu na ziemi zastępcę w osobie papieża. 
Dawid Gospodarek
13 grudnia 2012, 01:52
W tradycyjnej liturgii w oczy rzuca się właśnie ta "otwartość pionowa", wymiar wertykalny. Wszyscy, na czele z kapłanem, skierowani są w stronę Boga (tabernakulum, krzyż, Wschód) - wskazuje to na Cel naszej wspólnej pielgrzymki (jakie to "soborowe", prawda?), po drugie - wyczekiwanie Tego, który ma przyjść ze wschodu, i do którego szczególnie teraz wołamy "Maranatha!". Duża ilość elementów przebłagalnych, w których dajemy wyraz naszej grzeszności, słabości i niegodności tajemnic, jakich wyczekujemy i jakie są (!) naszym udziałem (właśnie sakramenty są główną rzeczą, jaka nie pozwala mi się odnaleźć w "Kościele otwartym" rysowanym przez Piotra Sikorę). Sakralny język i przypisany do niego chorał, wskazujący na to że cała liturgia, nawet śpiewane czytanie i ewangelia, to celebracja skierowana przede wszystkim ku Najwyższemu, że właśnie tak - w łączności z naszymi przodkami (z którymi jesteśmy jednym Kościołem i tym samym Mistycznym Ciałem XP), chcemy Go uwielbiać. Na "pionową otwartość" wskazuje też dużo więcej niż w nowej liturgii czasu z milczeniem - które oczywiście nie jest milczeniem dla uzyskania ciszy czy kontemplowania kapłańskich szeptów, ale też momentem kiedy oczekujemy na odpowiedź Tego, ku któremu zdążamy (szukamy), którego nie tylko uwielbiamy ale i 'przywołujemy' celebracją. Ogromny szacunek dla rytu, który konkretnymi rubrykami chroni liturgii, podczas której dzieje się największy cud na świecie, dający nam życie i doświadczenie zbawienia. Chroni (razem ze wspomnianym sakralnym językiem i muzyką) przed desakralizacją, banalizacją, rozmyciem, światem i jego księciem, etc. To wszystko widać też, gdy porównuje się dawniejszą architekturę kościołów i współczesną. Oczywiście nie można powiedzieć, że w starej Mszy albo w nowej nie ma orientacji wertykalnej czy horyzontalnej, bo brak którejś świadczyłby o jej akatolickości, herezji.
Dawid Gospodarek
13 grudnia 2012, 01:51
@dk Marcin Gratuluję intuicji! :) @Anna Sosnowska Po prostu skojarzyło mi się to z wertykalnym i horyzontalnym spojrzeniem na liturgię (opisywane chyba też w "Duchu liturgii" kard. Ratzingera). Horyzontalny wymiar to ten kładący nacisk na wspólnotę (i czasem niestety zamieniający się w celebrację wspólnoty...). Jest bardzo widoczny w nowej Mszy (odwrócenie księdza w stronę ludzi, "znak pokoju", otwartość na spontaniczność i twórczość wspólnoty i przewodniczącego zgromadzeniu etc.). 
A
a
13 grudnia 2012, 00:32
dobrze jest na nowo stawiac sobie pytania o miejsce Kosciola we wspolczesnym swiecie, w sensie gdzie jestesmy i jakim jestesmy znakiem i co znaczy wszelka "otwartosc", bo czyz katolik nie powinno oznaczac czlowiek wolny... ale wciaz nie rozumie sensu szukania jakiegos ekstra nazewnictwa, moze dlatego, ze od wielu lat zyje  z dala od naszego kraju.. w panstwie wielokulturowym jak to ma wygladac: katolik symfoniczny i ten mniej dograny? no chyba, ze chodzi o jakis ruch w stylu KIK itp, albo teoretyczne rozwazania jak to z nami powinno byc, to rozumie.. po prostu mysle, ze to jest piekne, ze gdziekolwiek jestem wchodze do kosciola rzymskokatolickiego i to jedna i ta sama wspolnota, choc czasami rozni nas bardzo wiele..
W
wanda
12 grudnia 2012, 19:49
Nie będziesz miał bogów cudzych przedemną.
AS
Anna Sosnowska
12 grudnia 2012, 17:39
@Małgorzata Bilska Pani Małgosiu, już taki ze mnie tym, że jestem daleka od zmieniania świata, ale zdarza mi się wysilić, żeby coś poprawić w sobie. "Kościół symfoniczny" bardzo mnie poruszył, i "otwartość pionowa", i "mansuetudo". Dlatego podzieliłam się tym z Czytelnikami Deon.pl. Po prostu ;) @~tak Siłą rzeczy każdy czyta Biblię po swojemu, bo każdy z nas jest inny. Uczestniczenie choćby w grupach dzielenia sie Słowem Bożym doskonale to pokazuje. Ważne natomiast jest to, czy nasze indywidualne odczytywanie Słowa jest w zgodzie z nauką Kościoła. Co do manipulacji - nie napisałam, że Chrystus był zawsze i wyłącznie łagodny, natomiast wystarczy poobserować otaczający nas świat, żeby przekonać się, że łągodność musi być jedną z Jego dominujących "cech". Gdyby nie ona, dawno nie powinno nas tu być... I jeszcze kwestia dominikanina. Ten dominikanin nie forsował jakiegoś swojego widzimisię, ale przywoływał św. Tomasza z Akwinu, jakby nie patrzeć doktora Kościoła, bardzo ważną postać w Tradycji Kościoła. @Dawid Gospodarek Bardzo ciekawa uwaga na końcu Pana wpisu. Mógłby Pan ją nieco rozwinąć? @dk. Marcin Świwetne uzupełnienie, dopowiedznie, inspiracja. Wiellkie dzięki! :)
DM
dk. Marcin
12 grudnia 2012, 09:17
Witam Kiedy przeczytałem tytuł pomyślałem od razu o biblijnym słówku greckim "symfonesosin"- wejść w symponię, użyte w MT 18,19-20. "jeśli dwaj albo trzej symfonesosin- wejdą ze sobą w symfonię i tak prosić będą to wszystko otrzymają od mojego Ojca. Bo gdzie dwaj albo trzej zebrani w imię moje tam Jestem pośr,od nich". Symfonia różnych instrumentów następuje gdy wszystkie dostrajają się do tego samego kamertonu. Dla chrześcijan tym kamertonem jest Jezus. Potrzebna nam jest miłośc wzajemna- aż do gotowości wzajemnego oddania życia za siebie J 13,34 i jedność J 17,21, które wynikają z wzajemnego otwarcia na siebie. Polecam publikacje i książki i Artykuły o. Ludwika Mycielskiego na tem temat. Ja powyższe wytłumaczenia znalazłem w "Jedność i charyzmaty" do nabycia na stronie benedyktynów i Biskupowa
Jadwiga Krywult
12 grudnia 2012, 08:15
I jedno i drugie w zależności od wielu czynników,m.in.: sytuacji, zatwardziałości ludzi itd. No tak, pod Krzyżem nie było zatwardziałych ludzi, a sytuacja była sielankowa, skoro Jezus nie zrobił tam awantury jak w świątyni. Czy ci, którzy przypisują sobie prawo do zachowań jak w świątyni, są też zdolni do pójścia na krzyż ? Wybiórczość jest wygodna.
R
Robert
12 grudnia 2012, 08:11
Szanowny A, człowiek od zawsze miał tendencje do opisywyania na nowo, swoim językiem tego co już dawno nazwane, dlatego jesli zamiast "powszechny" będziemy mówić symfoniczny to ja jestem za, jesli to komus pomoże!
W
Wojtek1957
12 grudnia 2012, 08:10
Orkiestra symfoniczna jako alternatywny obraz mistycznego ciała Chrystusa (ze św. Pawła)? Może być. Tylko niech żaden z członków tego ciała nie gardzi pozostałymi (to też ze św. Pawła).
Dawid Gospodarek
12 grudnia 2012, 00:39
Nic nowego. O symfonii pisał już dawno temu jeden z idoli "Kościoła otwartego", ks. Hans Urs von Balthasar.  Ciekawa uwaga Piotra Sikory o  "pionowej" otwartości. Ale to też nic nowego - jest to typowe w ogóle dla całej ludzkiej natury, a nie tylko dla katolików, a wśrod katolików nie tylko dla tych "otwartych" spod szyldu "Tygodnika Powszechnego" czy innej "Więzi". Ba, powiedziałbym nawet, że ta "pionowa" otwartość dużo lepiej widoczna jest w tradycyjnej liturgii (rzymskiej czy akiejkolwiek innej) niż tej posoborowej ;> Pozdrawiam! 
A
a
11 grudnia 2012, 23:14
Drogi Robercie, a owszem uzylam trzech slow czy definicji, ale nie wiem czy zauwazyles, ze pochodza one z Credo, a wiadomo jak jest historia powstania tego tekstu.. po co na nowo "odkrywac Ameryke" i to na szybcika... gdy forma juz jest lepiej skupic sie na duchu..
T
tak
11 grudnia 2012, 22:12
I jedno i drugie w zależności od wielu czynników,m.in.: sytuacji, zatwardziałości ludzi itd.
11 grudnia 2012, 20:03
Denerwuje mnie bardzo manipulowanie Ewangelią. To niegodziwe. Nie wiem jak można szanować Boga i wybiórczo traktować Jego nauczanie wybierając sobie tylko to co pasuje do światopoglądu danej osoby. To czyje w końcu to jest nauczanie o. dominkanina czy Pana Boga?. Jak można udawać, że w Ewangelii nie ma opisu wyrzucenia handlarzy z świątyni w sposób gwałtowny ,a nie łagodny? Jak można udawać, że Chrystus nie używał gwałtownych słów w stosunku do faryzeuszów? Manipulować słowami Boga? Czy jest się jeszcze cały czas wierzącym Ewangelii czy własnej przemądrzałości? Wolę wierzyć Panu Bogu i Jego Słowu. Oczywiście masz rację tylko nie można stwarzać wrażenia że gwałtowność i surowość były głownymi cechami zachowań Pana Jezusa ,bo to wypacza sens i ducha Ewangelii a co niektórzy zachowują się właśnie tak jak by Ewangelia to głównie wyrzucanie handlarzy i napominanie faryzeuszy i to jest właśnie manipulacja!Bo duch Ewangelii to miłość , łagodność,dobroć,miłosierdzie i przebaczenie
T
tak
11 grudnia 2012, 19:54
Denerwuje mnie bardzo manipulowanie Ewangelią. To niegodziwe. Nie wiem jak można szanować Boga i wybiórczo traktować Jego nauczanie wybierając sobie tylko to co pasuje do światopoglądu danej osoby. To czyje w końcu to jest nauczanie o. dominkanina czy Pana Boga?. Jak można udawać, że w Ewangelii nie ma opisu wyrzucenia handlarzy z świątyni w sposób gwałtowny ,a nie łagodny? Jak można udawać, że Chrystus nie używał gwałtownych słów w stosunku do faryzeuszów? Manipulować słowami Boga? Czy jest się jeszcze cały czas wierzącym Ewangelii czy własnej przemądrzałości? Wolę wierzyć Panu Bogu i Jego Słowu.
T
tak
11 grudnia 2012, 19:54
Denerwuje mnie bardzo manipulowanie Ewangelią. To niegodziwe. Nie wiem jak można szanować Boga i wybiórczo traktować Jego nauczanie wybierając sobie tylko to co pasuje do światopoglądu danej osoby. To czyje w końcu to jest nauczanie o. dominkanina czy Pana Boga?. Jak można udawać, że w Ewangelii nie ma opisu wyrzucenia handlarzy z świątyni w sposób gwałtowny ,a nie łagodny? Jak można udawać, że Chrystus nie używał gwałtownych słów w stosunku do faryzeuszów? Manipulować słowami Boga? Czy jest się jeszcze cały czas wierzącym Ewangelii czy własnej przemądrzałości? Wolę wierzyć Panu Bogu i Jego Słowu.
A
Anna
11 grudnia 2012, 19:44
Ks. prof Chrostowski chyba najlepiej napisał na ten temat - artykuł na stronie Naszego Dziennika.
R
Robert
11 grudnia 2012, 19:32
po co wymyślać nazewnictwo? bo od nazewnictwa wiele spraw się zaczyna." jeden, swiety, powszechny i apostolski" - drogi "a" sam podałeś 3 definicje, niby tożsame "a" jednak ;)
A
a
11 grudnia 2012, 19:24
a po co wymyslac dziwne nazewnictwo: otwarty, zamkniety, symfoniczny... -toz to 'polski folklor'.. Kosciol jest jeden, swiety, powszechny i apostolski- i to jest szeroka przestrzen do dzialania, po co tracic czas na dziwolagi jezykowe..
jazmig jazmig
11 grudnia 2012, 17:30
Nieważne, jak, ważne - aby każdy, najlepiej jak potrafi, realizował przesłania Chrystusa. Sztuczne podziały wymyślone przez różnych zarozumiałych mędrków świadzą jedynie o tych mędrkach. Do takich zaliczam ks. Halika, posłanego, jak mu się wydaje, do owiec odłączonych, który jest tak zachwycony sobą, swoją mądrością, wyższością nad prostaczkami, że nie dostrzega swojej przeogromnej pychy. Tymczasem Jezus nauczał pokory i prostoduszności. Mamy być jak małe dzieci, a nie przemądrzałymi faryzeuszami. Niech każdy czci Pana Boga tak, jak potrafi, jak mu się wydaje najlepiej, ale niech nie poucza innych tak długo, jak długo inni nie prowadzą do grzechów lub nie grzeszą. Jeżeli nasi pasterze żądają od nas (słusznie) dawania świadectwa, to powinni zacząć od siebie. Jedna kraksa po pijaku biskupa rozbija w pył i proch jego pouczenia na temat jazdy po pijanemu. Jakoś nie słychać, aby utracił stanowisko - czy takie ma być świadectwo? Po kiego grzyba udają zakonników faceci, sprośnie żartujący sobie z uczennicami, jak woli telewizja, która ich nagrała, lub z sekretarką, jak bronią się oni. Czy jest ważne, gdzie odbywają się libacje - w klasztorze, czy w szkole, skoro chleją zakonnicy? Ci ludzie stracili wszelką wiarygodność i jakoś nie słychać o jakichkolwiek karach dla nich. Jakie zatem oni dają świadectwo? Jak mogą żądać dawania świadectwa od szeregowych wiernych, skoro ich w ogóle nie powino być w zakonie?
MB
Małgorzata Bilska
11 grudnia 2012, 16:16
Pani Aniu,   odwoływanie się do orkiestry jest mądrym zabiegiem, bo neutralizuje podziały. Ale nie wiem, czy się przyjmie. Kiedyś udzieliłam wywiadu Gościowi Niedzielnemu, który pytał mnie o singli w Kościele. Przywołałam tam m in. metaforę jednego z dominikanów, który o singlach mówił "Boży soliści". Jest w Kościele wiele melodii i instrumentów, to orkiestra. Ale łatwiej jest pisać o antyrodzinnych egoistach, którzy są zagrożeniem dla ładu :-)    Tylko, że stworzyć tak ogromną orkiestrę nie jest łatwo. Brak dyrygenta z autorytetem. I woli słuchania tych, którzy śpiewają/grają obok. Żeby śpiewać symfonię w harmonii trzeba mieć nie tyle piękny głos, co dobry i uważny słuch. I słuchać śpiewu,grania innych, nie tylko siebie, swojej pod-orkiestry i swojego dyrygenta.                                 Pozdrawiam 
11 grudnia 2012, 15:28
Dzięki Pani Anno oby było jak najwięcej podobnie myślących bo to nasze ciągłe dzielenie i różnicowanie to droga do nikąd to często tworzenie rowów trudnych do przekroczenia i jak to wygląda z boku dla wyznawców innych religii czy ateistów czy pomaga to oczarować ich Ewangelią?i pokazanie że można nią żyć na codzień że Ewangelia to nie utopia