Kto chce wrobić Papieża?
W Watykanie działał "kret". Rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej o. Federico Lombardi SJ podał do wiadomości, iż aresztowano papieskiego kamerdynera Paulo Gabriele, którego podejrzewa się o spowodowanie lawiny "przecieków" do prasy. Chodzi o osobiste listy Papieża i inne poufne dokumenty. Na razie nie wiadomo, czy działał w pojedynkę lub na zlecenie kogoś innego.
Watykanista Andrea Tornielli na portalu "The Vatican Insider" przypuszcza, że Paulo Gabriele jest tylko kozłem ofiarnym, a może raczej płotką w całej aferze. Zdaniem Torniellego, wszystko zostało zaplanowane i ukartowane przez "poważniejszy mózg" obeznany z kościelną polityką i układami w Stolicy Apostolskiej.
Z kolei John Allen Jr, amerykański watykanista, na swoim blogu podaje, że aresztowanie kamerdynera dziwnym trafem zbiegło się z wydaniem książki włoskiego dziennikarza Gianluigi Nuzzi "Jego Świątobliwość. Tajemnicze listy Benedykta XVI". Właśnie w tej książce zebrane są wszystkie dokumenty, które do tej pory "wyciekły" z apartamentu Papieża, a także kilka nowych.
Przecieki zawierają informacje na temat finansów Państwa Watykańskiego, listy świadczące o wewnętrznych przepychankach o władzę, korespondencję włoskich osobistości z Papieżem, a nawet prywatne notatki Benedykta XVI ze spotkania z prezydentem Włoch.
Wczoraj podano również do wiadomości, że Rada Nadzorcza tzw. Banku Watykańskiego, nie udzieliła votum zaufania jego dotychczasowemu szefowi Ettore Gotti Tedeschi, znanemu włoskiemu ekonomiście i bankierowi.
Prasa włoska snuje wzajemnie wykluczające się domysły na ten temat. Zbiera je w swoim internetowym komentarzu John Allen. Najbardziej rozpowszechniona teoria wiąże sprawę Gabriele ze zwolnieniem Tedeschi - nazywając go drugim "watykańskim" kretem. Pojawia się również spekulacja, że dyrektor Banku "podpadł" sekretarzowi Stanu kard. Tarcisio Bertone z powodu systemu włoskich szpitali katolickich i regulacji mających zabezpieczyć bank przed praniem brudnych pieniędzy. Jeszcze inni twierdzą, że kosa trafiła na kamień, ponieważ Tedeschi dążył do poprawy przejrzystości finansowej banku i zderzył się z wewnętrznym oporem. W końcu, niektórzy domniemują, iż dyrektor banku tak naprawdę nigdy nie podjął się w pełni swojej funkcji, traktując ją jako "dodatek" do zupełnie innych działań - kontaktów z bankami włoskimi i pisania własnych książek.
Przedwcześnie na jakiekolwiek oceny, bo sprawa jest w toku. Moim zdaniem dochodzi do sprzężenia ludzkiej małości, obecnej także w Kurii Rzymskiej z medialną pogonią za sensacją, która świetnie się dzisiaj sprzedaje. Nietrudno sobie wyobrazić, że ktoś sowicie zapłacił "kretowi" za poufne informacje, skoro można na nich sporo zarobić.
Z pewnością te trzy wydarzenia sugerują wyraźnie, że nie mamy do czynienia jedynie ze zbiegiem okoliczności. Cóż, na podtrzymywaniu atmosfery skandalu, podziałów i rywalizacji o stołki w Kościele Katolickim można dziś zbić niezły kapitał. Ponadto, pokazanie, że hierarchia kościelna jest skorumpowana, a Benedykt XVI w rzeczywistości nie ma większego wpływu na to, co się dzieje w Kościele to najlepsza pożywka dla milionów czytelników, których wyobraźnia została już nakarmiona fikcjami Dana Browna. To a propos najnowszej książki włoskiego dziennikarza.
Nie można również wykluczyć, iż ktoś wpływowy (lub grupa osób) z otoczenia Benedykta XVI dąży do jego zdyskredytowania, chociażby dlatego, iż nie są zadowoleni z decyzji i stylu rządzenia Kościołem przez Papieża. W tym wypadku mielibyśmy do czynienia z ludzką grzesznością, która nie omija także Kurii Rzymskiej. Z tym Papież będzie miał twardszy orzech do zgryzienia.
Ojciec Święty jak każda osoba na tym świecie ma prawo do zachowania prywatności, więc ujawnianie Jego korespondencji czy to "na życzenie" z zewnątrz Watykanu czy z wewnątrz jest, oględnie mówiąc, niemoralne.
Najsmutniejsze jest jednak to, że za wszystko dostanie się najpierw Benedyktowi XVI, zresztą już nie pierwszy raz. I na pewno afera ta zostanie skrzętnie wykorzystana przez niektóre media, by podważyć wiarygodność Kościoła.
Skomentuj artykuł