Najwyższy czas, by wynieść rodzinę na ołtarze
Czekam niecierpliwie na dzień, w którym będziemy obchodzili wspomnienie Świętej Rodziny Ulmów, a jeszcze bardziej czekam na obchody Wspomnienia Świętej Rodziny Normalnych Chrześcijan, bez cudów i objawień, bez fajerwerków i przesadnej pobożności. Potrzeba nam dzisiaj przykładów świętych rodzin. Nie tylko rodzin męczenników, których podziwiamy, ale wolelibyśmy nie musieć ich naśladować.
Mam głębokie przekonanie, że do Nieba nie wchodzi się w pojedynkę. Z tym większą radością przyjąłem ogłoszony przez papieża Franciszka Rok Rodziny. Nie ma kanonizowanych rodzin. Są matki, są ojcowie, żony i mężowie, są osoby, które żyły w celibacie, ale rodziny jako wspólnoty nie znajdziemy we wspomnieniu świętych, prócz oczywiście Najświętszej Rodziny, której żaden papież nie musiał kanonizować. Chciałbym kiedyś usłyszeć zapowiedź kanonizacji wielopokoleniowej rodziny niezbyt odległej od naszych czasów, gdzie każdy był święty na swoją miarę, a może nawet braki i zaniedbania jednego członka rodziny były uzupełniane przez doskonałą i heroiczną miłość innego. Bo czyż miłość nie zakrywa wielu grzechów?
Czy rodzina nie może być święta świętością rodzinną? Dlaczego łatwiej nam dostrzec tylko świętość jednego z jej członków? Dzisiaj potrzeba nam świętych rodzin, a nie tylko świętych ludzi. Nawet czarną owcę można byłoby jakoś w tym licznym świętym gronie ukryć i wywindować do niebios bram. Któż się zorientuje, jeśli tyle miłości było w tym pięknym domowym Kościele wzajemnej troski, łez skruchy i bezinteresownej akceptacji?
Przyszedł najwyższy czas, aby sprostować odwieczny mit o wyższości powołania do bezżenności nad powołaniem do życia w naturalnej rodzinie. Nadszedł właściwy moment, by spojrzeć na świętość, czyli na życie zgodne z Ewangelią, mniej indywidualistycznie, a bardziej wspólnotowo. Kto wie, czy świętość konkretnej wspólnoty mnichów, nie jest bardziej zachwycająca niż świętość choćby najdoskonalszego spośród nich?
Wróćmy jednak do rodzin naturalnych. Czemu nie były kanonizowane? Może były takie, które trafiły na ołtarze, tylko ja wykazuję się niewiedzą w tym temacie. Postanowiłem więc poszukać. I okazuje się, że jest kilka takich małżeństw. Ale to co znalazłem, nie przekonało mnie, bo małżeństwo cesarza niemieckiego Henryka II i Kunegundy, czy błogosławionej Gizeli i św. Stefana, króla Węgier, było ułomne, gdyż postanowili nie uprawiać seksu. Czy na tym ma polegać świętość rodziny? Szybko byśmy się wyludnili.
Ważny przełom dokonał się za sprawą Jana Pawła II który w 20. rocznicę ogłoszenia adhortacji o rodzinie Familiaris Consortio beatyfikował Luigiego i Marię Beltrame Quattrocchi, którzy wychowali czworo dzieci. Mieli stanowić nowy model „świętości dwojga” ale… coś ich podkusiło, by złożyć ślub nieobcowania ze sobą. Do tego jednak czasu mogli być rzeczywiście przykładem normalnego, świętego małżeństwa, a może nawet świętej rodziny, bo dzieci nie musieli się wstydzić.
Nie najlepszym też przykładem na dzisiejsze czasy są święte małżeństwa dwóch katolickich biskupów: św. Grzegorza z Nazjanzu ze św. Nonną i św. Cezarego również z Nazjanzu ze św. Georgią. Jak wiemy, biskupi nie mogą dziś założyć rodziny. Włóżmy więc te przypadki między karty historii, która raz na zawsze przeminęła.
Jest jednak jakaś nadzieja na przyszłość. W 2015 roku papież Franciszek kanonizował rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Są także inne rodziny, które być może zyskają w najbliższym czasie aureolę. Nie aureolę nad głową każdego z członków rodziny, ale jedną wielką aureolę mówiącą nam, że ta rodzina jest święta, a nie tylko jej członkowie.
Jednym z takich przykładów jest ośmioosobowa rodzina Ulmów, która może zostać w najbliższym czasie uznana za świętą rodzinę męczenników. Józef i Wiktoria w stanie błogosławionym wraz z szóstką dzieci ponieśli śmierć, bo miłość była dla nich ważniejsza niż życie. Podczas nazistowskiej okupacji przyjęli pod swój dach żydowskich uciekinierów. Wraz z rodzicami została rozstrzelana Stanisława (lat 8), Barbara (lat 6), Władek (lat 5), Franek (lat 4), trzyletni Antek i półtoraroczna Marysia.
Nie mam oporów przed wypowiedzeniem słów: módlcie się za nami, byśmy potrafili tak heroicznie kochać, jak wy kochaliście.
Poza Polską też mamy heroiczne rodziny, których obrazy być może ujrzymy wkrótce w kościołach. Choćby rwandyjscy założyciele wspólnoty "Emmanuel": Cyprian i Defroza Rugamba, którzy wraz z dziećmi polegli w obronie wiary.
Potrzeba nam dzisiaj przykładów świętych rodzin. Nie tylko rodzin męczenników, których podziwiamy, ale wolelibyśmy nie musieć ich naśladować. Potrzeba nam rodzin i wspólnot, które w zachodniej, rozleniwionej cywilizacji, nastawionej na konsumpcję i przyjemności, wskażą nam drogę do Boga.
Czekam niecierpliwie na dzień, w którym będziemy obchodzili wspomnienie Świętej Rodziny Ulmów, a jeszcze bardziej czekam na obchody Wspomnienia Świętej Rodziny Normalnych Chrześcijan, bez cudów i objawień, bez fajerwerków i przesadnej pobożności.
Skomentuj artykuł