„Nasza cywilizacja, nasze zasady”? To hasło jest jak zaklinanie rzeczywistości przez trzylatka
Kiedyś ten plakat może i mógłby oburzyć. Ale dziś, wątpliwej jakości estetycznej rycerz, który przebija mieczem tęczowo-radziecką gwiazdę, może wywołać już tylko politowanie.
„Wasze zasady liternictwa, to na pewno”, skomentowała go Magdalena Kicińska, reporterka. Komentatorzy już wyśmiali na wszystkie strony „ZOZO” i „Wnnsznwn” (przyjrzyjcie się plakatowi, szybko domyślicie się, o co chodzi). Na rysunku rycerz, który jest w dziwnej zbroi z czarnym (!) orłem na piersi i z biało-czerwonym kręgosłupem wystającym z pleców - to miały być zapewne husarskie skrzydła. Do tego oczywiście gwiazda, która pod naciskiem miecza rozpada się na czerwoną część i tęczową resztę.
W rycerzu jedna rzecz szczerze mnie ujęła - mimo że jest on przedstawiony stereotypowo męsko, na tej obłej grafice cały aż kipi od testosteronu, niezwykle silny i waleczny, i z ogromnym mieczem, dzięki któremu ma poczucie władczości i sprawczości, i któremu się kłania (freudowska ścieżka interpretacji ciśnie się na usta), warto zwrócić uwagę na jego lewą stopę. Ułożona niczym noga baletnicy w poincie podczas tańca ujawnia pierwiastek żeński, oczywiście skrywany głęboko w podświadomości - o tym może świadczyć rozmach w użyciu symboli tradycyjnie przypisywanych „prawdziwym mężczyznom”. Grafika ujawnia to, co wyparte i tym samym wspaniale dekonstruuje genderowe deklaracje środowiska narodowego.
Dobrze, dość już tej zabawy w psychoanalityczną interpretację plakatu Marszu Niepodległości 2020 (vel ZOZO). Zostawmy estetykę, zostawmy te dwie literówki w nazwisku Andrzeja Pytyńskiego (tu: Andzrej Pytyńki).
Agresja? To wasz lęk przed zmieniającym się światem
Może kiedyś ten plakat mógłby oburzyć. Dzisiaj jego pierwszy, podstawowy przekaz wydaje się jednak zwyczajnie kuriozalny i wywołuje chyba tylko kpinę i politowanie. „Nasza cywilizacja, nasze zasady”, w pakiecie z tym walecznym rycerzem, bardzo stara się brzmieć groźnie i stanowczo, ale wychodzi raczej jak histeria trzyletniego dziecka, kiedy kolega z piaskownicy nie chce podzielić się zabawką albo rodzic nie kupuje lizaka. Gwałtowne emocje, które przerastają, bezradność, frustracja i wściekłość, jeszcze niewykształcona umiejętność pogodzenia się ze stratą - to wszystko gotuje się w dziecku, które czuje, że musi mieć to, co chce tu i teraz! Albo, powtarzając jakieś słowa, zaklina rzeczywistość.
Tak jest i w tym wypadku. „Nasza cywilizacja, nasze zasady” to przykład takiego zaklinania rzeczywistości i życzeniowego myślenia. Koleżeństwo z Ruchu Narodowego łudzi się, że jest w stanie zahamować świat z jego wszystkimi przemianami, ludzką mentalność, tendencje liberalizacji i laicyzacji. Ma nawet poczucie sprawczości (ten dominujący nad kolorową gwiazdą rycerz, ten miecz przebijający ją na kawałki…), a przynajmniej chce sprawiać takie wrażenie. Czym są „ich zasady”? Można się tylko domyślać, na czym one konkretnie polegają, ale rozumiem, że w największej mierze na walce z przyznaniem osobom LGBT jakichkolwiek praw, a jednocześnie, idąc dalej, z głębokim konserwatyzmem obyczajowym, zbudowanym na tradycjach katolickich. A „ich cywilizacji”? Z plakatu - i z narracji środowiska narodowego - wynika, że „ich cywilizacja” to mrzonka o Christianitas, w którym nie ma miejsca dla szeroko rozumianych obcych i - przez to, że obcych - wrogich. Z nimi należy uporać się szybko i stanowczo, uciąć przy korzeniu. To zwykły wyraz przerażenia zmianą cywilizacyjną i kulturową, która już następuje. Niezależnie od słów z ambon czy politycznych wieców, które były latem.
Zajrzyjcie do badań i statystyk, sprawdźcie, ile osób popiera różne punkty, nie mieszczące się w waszej wizji. Albo po prostu zobaczcie na skalę ostatnich protestów. Bynajmniej nie chodzi o to, że oto nagle całe społeczeństwo zostało zagarnięte przez neomarksistów i tęczowych aktywistów. Ale fala liberalizacji i laicyzacji płynie. „Wasze zasady” - zamknięte, wykluczające, zupełnie niezwiązane z chrześcijaństwem - naprawdę są już tylko wasze i obchodzą coraz mniej osób. „Wasza cywilizacja” to ułuda. Im głośniej i agresywniej krzyczycie, tym bardziej boicie się zmieniającego się świata.
„Wasze zasady” to nie Dekalog
Z perspektywy chrześcijaństwa najistotniejsze jest to, że „wasze zasady” i „wasza cywilizacja” to nie Dekalog. Ta rycerska walka nie jest logiką ewangeliczną. Żadną miarą.
Przykład? Jeden z przejmujących i wzruszających momentów w smutno-homofobicznej kampanii wyborczej, czyli króciutki spot dwóch uczestniczek powstania warszawskiego - Wandy Traczyk-Stawskiej ps. Pączek i Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej ps. Grodzka. W półminutowym nagraniu kobiety mówią: "My, uczestniczki powstania warszawskiego, protestujemy, bo pamiętamy. Najpierw był różowy trójkąt (oznaczenie więźniów homoseksualnych w obozach koncentracyjnych - przyp. DF), potem gwiazda, a na końcu my, powstańcy. Tamten faszyzm pochłonął miliony istnień, a teraz, gdy się mówi, że osoby LGBT to nie ludzie, otwiera się równie przerażającą perspektywę wykluczenia. W czasie powstania walczyliśmy o szacunek i godność dla wszystkich ludzi. Dla wszystkich! Nie bądź obojętny”.
Chyba wolę trzymać się kierunku, który wyznaczają prawdziwe weteranki niż fikcyjny rycerz z czarnym orłem.
Skomentuj artykuł