Nie czuję się „pokoleniem JP2”

(fot. Facebook / Karina Seweryn)

Polska płonie, a każdy kto temu zaprzecza, albo nie docenia skali kryzysu, albo oszukuje sam siebie. Razem z Polską, w wyniku wieloletniego sojuszu ołtarza z tronem, płonie też Kościół — i to na wielu różnych poziomach. I albo ten ogień nas zniszczy, albo oczyści. Tertium non datur.

W ostatnich dniach i tygodniach w polskim Kościele, i w samym kraju wydarzyło się tak dużo, że nawet najbardziej wybredni publicyści — i to od prawa do lewa — nie powinni narzekać na brak tematów i okazji do prężenia retorycznych muskułów. I o ile bieżącą polityką interesuję się raczej w ramach medialnych igrzysk, czy tzw. guilty pleasure, to osobiście wolę, gdy tematy związane z Kościołem nie nasuwają się same — bo jakoś tak to już jest nad Wisłą, że kiedy najpopularniejszym hasztagiem na Twitterze staje się #kościół, to prawie zawsze oznacza to złe wieści.

Tragiczne combo, o które nikt nie prosił, ale być może wszyscy zasługiwali

Najpierw byliśmy świadkami żenujących incydentów w salezjańskim klasztorze w Poznaniu, gdzie suspendowany były zakonnik wdał się w szarpaninę z policją interweniującą podczas „nabożeństwa”, w trakcie którego ksiądz ostentacyjnie łamał tzw. reżim sanitarny. Potem na oczach całej Polski autokompromitacji dokonał kard. Stanisław „Nie pamiętam” Dziwisz w słynnym już wywiadzie z Piotrem Kraśką. Chwilę później nastąpiło apogeum społecznych napięć spowodowane kwestią naruszenia przez polityków kompromisu aborcyjnego (i choć to kwestia stricte polityczna, to Kościół na własne życzenie stał się jedną ze stron konfliktu). W tzw. międzyczasie mieliśmy jeszcze kwestię skompromitowanego kard. Gulbinowicza, a jakby wszystkiego było mało, niczym zwiędła wisienka na tym dziwacznym torcie, na tapecie wylądował wstrząsający materiał Marcina Gutowskiego w TVN24.

Reportaż „Don Stanislao” nie tylko odsłonił kulisy mrocznej strony działalności kardynała Dziwisza, ale obnażył również w pełnej krasie to, co przebijało już ze wspomnianej rozmowy hierarchy z redaktorem Kraśką: butę, cynizm, apodyktyczność i źle pojmowany klerykalizm purpurata, który dla wielu Polaków przez wzgląd na przyjaźń z Janem Pawłem II, sam jawił się w ich percepcji jako człowiek święty. Opublikowany przez Watykan dzień po premierze reportażu Gutowskiego raport w sprawie byłego kardynała Theodore’a McCarricka, który nie tylko potwierdza obraz moralnego upadku Stanisława Dziwisza, ale jednocześnie rzuca cień na „papieża Polaka”, tylko dolał oliwy do ognia trawiącego publiczną debatę.

DEON.PL POLECA

Nie jestem pokoleniem JP2 i może dlatego łatwiej mi o dystans

Nie czuję się „pokoleniem JP2”. Mimo że przyszłam na świat za pontyfikatu Karola Wojtyły i pewnie jak każdy dzieciak urodzony w latach 90. fakt, że papieżem jest Polak, uważałam za dość oczywisty. A jednak kiedy umarł Jan Paweł II (miałam wtedy 14 lat), czułam, że stało się coś ważnego: że kończy się jakaś ważna epoka, że dziecięce założenie pt. „papież równa się pogodny ksiądz z Wadowic” nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Pamiętam transmisję z pogrzebu, płacz mamy i klęczenie przed telewizorem. Niestety, pamiętam również późniejszy ekspresowy proces beatyfikacyjny, a później kanonizacyjny. Dlaczego niestety? Ano dlatego, że już wtedy raziła mnie atmosfera festynu, w jakiej wynoszono Karola Wojtyłę na ołtarze. Byłam wtedy studentką i mieszkałam już w Warszawie. Zbyt dobrze pamiętam inwazję wizerunków Jana Pawła II i flag papieskich w przestrzeni publicznej, która raczej odpychała, niż zachęcała do głębszego pochylenia się nad dziedzictwem „papieża z dalekiego kraju”. Było w tym dużo jarmarku, pompatyczności i tak intensywnego sklejenia sfery sacrum i profanum, że ten biało-żółty koktajl był po prostu nie do zniesienia. Pamiętam, że już wtedy pomyślałam sobie, że polski Kościół, ręka w rękę z władzami państwowymi robią wszystko, aby zniechęcić młodych ludzi do studiowania papieskich encyklik. Patrząc na to, jak szybko JP2 stał się memem (do tego stopnia, że internauci kpią z godziny jego śmierci), myślę, że moje ówczesne przeczucie było trafne — choć po stokroć wolałabym nie mieć racji.

Być może dlatego, że urodziłam się już w wolnej Polsce, szyld „pokolenia JP2” jakoś zawsze wydawał mi się obcy i odległy. Podobnie zresztą jak ikona Lecha Wałęsy — choć moje starsze rodzeństwo i znajomi do dziś traktują ówczesne legendy Solidarności z nabożeństwem zbliżonym do postrzegania Jana Pawła II, ja nie mam problemu z dostrzeżeniem w tych ludziach skaz. Nie ze złej woli, ale przede wszystkim z głębokiej potrzeby widzenia człowieka w człowieku, nawet w tym najbardziej zasłużonym. A błędy czy niedoskonałości są w tę naturę wpisane, czy nam się to podoba, czy nie.

Nie jestem wdzięczna kard. Dziwiszowi

Jednocześnie mam w sobie dużą niezgodę na wrzucanie wszystkich do jednego worka. Choć w ostatnim czasie to duża pokusa, staram się nie ulegać swojemu antyklerykalizmowi i nie przelewać rozgoryczenia czynami i postawą hierarchów na cały Kościół hierarchiczny. Podobnie rażą mnie takie akty w drugą stronę — dlatego opublikowane 10 listopada oświadczenie abp. Stanisława Gądeckiego było dla mnie szokujące. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski napisał w nim, że „Kościół w Polsce jest wdzięczny ks. kardynałowi za jego wieloletnią służbę przy boku św. Jana Pawła II”. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem, bo Kościół to również wierni, a nie tylko hierarchowie. Tym samym arcybiskup Gądecki wypowiedział się również w moim imieniu, a przecież wdzięczność to ostatnia rzecz, jaka przychodzi mi na myśl w związku z kardynałem Dziwiszem. Zabrzmiało to jak fraza „Kościół to ja”, niebezpiecznie zakrawająca o absolutyzm. A na to nie ma mojej zgody. Kościół to ja, ty i cała rzesza innych osób o różnej wrażliwości, poglądach, a tworzenie z niego jednorodnego monolitu jest po prostu nieuczciwe i fałszujące prawdziwy obraz wspólnoty. W tym kontekście jeszcze bardziej szokują mnie oceniające i dla wielu katolików i katoliczek raniące wypowiedzi księży w związku z protestem kobiet, który z taką siłą przetoczył (przetacza?) się przez Polskę.

Granat w rozżarzonym piecu

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i tzw. przesłanki eugenicznej wydane w samym szczycie pandemii dało efekt zbliżony do granatu wrzuconego do rozżarzonego pieca. Eksplozja emocji i społecznej niezgody na manipulowanie przy i tak kruchym „kompromisie” (cudzysłów jest tu celowy, wszak kompromis niestety właśnie na tym polega, że nigdy nie zaspokoi w pełni oczekiwań żaden ze stron) z 1993 r. wywiodła na ulice setki tysięcy osób i skupiła jak w soczewce największe i najbardziej

jaskrawe słabości naszego państwa: brak dialogu społecznego, pychę władzy, ogromne zmęczenie Polek i Polaków nieudolnością rządu w walce z koronawirusem i frustrację związaną z wieloletnim mariażem tronu i ołtarza. Każdy mógłby pewnie rozszerzyć tę listę o kolejne podpunkty - wszystko to sprawia, że trudno ująć w jakiekolwiek ramy (społeczne, ideowe czy poglądowe) kolejne demonstracje z polskich miast i miasteczek. Z perspektywy człowieka wierzącego najboleśniejsza w tym wszystkim jest chyba reakcja Kościoła, który niczym opresyjny, toksyczny rodzic, nawet nie próbuje wsłuchać się w głos krzyczącego dziecka, zamiast tego wskazując mu kąt i grożąc palcem, że jeśli nie przestanie mówić brzydkich słów, to czeka je surowa kara. Jeszcze boleśniejsze są głosy niektórych hierarchów i księży, którzy zamiast szukać porozumienia i łagodzić nastroje, niczym opętani ideą „świętej wojny”, głusi na argumenty drugiej strony, dolewają oliwy do ognia.

Chcieliście wojny? To ją macie

W całym tym wielopiętrowym chaosie, jaki obserwujemy od kilku tygodni, najbardziej nieprawdopodobne jest zdziwienie polskiego Kościoła, w oczywisty sposób nieradzącego sobie z kryzysem. To dobitnie pokazuje, jak bardzo dziś duszpasterze sprzeniewierzyli się swojemu powołaniu, jak bardzo nie znają swoich owiec, i wreszcie — jak dalece Episkopat stracił kontakt z rzeczywistością. Poziom oderwania polskich biskupów od tego, z czym dziś mierzy się „zwykły wierny” jest tak duży, że równie dobrze mogliby wyemigrować na górę Athos i stamtąd zawiadować Kościołem nad Wisłą. Może odbyłoby się to nawet dla nas wszystkich z korzyścią, gdyby więcej czasu poświęcili modlitwie, a mniej na tworzenie kolejnych suchych, nic niewnoszących (poza kolejną dawką gorzkich rozczarowań) komunikatów, oświadczeń i zaleceń Episkopatu.

Jeżeli od lat w polskich kościołach słyszymy o kulturowej rewolucji z „potworem gender”, LGBT i „cywilizacją śmierci” na czele, to nie rozumiem zdziwienia części katolików tym, co obecnie dzieje się w Polsce. Drogi Kościele, chciałeś wojny? To wreszcie się jej doczekałeś i teraz masz. Pytanie, czy którakolwiek ze stron wyjdzie z niej zwycięsko.

Proaborcyjne wlepki zamiast plakatu „Zranionych w Kościele”

Żeby było jasne: zakłócanie mszy i nabożeństw, czy akty wandalizmu na budynkach świątyń są haniebne i nigdy nie powinno być na nie przyzwolenia. Nie zmienia to jednak faktu, że je rozumiem (i jeszcze raz: żeby rozumieć, nie muszę popierać). Co więcej — obserwując postępującą laicyzację naszego społeczeństwa, można było się ich spodziewać. Decyzja Trybunału tylko przyspieszyła pęknięcie antyklerykalnego balonika, który narastał w Polsce od lat.

Pewnym niosącym nadzieję zwrotem akcji były filmy Tomasza i Marka Sekielskich o tuszowaniu pedofilii wśród księży. To wtedy z Episkopatu padały kojące słowa (choć niestety nie jednomyślnie) o przeprosinach, pojednaniu i oczyszczeniu. Wielu z nas wydawało się wtedy, że oto idzie nowe, że Kościół potrzebował burzy, która oczyściłaby duszną atmosferę i że wyjdziemy z tego kryzysu jako wspólnota silniejsi, zdrowsi i bardziej zjednoczeni.

Ten entuzjazm szybko ostudziły jednak nie tylko kolejne gorszące doniesienia o szczegółach sprawy przedstawionego w filmie Sekielskich bp. Edwarda Janiaka, ale także postawa księży i proboszczów na poziomie diecezji.

Widać to było chociażby na przykładzie reakcji księży na zainicjowaną przez Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka akcję dotyczącą plakatów informujących o inicjatywie „Zranieni w Kościele”. Być może część Czytelników Deon.pl pamięta, że sama stoczyłam bój o to, by w mojej parafii ów plakat zawisł. I słowo „bój” wcale nie jest tu przesadą: proszenie, pytanie, wizyty w zakrystii trwały tygodnie i ostatecznie, po dyplomatycznej gimnastyce, która kosztowała mnie masę nerwów i upokorzenia, plakat na parę miesięcy znalazł się w gablotce.

Jakiś czas temu plakat „Zranionych” zniknął, a na tablicy ogłoszeń pojawiło się „podziękowanie dla sędziów Trybunału Konstytucyjnego”. Po fali protestów, jaka przetoczyła się przez Warszawę (a zwłaszcza Żoliborz, gdzie mieszkam), fasadę tego samego kościoła „ozdobiło” graffiti. Gdy tylko to zobaczyłam, w pierwszym odruchu chciałam zapukać na plebanię i poprosić o wiadro z ciepłą wodą i gąbkę, aby je zmyć i tym samym wysłać parafii sygnał, że zależy mi na tym miejscu. Wtedy jednak przypomniała mi się seria upokorzeń i ataków, jakich doznałam tylko dlatego, że upomniałam się o głos ofiar. W jednej chwili z „przykładnej parafianki”, która publicznie zachęcała do składania ofiar na parafię on-line w czasie wiosennego lockdownu, stałam się persona non grata. Pomyślałam sobie wtedy, że Kościół musi oczyścić się sam — nie tylko na poziomie pobazgranych wulgarnymi hasłami fasad świątyń, ale i w tym znaczne głębszym wymiarze.

I nie, nie piszę tego z satysfakcją, ani nie chcę uciekać się do Schadenfreude i nieznośnego „a nie mówiłam?”. Przykro mi tylko, że głos świeckich, szczerze pochylających się nad kondycją Kościoła, został tak ostentacyjnie zignorowany, a dopiero kościelne drzwi oblepione naklejkami Aborcyjnego Dream Teamu i Ogólnopolskiego Strajku Kobiet robią na księżach wrażenie.

Kościół w nałogu władzy. Czas na detoks?

Kiedy opisałam ten znamienny incydent w mediach społecznościowych, ktoś zarzucił mi, że, skoro nie zdecydowałam się na pomoc w zmyciu graffiti, to „wygrała wewnętrzna frustracja”. Długo nad tym myślałam i nie, nie zgodzę się z tym. Wygrała raczej wewnętrzna godność i szacunek do samej siebie, które nie pozwoliły mi na wypijanie gorzkiego piwa, którego przez lata Kościół sam nawarzył.

To trochę jak z uzależnionym członkiem rodziny — często wydaje nam się, że robimy dobrze, kiedy chronimy go przed autodestrukcją, niwelujemy skutki jego nałogu i maskujemy przed otoczeniem problem. Tymczasem prawdziwa troska polega na trudnej decyzji postawienia granicy, odcięcia się od toksycznych schematów i pozwolenia, by „pacjent” doznał, czasami bardzo dotkliwie, konsekwencji swojego postępowania. Bo tylko kiedy sięgnie dna, jest szansa, że przyjdzie — nomen omen — otrzeźwienie.

Niestety, kolejne wypowiedzi rzecznika KEP, zdają się potwierdzać intuicję, że do wielu hierarchów jeszcze nie dociera, że mają poważny problem, a system wyparcia i zaprzeczania ma się świetnie.

„Kościół nie zgodzi się na żaden sposób na przerywanie ciąży” — powiedział niedawno rzecznik prasowy Konferencji Episkopatu Polski, ks. Leszek Gęsiak. Na poziomie merytorycznym wypowiedź ta jest bez zarzutu. To oczywiste, że Kościół jest za ochroną życia od poczęcia i nauka ta pozostaje niezmienna od wieków — i bardzo dobrze. Jeśli jednak spojrzymy na te słowa na poziomie języka, to trudno oprzeć się wrażeniu, że kościelni dostojnicy nadal wierzą, że mają monopol na zbawienie i kształtowanie ludzkiego sumienia. Mogą się „nie zgadzać” na cokolwiek, ale ludzie i tak zrobią, co będą uważali za słuszne - mogą wyrażać oczekiwania czy podziękowania, ale prawie każdy taki sygnał jest co najwyżej odezwą organizacji lobbystycznej, a nie głosem w duchu Ewangelii. Zwłaszcza jeśli te zakazy i niezgody płyną ze strony instytucji, która do tej pory nie poradziła sobie z własnymi grzechami, jak chociażby wspomniana wyżej kwestia pedofilii.

Biskupi umywają ręce

Nakazy i zakazy płynące z ust hierarchów przypominają trochę kwestię noszenia maseczek — niby jest nakaz, ale czy skuteczny? Swego czasu śledziłam transmitowany w mediach spoza mainstreamu protest tzw. antycovidowców. Tłumnie zgromadzeni na manifestacji ludzie osłaniali usta i nos tylko w momencie, w którym na horyzoncie pojawiała się policja. Widziałam, jak niektórzy wielokrotnie wkładali i zdejmowali tę samą maseczkę, mając za nic higieniczne zasady. Korzystali z nich jedynie w obawie przed otrzymaniem mandatu lub rozwiązania protestu przez służby. Statystyki więc niby się zgadzają, teoretycznie nakaz przyniósł efekt, ale w gruncie rzeczy tylko pozorny.

Czy takiej zmiany chce dziś Kościół? Czy ochrona nienarodzonych ma wynikać nie z przekonania o wartości życia i miłości, ale wyłącznie z przymusu? Nie mam złudzeń, że to iście faryzejskie postrzeganie litery prawa przy jednoczesnej ignorancji względem jego ducha. To oczywiście niekończąca się dyskusja o tym, na ile takie organizacje jak Kościół powinny angażować się w tworzenie świeckiego prawa, ale czy aby na pewno priorytety nie zostały w ostatnich latach odwrócone? Czy naprawdę z ręką na sercu możemy powiedzieć, że nasz Kościół, na czele z hierarchami, spalił tyle energii i paliwa na kształtowanie sumień i pomoc potrzebującym, przestraszonym i pogubionym, co na zbieranie podpisów, pośredni i bezpośredni lobbing przy koniaczkach z politykami (to określenie Joachima Brudzińskiego z PiS)? Czy nie postawiliśmy wdrażania ewangelicznych sugestii i rad na głowie?

Przeraża i zasmuca mnie widok Kościoła bezrefleksyjnie przyklaskującego posunięciom polityków, które akurat wpisują się w kościelną wykładnię. Przykłady były i są wyliczane raz po raz. Biskupi na własne życzenie stali się zakładnikami władzy i są rozgrywani przez rządzących niczym marionetki: czy naprawdę hierarchowie wierzą w to, że zakaz aborcji przyczyni się do spadku liczby wykonywanych zabiegów? Czy naprawdę sądzą, że od 22 października, czyli od momentu ogłoszenia słynnego orzeczenia, ich sumienia są już czyste? To niestety główne, a często jedyne komunikaty, jakie wysyłane są w przestrzeń publiczną.

Jesteście pro-life? To gdzie są uchodźcy?

Na jednym z transparentów podczas protestów widniał hasło: „W którym momencie przestaje się być chronionym prawnie cudem życia, a zaczyna kimś, kto może zdechnąć w karetce pod szpitalem, bo nie ma wolnych miejsc?”. I tak, zdaję sobie sprawę, że nie jest to pytanie tyle do Kościoła, co do państwa, które, delikatnie mówiąc, średnio radzi sobie z zabijającą nas epidemią COVID-19. Tylko czy to dotyczy również nas, katolików, tak chętnie posługujących się wykutymi formułkami na temat świętości życia?

Dlaczego troska Kościoła przypomina raczej pro-birth, niż pro-life, kończąc swoje zainteresowanie ludzkim życiem na poziomie brzucha kobiety? Ilu z nas regularnie wspiera hospicja perinatalne? Czy zanim nazwaliście w myślach kobietę rozważającą aborcję „morderczynią”, pochyliliście się nad tym, co przeżywa? Stworzyliśmy dla nich przestrzeń w naszych parafiach, by była pewna, że czeka tam na nią pomoc, a nie wrzask i straszenie piekłem? Wreszcie — skoro życie jest świętością od poczęcia do naturalnej śmierci, dlaczego polski Kościół odniósł tak sromotną porażkę w kwestii tzw. korytarzy humanitarnych dla uchodźców?

„Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” — pisze św. Jan w swoim liście. Mam nieodparte wrażenie, że słowa te można odnieść także i do dzisiejszego sporu: jeśli wojujący katolicy i samozwańczy obrońcy życia nie miłują narodzonego już człowieka, nie mogą miłować tego, który jeszcze się nie narodził.

Jeżeli nie troszczysz się na co dzień o najsłabszych — niezależnie od tego, czy mają oni twarze uchodźców, osób w kryzysie bezdomności, czy dzieciaków dogorywających w hospicjach, to dlaczego rościsz sobie prawo do decydowania o życiu nienarodzonych? I znów — tak, znam statystyki, którymi żongluje się przy okazji tego rodzaju internetowych sporów. Wiem o fenomenalnych miejscach prowadzonych przez siostry zakonne, duchownych czy świeckich, gdzie chorzy i najsłabsi otrzymują schronienie i pomoc. Ale czy naprawdę możemy dziś powiedzieć, że opieka wobec nich — tak na poziomie Kościoła, jak i państwa czy samorządu — osiągnęła taki poziom, że możemy tylko dokręcać śrubę w zaostrzaniu prawa?

Czy grozi nam „katofobia”?

Przybierające na sile ataki na Kościół niosą za sobą niebezpieczeństwo jeszcze większego okopania się na pozycji oblężonej twierdzy. W jednej ze swoich wypowiedzi o. Remigiusz Recław zaryzykował nawet stwierdzenie, że to, co obecnie się dzieje w Polsce, jest wyrazem „katofobii”. Coś w tym jest i faktycznie zmasowana ofensywa na Kościół boli każdego katolika — zwłaszcza, że często jej ofiarami padają ci, którzy w żaden sposób nie zawinili. Z dużym smutkiem przeczytałam relację znajomego franciszkanina, który został zaatakowany przez agresywną grupę demonstrantów, a który na co dzień w swojej duszpasterskiej pracy pochyla się nad najsłabszymi — m. in. wydając posiłki dla ubogich w jadłodajni na Miodowej. Z podobnym smutkiem czytam o zaczepkach względem sióstr zakonnych, które — o ironio — często poświęcają swoje życie na opiekę nad niepełnosprawnymi.

Tylko że to musiało się tak skończyć. Lata sączącej się z ambon narracji wykluczającej wszystkich tych, którzy myślą, czują i żyją inaczej, prędzej czy później musiały skierować wahadło w przeciwną stronę. Jeżeli tolerowaliśmy słowa o „tęczowej zarazie” i inne homofobiczne popisy ludzi reprezentujących Kościół, to nie dziwmy się, że teraz sami znaleźliśmy się na celowniku. Może właśnie potrzeba nam w końcu pozbawić się złudzeń o „katolickim kraju” i uznać, że jesteśmy mniejszością. I może ta „katofobia”, choć niejednokrotnie bolesna i wymierzona pod niewłaściwy adres, pomoże niektórym z nas wreszcie zdobyć się na minimum empatii i poczuć chociaż część tego bólu, jakim Kościół częstował przez lata np. osoby LGBT, rozwodników, czy każdą inną grupę (a trochę by się ich znalazło), która była w kościelnej wspólnocie mniej lub bardziej stygmatyzowana.

Alergiczne czy histeryczne wręcz reakcje części hierarchów na bieżący kryzys, pokazują także ich niewiarę w Kościół jako wspólnotę, która mogłaby przetrwać bez płynących ze strony państwa apanaży. Gdyby Kościół przestał otrzymywać wsparcie ze Skarbu Państwa (furtek jest przynajmniej kilka, często zresztą niezależnie od tego, która partia rządzi), mogłoby się przecież okazać, że wiernych chcących regularnie łożyć na potrzeby wspólnoty, jest zaledwie garstka. Ale wtedy trzeba by zejść z piedestału, zniżyć się do poziomu owiec i podjąć próbę zapełnienia kościołów nie tradycyjnym przymusem, ale wyjściem do wiernych z szacunkiem i miłością. A wątpię, by obecny Episkopat było na to stać: schematy i zabetonowane reakcje stały się częścią purpurowego DNA nad Wisłą.

Masowe apostazje? Nareszcie

Czy cieszą mnie masowe akty apostazji? Jasne, że nie. Za każdym razem, kiedy widzę, jak z Kościoła występują znane mi osoby, czuję jakbym traciła jakąś część siebie. Ale chyba nadszedł też czas, żeby pogodzić się z myślą, że katolicy są dziś mniejszością. Co więcej, sposób, w jaki będziemy przez resztę społeczeństwa traktowani, jest w jakiejś mierze konsekwencją tego, jak do tej pory sam Kościół traktował mniejszości. Medialne doniesienia o masowych aktach apostazji w ostatnim czasie, paradoksalnie uważam za zdrowy odruch tych, którzy z Kościołem związani są jedynie przez chrzest lub rodzinną tradycję.

Tzw. katolicyzm kulturowy, który wymusza powinność do posyłania dzieci do Pierwszej Komunii Świętej przez rodziców, którzy ostatni raz przekroczyli próg kościoła w Wielką Sobotę przy okazji święcenia „jajeczka”, jest dziś większym problemem niż ataki ze strony skrajnej lewicy. W tym kontekście ewentualna apostazja jest wyrazem elementarnej uczciwości zarówno do samego siebie, jak i wspólnoty Kościoła. Ale tego żywego Kościoła, napędzanego przez jego zaangażowanych członków (choćby miała być ich garstka), a nie niewidzialnych jednostek figurujących w kościelnych statystykach.

Mocnym przykładem odejścia z Kościoła jest Jola Szymańska. Jeszcze zaledwie kilka lat temu blogerka udzielała się w sieci jako Hipster katoliczka, przekonując masę młodych ludzi, że Kościół nie musi kojarzyć się z nudną mszą i księdzem zawstydzającym penitenta w konfesjonale. Dziś ta sama dziewczyna, a właściwie już dojrzała i świadoma swoich potrzeb kobieta, której filmiki były kiedyś puszczane przez katechetów na lekcjach religii, przeprasza każdego, kto uwierzył, że w Kościele można znaleźć dobro. To na pewno marzenie ściętej głowy, ale bardzo bym chciała, żeby na kolejnym spotkaniu KEP, biskupi obejrzeli poniższy film i wyciągnęli wnioski. Co poszło nie tak? Jak można było do tego dopuścić, żeby osoba robiąca przez lata Kościołowi tak dobry PR, odeszła z niego z takim hukiem? Nie, nie mam złudzeń, że nawet najlepsze odpowiedzi da się przekuć w konkret w kwadrans czy tydzień, ale poza drobnymi wyjątkami od reguły nie widać, by ten wielki okręt zamierzał zmienić swój dotychczasowy kurs.

Tak, wzięłam udział w proteście. Nie, nie żałuję

Wbrew temu, co usiłuje się nam suflować w oficjalnych przekazach, zwłaszcza tych pochodzących z mediów publicznych, trwające w całej Polsce protesty nie są domeną „lewactwa”, „aborcjonistek”, czy „antypisowskiej opozycji”. W każdym razie — nie tylko.

Sama wzięłam udział w środowym Strajku Kobiet, podobnie jak wiele innych katoliczek, które znam. Choć na co dzień wystrzegam się jak mogę tzw. efektu owczego pędu i dynamiki stada, to po raz pierwszy w życiu wzięłam udział w manifestacji. I nie, nie dlatego, że jestem za aborcją „na życzenie”, czy nie zgadzam się z nauką Kościoła w kwestii ochrony życia. Daleko mi też do postulatów wygłaszanych przez Martę Lempart, a tym bardziej niektórych form demonstracji w postaci słynnych ośmiu gwiazdek, czy głównego hasła protestu, które w bardziej ugładzonym tłumaczeniu brzmi „czmychać chyżo”. I nie dlatego, że to są „brzydkie” słowa (bo zdarza mi się używać gorszych), ale dlatego, że nie uważam, by były skuteczne i prowadziły do skutecznego dialogu.

Przede wszystkim był to wyraz mojej niezgody na wrzucenie tak delikatnej kwestii, jaką jest przerywanie ciąży, na agendę w samym środku pandemii — to, że orzeczenie TK spotka się z masowymi protestami, było oczywiste. A zatem to rządzący, nie protestujący, ponoszą odpowiedzialność za wyprowadzenie tłumów na ulice w szczycie zakażeń koronawirusem. Otwieranie tego frontu bez choćby elementarnej kampanii społecznej i próby wyczucia nastrojów społecznych było czymś więcej niż tylko strzałem w kolano. Pal sześć skutki polityczne: te pewnie będą widoczne w sondażach - gorzej, że wszystko dzieje się w chwili, w której coraz częściej pytamy o dostępność szpitali, łóżek czy respiratorów.

Po drugie, chciałam wyrazić swój sprzeciw względem sposobu, w jaki procedowano ustawę: przez pięć lat rządzący traktowali kwestię ochrony życia jak gorący kartofel, którego nikt nie miał odwagi dotknąć. Fakt, że ustawą zajął się nie Sejm, ale Trybunał Konstytucyjny, świadczy o tchórzostwie zmierzenia się z tematem i zrzuceniem odpowiedzialności na sędziów TK. Przesuwanie orzeczenia trybunału o czas liczony już nie tyle w tygodniach czy miesiącach, ale latach był kolejnym dowodem, jak bardzo cynicznie wykorzystywano całą sprawę w grze politycznej. Wiara w czyste intencje polityków na tym polu graniczy już tylko z opowieściami o kosmitach lądujących w polu pszenicy na północy Polski.

Po trzecie wreszcie, zależało mi głosie sprzeciwu co do tego, jaką rolę w całej sprawie odegrał Kościół. Tak jak rządzący przerzucili odpowiedzialność na sędziów Trybunału, tak kościelni hierarchowie wyręczyli się politykami. Oczywiście dziś prowadzona jest narracja, jakoby kościelni hierarchowie nie mieli z orzeczeniem nic wspólnego. Cóż, gdyby tak było, podziękowania Episkopatu dla sędziów TK nie byłyby takie ekspresowe, a wcześniej przed świątyniami nie zbierane byłyby podpisy pod takimi projektami z błogosławieństwem proboszczów.

No to jeszcze jeden dowód na bolesny pragmatyzm postępowania hierarchów: pamiętają państwo referendum, które swego czasu zaproponował prezydent Andrzej Duda? To, że nigdy do nie go nie doszło to sprawa skuteczności polityków. Ale przy kształtowaniu samych propozycji pytań do referendum słychać było zakulisowe apele hierarchów o to, by głowie państwa nie przyszło — nomen omen — do głowy, zamieszczać pytanie właśnie o aborcję. Czyżby biskupi przestraszyli się, niejako na wyrost, że głos Polaków mógłby nie okazać się tożsamy z katolicką wykładnią? To oczywiście nie jest oficjalna informacja, ale w każdej legendzie — zwłaszcza tej obiegającej sejmowe kuluary — jest ziarno prawdy.

Nie dam się tak łatwo wyrzucić z Kościoła

Cieszę się, że takich kobiet, które nie bały się pójść na przekór własnemu środowisku, było więcej. Duże wrażenie zrobiła na mnie relacja uczestniczącej w protestach Dominiki Frydrych, czy niemal ikoniczne wręcz zdjęcie aktorki Kariny Seweryn — na co dzień praktykującej katoliczki, która znalazła w sobie siłę, aby powiedzieć „dość”, i także zasiliła szeregi protestujących kobiet:

Wielu księży i katolickich publicystów ma problem z pogodzeniem proaborcyjnych haseł podczas marszu z udziałem katolików i katoliczek w proteście. Już pojawiają się głosy, jakoby uczestnicy ci mieli zaciągnąć na siebie karę ekskomuniki (nieprawda — jak pisze Piotr Wilkin, „ekskomunice latae sententiae podlega wyłącznie bezpośredni sprawca aborcji przy braku czynników wykluczających”), albo „popełniać grzech”, jak chce tego przywoływany już rzecznik KEP.

Mam nieodparte wrażenie, że spora część komentatorów, zwłaszcza z prawej strony, chciałaby za wszelką cenę przymknąć oko na to, że w demonstracjach biorą udział również osoby wierzące. Najłatwiej bowiem wrzucić wszystkich do jednego worka i opatrzyć go napisem „lewactwo”. Tymczasem wsłuchać się w to, co mamy do powiedzenia, przeciwko czemu tak naprawdę protestujemy — jest już o wiele trudniej.

Sama dostałam wiadomość od księdza, który — jak pisał— „nie jest w stanie zrozumieć” moich „poglądów w sprawie przesłanki eugenicznej”. Problem w tym, że nigdy mnie o nie nie spytał, a swoją wyjściową tezę oparł na podawanych dalej lub „lajkowanych” tweetach. A kiedy chciałam mu wytłumaczyć swój punkt widzenia, zostałam zasypana zarzutami o to, jakobym nie liczyła się z życiem nienarodzonych, oraz wizjami Sądu Bożego.

Powyższy przykład jest dowodem na to, w jak dramatycznym stanie jest społeczny dialog Kościoła. Jeżeli dwoje praktykujących katolików nie jest w stanie dziś wzajemnie się wysłuchać u porozumieć, to jakim cudem liczymy na to, że dotrzemy z ewangelicznym przekazem poza kościelne struktury?

W ciągu ostatnich dni nie raz i nie dwa przeczytałam i usłyszałam, że nie jestem katoliczką, nie powinnam przystępować do sakramentów, i w ogóle najlepiej by już było, gdybym zamilkła i się nie odzywała. No cóż, muszę co poniektórych rozczarować, bo milczeć nie zamierzam, a i wypchnąć się z Kościoła tak łatwo się nie dam.

Przeciwnie — mam poczucie, że w dobie rosnących w siłę „katolickich” bojówek i grup pokroju Straży Narodowej czy Żołnierzy Chrystusa (kiedy nie tak dawno przed nimi ostrzegałam, wielu sądziło, że przesadzam — dziś sami widzimy, do jakich profanacji dopuściła się ta organizacja pod płaszczykiem rzekomej „obrony kościołów), ludzie dążący do punktowania błędów hierarchów, ale i jednoczesnego odbudowywania wspólnoty, powinni jeszcze bardziej wzmacniać swoją pozycję i akcentować swoje racje. Milczenie dziś jest przykładaniem ręki do jutrzejszego zła.

Początek końca: wizja Benedykta XVI spełnia się na naszych oczach?

I dlatego, na pewnym polu to, co się dzieje dziś w debacie publicznej można odczytać jako wojnę, ale nie wygramy jej podnoszeniem miecza, czy grożeniem pięścią zaciśniętą na różańcu. Zresztą, w ogóle nie jestem pewna, czy powinniśmy ją „wygrywać”. Jedynym naszym orężem powinna być modlitwa, szukanie dialogu i powrót do głoszenia Ewangelii: nawet jeśli miałby on oznaczać nadstawienie drugiego policzka, straty finansowe i przekonanie o coraz mniej liczącej się politycznie wspólnocie duchownej.

„Z dzisiejszego kryzysu i tym razem powstanie Kościół, który wiele utracił. Stanie się mały, w wielu wypadkach będzie musiał zaczynać wszystko od początku. […] Wraz z liczbą swoich członków utraci wiele swoich przywilejów w społeczeństwie. Stanie się w znacznie większym stopniu wspólnotą, do której należy się z wolnego wyboru. […] Będzie to Kościół bardziej wewnętrzny, Kościół, który nie współdziała ani z prawicą, ani z lewicą. Nie będzie mu łatwo, gdyż proces krystalizacji i oczyszczenia będzie kosztował go wiele wysiłku. Stanie się Kościołem ubogim, Kościołem „maluczkich”. Proces ten będzie tym trudniejszy, ze trzeba w nim będzie unikać zarówno sekciarskiej ciasnoty, jak i chełpliwej samowoli” — pisał przed laty papież Benedykt XVI.

Być może to, co teraz obserwujemy, jest początkiem końca Kościoła, jaki znamy. I choć to trudne, a proces resetu będzie zapewne długotrwały i przyniesie wiele bolesnych zakrętów, to bardzo mnie ta wizja cieszy. Jeśli głosy świeckich, ani filmy braci Sekielskich (najnowszy z nich ma się skupić właśnie na kard. Dziwiszu i Janie Pawle II) czy Marcina Gutowskiego nie przyniosły Kościołowi nawrócenia, być może jego oczyszczenie przyjdzie ze strony, z której się tego najmniej spodziewaliśmy. W końcu Duch wieje kędy chce, a przykładów na dość osobliwe wykorzystanie teoretycznych „przeciwników” i w Starym i Nowym Testamencie nie brakuje.

Dziennikarka kulturalna, publicystka DEON.pl. Współpracowała m.in. z "Plusem Minusem", "Gościem Niedzielnym", Niezalezna.pl i TVP Kultura.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie czuję się „pokoleniem JP2”
Komentarze (88)
MT
~Marektor Tor
13 marca 2021, 03:32
To jest jeszcze katolicki portal? Może czas już iść z duchem postępu i samorozwoju i zdjąć tę aureolę z nad O, upps, odwrócone przecież... spod O
A.
~Anna .
2 grudnia 2020, 14:17
Pani redaktor, pisałam kilka dni temu, zeby Pani nie osądzała zbyt szybko Jana Pawła II. I rzeczywiście pojawiły się już rzetelne, konkretne informacje zdejmujące z niego rzekomą odpowiedzialność na nominację McCarrica. Proszę przeczytać tekst ponizej: https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/8008604,kosciol-pedofilia-kardynal-mccarrick-stanislaw-dziwisz-jan-pawel-ii-george-bush-bill-clinton.html
AR
~Andrzej Ruschke
28 listopada 2020, 22:57
Idąc w ślad za słowami w artykule Cytuję "Podobnie zresztą jak ikona Lecha Wałęsy" należy wspomnieć również o obrazie ikony Matki Boskiej Częstochowskiej, jako symbol z którym Lech wałęsa nie rozstawał się, tylko nosił w klapie marynarki.
AR
~alpha rapshody
25 listopada 2020, 18:19
tu nie ma kogo rozumieć ani się nad kim litować czy rozmawiać - komunistyczna, nihilistyczna dzicz wychowana na ideologii lenina zalała ulice. To są ludzie których trzeba oznakować najlepiej znakiem na czole, bo który to facet chciał by sobie taką babę co teraz protestuje wziąć za żonę...
A.
~Anna .
21 listopada 2020, 02:04
Niech się pani dobrze zastanowi. Łatwo odrzuca pani Jana Pawła II, nie czekając, aż cała sprawa zostanie zbadana. Za chwilę okaże się, ze nie było żadnej winy papieża. Proszę zbyt łatwo nie ulagać nastrojom tłumu - tłumem łatwo manipulować. Media mają ogromną siłę oddziaływania na bezwolnych widzów/czytelników. Łatwo ferują szybkie, nieuzasadnione wyroki. Dojrzałość polega na zbadaniu sprawy.
G.
~gość .
21 listopada 2020, 01:53
Oczywiście, ze nie jest pani z pokolenia JPII, nawet pani nie wie, co to znaczy.
AA
~Anna Ab.
21 listopada 2020, 01:51
Pani redaktor, pisze pani świadectwo o tym, jak bardzo pani mama przeżywała śmierć Jana Pawła II, jak się modliła - dała pani w ten sposób świadectwo świętości Jana Pawła II, jego oddziaływania na ludzi. Dlaczego nie zadała pani sobie trudu zrozumienia jego fenomenu, choćby poprzez rozmawę z mamą? Dużo latwiej odrzucić coś, czego sie nie zna, niż postarać się poznać. Bo co pani potem napisała? Że nie przeczytała żadnej encykliki, nie zapoznała się z jego życiem, z działalnością. Że cała pani wiedza o Janie Pawle II to jarmarczne kubeczki i obrazki. Wstyd. Jako pani REDAKTOR powinna pani najpierw zdobyć wiedzę, a potem sie wypowiadać, a nie chwalić się swoją ignorancją.
XX
~Xerox xerox
31 grudnia 2020, 23:28
W punkt. Brawo!!!
BG
~Barbara Gil
19 listopada 2020, 20:54
Kim jest autorka listu? Co jej daje publiczne wypowiadanie swojego zdania na temat całej obecnej rzeczywistości (państwa polskiego, Kościoła, biskupów, księży, a nawet św. Jana Pawła II)? Czy myśli, że jest autorytetem i znawcą zagadnień, o których pisze? Skąd w ludziach tyle ekshibicjonizmu? Czy myślą, że innych interesują ich prywatne, kontrowersyjne opinie?
BB
Bindi Bog
20 listopada 2020, 02:05
Zamiescilam odp na inny komentarz, ale tutaj tez pasuje;) Dokladnie. Niestety, ale caly ten artykul to dla mnie sygnal, ze autorka prawdopodobnie niedostatecznie zapoznala sie z nauczaniem JPII. Wsrod autorow artykulow na Deon, coraz czesciej zauwazam po prostu brak wiedzy, przy jednoczesnym wyraznym przekonaniu o swojej nieomylnosci.
C.
~Czytelnik .
19 listopada 2020, 19:18
Po copowstał ten artykuł? Żeby promować osoby odchodzące od Koscioła? Komu służy DEON? Jeśli chcecie sprawę poprawić, to szukajcie rozwiązań zamiast przedstawiać filmik uzasadniający odejścia. Czy naprawę redakcja DEONu nie widzi sensu trwania w Kościele?
KS
Konrad Schneider
20 listopada 2020, 10:16
~Czytelnik: Przepraszam, ze nawiaze konkretnie to Pana komentarza, ale ja odebralem artykul pani Fijolek zupelnie inaczej. W podsumowaniu powiedziala wyraznie, ze zostaje w Kosciele i nie da sie z niego wyrzucic. Nie rozumiem, w jaki sposob to ma promowac odejscia od Kosciola? A ze pani Fijolek nie zgadza sie na swinstwa i dranstwa, to do tego zostalismy powolani, na tym polega powszechne kaplanstwo wiernych.
CX
~Czytelnik x
21 listopada 2020, 01:42
A czemu służy zamieszczenie długiego filmu byłej redaktorki pani Joli Szymańskiej, w którym uzasadnia swoją apostazję, wyliczając, jaki to Kościół jest zły? Nie byo dyskusji z tym filmem, nie było kontrargumentów - a więc zrobiono reklamę jej poglądom.
AA
~a a
19 listopada 2020, 17:35
pobożne, a wpływowe niewiasty ... . Tym razem walczą o bezkarne przelewanie najbardziej niewinnej krwi.
JB
~JOla Bleek
19 listopada 2020, 17:32
Autorka opisuje siebie jako człowieka wierzącego. Mozna zapytac w kogo ona wierzy?
MB
~Małgorzata Bartas-Witan
19 listopada 2020, 16:22
A to Pani tak pięknie na tym zdjęciu, czy 'jakaś bliska znajoma.? Naprawdę robi wrażenie. Prze(w)rażenie. MBW
JJ
~janusz janusz
19 listopada 2020, 14:00
Jestem za a nawet przeciw. Trzeba sie zdecydować pani Fiołek.
Claudia
19 listopada 2020, 08:06
Z tym całym zakazem aborcji to myślę sobie, że niektórzy ludzie to chcą być mądrzejsi od Boga. Bóg przecież dał wolną wolę każdemu z nas. Jeżeli ktoś nie czuję tego Boga w sercu i nie czuję tego, że życie które ma w brzuchu jest ważne, to zakaz aborcji i tak tego nie zmieni bo i tak się kobieta tego dziecka pozbędzie. Zgadzam się z redaktorką. Jestem rocznik '91. Mam te same odczucia. Władza kościelna jest oderwana nie tylko od Ewangelii ale i od ludzi.
IK
~In Kab
19 listopada 2020, 21:55
Pani Claudio, tu nie chodzi o to, że kobieta pozbędzie się dziecka nawet, jeśli będzie to zakazane. Sens zakazu aborcji eugenicznej leży w naszym poczuciu sprawiedliwości i wolności, również wolności dziecka, któremu nie wolno odebrać prawa do życia. Prawo do życia aż do naturalnej śmierci gwarantuje nam Konstytucja. Czy uważa pani, ze świadectwem bliskości Kościoła z ludźmi ma być zezwalanie na manipulowanie prawem i zasadami moralnymi?
LZ
~Leon Ząb
19 listopada 2020, 22:18
Idąc Pani tokiem rozumowania powinniśmy zalegalizować również zabójstwa bo jak potencjalny przestępca bardzo chce zamordować jakąś osobę to i tak tego dokona? Pozdrawiam, również rocznik 91 z tej strony.
TK
~Tadeusz Krupa
18 listopada 2020, 23:19
Jak bardzo trudno wydobyć się spod władzy diabła, gdy spełniają się słowa Pisma: "Cała ziemia w podziwie spogląda na bestię" (Apok. 13, 3) a ludzie jak rzęsisty deszcz wpadają do ognia piekielnego Warto poznać prawdę objawioną przez Boga. http://tradycja2012.blogspot.com/
TK
~Teresa Kowalczyk
18 listopada 2020, 22:42
Kiedy byłam młodą dziewczyną zadziwiła mnie różnica pomiędzy świętym Franciszkiem a lutrem w ich podejściu do Kościoła.Obydwoje widzieli biedę Kościoła ale Franciszek potrafil przez swoją świętość skutecznie przemienić Kościół .Luter rozdarł Kościół
MK
Maria Kielawa
18 listopada 2020, 16:24
BRAWO ZA ODWAGĘ !...i konkretne opisanie rzeczywistości, która rozgrywa się w Polsce A.D. 2020. Każdy z nas mógłby dołączyć swoje osobiste frustracje na temat kościoła i swoich negatywnych doświadczeń w wielu aspektach jego funkcjonowania. Kompromitacja i zgorszenie to jedyne łagodne przymiotniki na określenie jego stanu. Dziś na ulicach decyduje się przyszłość kościoła. Ufajmy, że się oczyści i na nowo zajaśnieje światłem Chrystusa.
AG
~Aleksander G.
18 listopada 2020, 08:28
Pokolenie JP2 to pokolenie biernych, ale wiernych kanapowiczów, którzy co niedziela o 12:00 włączali tv, by obejrzeć papieskie pozdrowienie na Anioł Pański w wielu językach świata. To pokolenie tych, którzy przeczytali przynajmniej jedną encyklikę papieską, i jedną z książek autorstwa papieża. „Pamieć i Tożsamość” to podstawa.
AB
~A. B.
18 listopada 2020, 13:12
Jan Paweł II nie zachęcał do bycia "kanapowiczem", wręcz przeciwnie. On sam był niezwykle czynny, aktywny, a umiał to łączyć z głęboką modlitwą kontemplacyjną. okolenie JPII niestety zawiodło, poprzestało na swoich emocjach, ale nie przekazało ich podstaw młodym pokoleniom. Piszę to z przykrością. Ale nieraz pisałam w komentarzach na DEONIe, by redakcja zaczeła poznawać nauczanie i działania papieża, bo w artykułach było widać ewidentne braki w tym zakresie. No i są teraz konsekwencje...
WD
Wujek Dobra Rada
18 listopada 2020, 01:42
Jeżeli jest tu ktoś jeszcze z osób, które od początku komentowały na deonie, to teraz się zdziwi na to co napiszę, ale rozumiem mechanizm, który sprawił, że red.Fijołek wzięła udział w proteście (pominę to co sądzę o przyłączeniu się do tych ludzi). Dlaczego? Bo ten sam mechanizm zadziała u mnie jak kilka lat temu brałem udział w Marszu Niepodległości. Czy pojawiały się tam hasła, których nie akceptowałem? Jasne, ale tak jak dla red.Magda Fijołek był to wyraz mojej niezgody. Także wtedy kiedy wpływowy ksiądz z deonu zaatakował młodych ludzi, którzy zrobili paczki dla dzieci z domu dziecka i rozpętał na tym portalu aferę. Nie, nie zgadzam się ze wszystkimi poglądami jakie głoszą, ale czy to odbiera mi prawo do głosu sprzeciwu? Nie.
AN
~Agucha Nieslucha
20 listopada 2020, 01:29
Wg mnie, ale może za wąsko patrzę, problem nie jest w hasłach jakie ludzie mają ale w tym pod jakim idą sztandarem - a te strajki organizują konkretne panie i mają konkretne postulaty. Wiec strajkować ok ale może nie z organizacją 'Strajk Kobiet' tylko jakoś oddzielnie i wtedy wyrazic to co się uważa no że PiS robi źle czy chamsko a nie, że się popiera aborcje. Uważam że takie osoby jak autorka wpisu zostały w ten sposób wykorzystane - ich zaangażowanie i potencjał 'zawlaszczyly' panie z organizacji Strajk Kobiet, bo autorka czy inni troszkę nie przemyśleli pod jakim sztandarem im przyszło strajkować.
BO
~Barbara Orzechowska
18 listopada 2020, 00:57
Od dziesięciu lat mieszkam w Angli i nie potrafię znieść mszy św. w polskim kościele ze względu na jad jaki tam się sączy z ust księży oraz wiernych. Należę do katolickiej angielskiej parafi gdzie ludzie wszystkich kolorów i kultur zbierają się razem na chwałę Boga. Kościół w Polsce przestał już być kościołem katolickim.
AB
~A. B
18 listopada 2020, 13:09
Niestety ma pani rację, wielu księży skupia sie na nienawiści i krytyce zamiast na miłości Bożej.I ta tendencja chyba się nasila.
GP
~Grażyna Powichrowska
18 listopada 2020, 00:31
Kobieto, ogarnij się bo nie bardzo wiadomo do kogo i za co masz pretensje. Wszystko wrzucone do jednego worka. Ale jedno szczególnie mnie rozbawiło- powątpiewanie w słuszność beatyfikacji Jana Pawła II na podstawie obserwowanego zalewu różnej maści dewocjonaliów czy po prostu jarmarcznych elementow z jego wizerunkiem. Zapytam przewrotnie- czy te wymienione przez Panią pamiątki typu kubki, znaczki, naklejki i co tam jeszcze innego w Fatimie, Lurdes lub Medjugorie są dla Pani podstawą do wątpienia w tamtejsze objawienia ? A chodzenie na protesty organizowane przez wulgarne lewaczki z hasłami dalekimi od chrzescijanstwa świadczy moim zdaniem o tym że się Pani mocno pogubiła, niestety.
AA
~Anna ABC.
18 listopada 2020, 00:04
Bardzo panią proszę o przeczytanie "Listu do kobiet " napisanego przez świętego Jana Pawła II w1995 roku, przed międzynarodową konferencją w Pekinie. http://mateusz.pl/dokumenty/jpii-ldk.htm Czy czytała go pani wcześniej? Czy wiedziała pani, jak nowatorskie były te słowa? Jak wielki szacunek wobec "geniuszu kobiety" miał papież? Szkoda, ze wielu księży tego tekstu nie zna i niestety nie realizuje.
AA
~Anna Ab.
17 listopada 2020, 23:44
Które teksty z nauczania św. Jana Pawła II pani czytała? Których jego kazań pani słuchała? Z którą częścią nauczania się pani nie zgadza? Obawiam się, ze pani go po prostu nie zna. więc proszę napisać - nie znam, nie rozumiem, a nie pisać tak, jak gdyby pani go odrzucała nie zgadzając się z nim. To kolosalna różnica. Tytuł nastawia wrogo do Jana Pawła II - a to wielka szkoda. Trzeba poznać jego nauczanie, osobowośc, by móc się nim zachwycić.
BB
Bindi Bog
20 listopada 2020, 01:56
Dokladnie. Niestety, ale caly ten artykul to dla mnie sygnal, ze autorka prawdopodobnie niedostatecznie zapoznala sie z nauczaniem JPII. Wsrod autorow artykulow na Deon, coraz czesciej zauwazam po prostu brak wiedzy, przy jednoczesnym wyraznym przekonaniu o swojej nieomylnosci.
AA
~Anna Ab.
17 listopada 2020, 22:59
Przykro słuchać wypowiedzi pani Joli Szymańskiej. Chyba zapomniała, że w Kościele jesteśmy dla Chrystusa, nie dla księży. Poza tym każdy tworzy Kościół, pani Jola może też zadbać o to, jaki on jest. Życzę prawdziwego rozwoju osobistego i przemyśleń na poziomie wyższym niż "obraziłam się na księży". Co z Pismem świetym? Co z Chrystusem? Zapomniała pani o Nim?
PF
~Pani Frau
17 listopada 2020, 20:38
Czy ktoś moderuje te komentarze? Bo wyraźnie widać nalot trolli. Chyba że cała ekipa z RM rzuciła się na deon minusować i pisać bzdurne komentarze
KW
~ka we
17 listopada 2020, 20:09
A i jeszcze jedno nie czuje się Pani JP2 bo Pani nie jest. Ja miałam 22 lata jak umierał i pozostaje On nadal dla mnie Kimś ważnym.
JS
~jarosław sylwestrzak
18 listopada 2020, 00:24
Bycie pokoleniem JP2 to stan umysłu, a nie bédé lub nie bédé . Autorka testu jest poza tym stanem i nic sié z tym nie da zrobiç .
JW
~Joanna Widmoser
17 listopada 2020, 20:01
Jaki jest cel tego felietonu?
WD
~Wojciech D.
17 listopada 2020, 21:58
Bardzo trafne pytanie, co p. Fijołek chciała przekazać?
VR
Valdi Roch
18 listopada 2020, 11:19
Samousprawiedliwienie się?
JZ
Jeden Znich
23 listopada 2020, 18:28
Autoterapia autorki. Tylko dziwie się czemu Redakcja podpisuje się pod słowami osoby, która sama potrzebuje pomocy w znalezieniu sensu wiary. Zanim go znajdzie może jak antyszczepionkowcy pociągnąć wiele ludzi którzy mogliby w tym czasie poczytać dużo mądrzejsze artykuły na Deonie.
KW
~ka we
17 listopada 2020, 19:52
Już nie musi się Pani tak długo tłumaczyć. Co najwyżej przed Bogiem. Do czego osobiście zachęcam. Stało się. To co dziś się dzieje to nic nowego, można znaleźć wiele kryzysów w historii Kościoła.Jezus powiedział (o faryzeuszach i dziś można przełożyć to o hierarchach kościelnych) "uczynków ich nie naśladujcie" ale też by wykonywać i przestrzegać wszystkiego co nakazują. Dla mnie wypowiedź KEP jest wiążącą wypowiedzią za którą stoi autorytet kościoła. Hierarchia i posłuszeństwo w Kościele Katolickim nadal obowiązują. Tak wielu świętych miało problem z hierarchią, a jednak w pewnym sensie to w jaki sposób reagowali na piętrzące się trudności stało się niczym lakmusowy papierek sprawdzający autentyczność ich przesłania/życia, bo czasem coś co ma pozór dobra niekoniecznie potem okazuje się nim być. Jeżeli chce Pani niejako sama wyznaczać sobie swoją drogę to to już nie jest kościół Katolicki tylko jakiś może odłam protestantyzmu. Więc zapewne w jakimś Kościele Pani wtedy nadal pozostaje.
SC
Stefan Cymbrowski
20 listopada 2020, 01:07
Jezus w odwadze myślenia jest znakiem sprzeciwu aż do śmierci: nie bojcie sie, jam Bóg jest z wami aż do skończenia świata! Bój sie Boga, a nie myślenia, Braciszku maly i to wymaga odwagi życia w swietle, nie potulnej ciemnoty! Panie spraw abym znowu przejrzal, wrzeszczał do swego Mistrza ślepy Bartymeusz, którego Jezus znał juz po imieniu, bo widocznie juz nie jeden raz w życiu oślepł. Ciemnota nie jest droga za Jezusem. Przejrzał i poszedł za Jezusem wielbiąc Go. Nie bój się wolności myślenia!
DH
~Dariusz Handzel
17 listopada 2020, 19:49
Pani Magdo, pełna zgoda. Kościół hierarchiczny zdradził Polaków, którzy mają inną wrażliwość niż narodowcy; którzy chcą wierzyć EWANGELICZNIE. Starzy biskupi tracą grunt pod nogami, więc ratują się za pomocą nacjonalistycznych bojówek. Podobnie jak o. Adam Szustak uważam, że TEN KOŚCIÓŁ musi runąć, aby mogła odrodzić się wspólnota, która pragnie naśladować Chrystusa.
WD
Wujek Dobra Rada
18 listopada 2020, 01:46
Tak. Jasne. Bratanie się przez lata z Gazetą Wyborczą to wrażliwość ku narodowcom. Szczególnie brak lustracji, a w konsekwencji ochrona księży-pedofilów. Włącznie z kapelanem Lecha Wałęsy...
AZ
~Andrzej Z Gór
17 listopada 2020, 19:44
Pani Magdo, im dłuższe teksty Pani pisze, tym więcej w nich głupot, kłamstw, a przede wszystkim nudy.
TN
~Teresa Nagórska
17 listopada 2020, 19:26
Chciałabym dowiedzieć jak to się stało, że będąc katoliczką rodzice nie przekazali Pani swoich wartości . Z tym problemem borykają się także moi znajomi. Światopoglądowa przepaść pomiędzy pokoleniami. Jak autorka i jej pokolenie dało się tak zmanipulować TWN i lewakom. Nikt z czołowych prawników w Polsce nawet pani Płatek nie zaprzeczyła, że rozpatrywany artykuł dopuszczający aborcję z(..) przesłanki eugenicznej jest niezgodny z konstytucją . Jest to stwierdzenie faktu. Poprzednio, gdy nastąpiło naruszenie konstytucji poprzez próbę (nieskuteczną) wysłanie I prezes SN na emeryturę, protestowała cała Polska . A teraz obrońcy konstytucji występują przeciwko konstytucji ? Mataczenie i wciskanie kłamstw. A młode pokolenie chłonie to jak gąbka? Ponadto zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie homoseksualizm jest potępiony. .. "ani pijacy, ani rozpustnicy ani mężczyźni współżyjący ze sobą nie wejdą do Królestwa Niebieskiego" . Tak chore jak i zdrowe dziecko jest takim samym człowiekiem.
TO
~To Ola
18 listopada 2020, 22:46
Zastanawia mnie ilu hierarchów będzie w Królestwie Niebieskim? ... Tam niestety Sodoma i Gomora.
ZN
~Zofia Nowak
17 listopada 2020, 18:31
Jedno jest wyjaśnienie tego artykułu jesteś osobą niewierzącą, największą Twoją zbrodnią jest to , że udajesz ...: ze ratujesz ..." . Z zażenowanie i wstrętem przeczytałam ten artykuł ...mam nadzieję, zo jeżeli tacy piszą na deonie to znaczy , że ta stronę opuszczą Ci , których przyjacielem jest Jezus a pozostaną wyznawcy Gazety Wyborczej ....Nie piszwięcej proszę
TI
Toja i ja
17 listopada 2020, 16:46
" A zatem to rządzący, nie protestujący, ponoszą odpowiedzialność za wyprowadzenie tłumów na ulice w szczycie zakażeń koronawirusem." Otóż nie, droga Pani. Każdy sam bierze odpowiedzialność za swoje działania. Pozdrawiam
KS
Konrad Schneider
17 listopada 2020, 16:14
Zycze Pani duzo sily i wiary, jesli czyta Pani te komentarze. Ja odczuwam jak membrana napiecia, ktorym poddany jest obecnie nasz Kosciol w Polsce. I rozumiem obie strony. Nadchodzi czas prawdziwych sporow i wzajemnego wyrzucania sobie win. Ciesze sie, ze zostaje Pani w Kosciele! Tylko w ten sposob mozna cos zmienic.
DW
Dorota Walencik
17 listopada 2020, 15:39
Ja mam rozwiązanie. Strajk Kobiet zgłasza postulat by każda kobieta mogła dokonać aborcji w ramach ubezpieczenia społecznego czyli w publicznym szpitalu bez podawania powodu aborcji do 12 tygodnia życia płodu (źródło - rozmowa przedstawicielki OSK z Jackiem Żakowskim w TokFM 13.11.2020 przed 8). Zaakceptujmy to i wrzućmy do systemu (nawet tego popandemicznego). Oczywiście w normalne kolejki. Ja na laparoskopię potencjalnie rakowych torbieli na jajnikach czekałam 4 miesiące a na badanie histopatologiczne (również z ewentualnym podejrzeniem raka) akurat 3 (tu miałam szczęście bo ktoś "wypadł" z kolejki). W ten sposób aborcja będzie dozwolona ale terminy prawdopodobnie dopiero po urodzeniu dziecka. W imię tego jest ta rewolucja pokolenia NIE JANA PAWŁA II.
MN
~Mirosław Nowaczyk
17 listopada 2020, 15:27
Pani sobie sama zaprzecza. Najpierw nie zgadza się, że przewodniczący KEP dziękuje w imieniu Kościoła za to co zrobił Jan Paweł II i służący mu Kard. Dziwisz, a potem mówi o tym jak bardzo z tym Kościołem się pani identyfikuje, że chce nawet zmywać symbole i napisy z kościoła. Niestety we właściwy sobie sposób tłumaczy sobie, że to niepedagogiczne i chce pani stosować „twardą miłość”. Albo kocham Kościół jak Jezus z jego zdradami i słabościami biskupów i kapłanów, albo nie kocham. Więcej kontemplacji Jezusa opuszczonego, mniej krytykanctwa i osądzania... kim ja jestem, by osądzać...
TC
Tomasz Ciski
17 listopada 2020, 15:18
Na miano "Pokolnie JPII" to trzeba zasłużyć. To nie napis na dropsach... To stan umysłu i określenie siebie jako to pokolenie, przynależy niewielu Polakom. Jeśli po wysłuchani setek godzin homilii i katechez papieża Polaka, lub Karola Wojtyły czujesz, że jest Ci duchowym ojcem. To jesteś pokoleniem JP II. W innym przypadku to pic. Do tego nie można się zapisać jak na treningi judo albo jogi. Do tego trzeba zostać powołanym... I tylko Duch Święty wie jak to się odbywa i na kogo pada... Nic nie podrasujesz, nic nie przyspieszysz, żadną ściemą w CV nie zamarkujesz. Albo ziarno pada na drogę i skałe albo na rzyzny chutor... Bóg nas kocha i prowadzi, jednych tą drogą a innych inną. W kłopocie są ci, co się urwali na wagary i nie czują potrzeby powrotu... ale zawsze i dla tych jest ratunek, może nawet najszybszy i najpilniejszy... Sursum corda!
KP
~katolik pomniejszego płazu
17 listopada 2020, 14:49
czy zdjęcie przedstawia towarzyszkę-katoliczkę osaczoną przez zgraję Żołnierzy Chrystusa zmuszających ją do odmawiania różańca?
KJ
~Krzysiek Jav
17 listopada 2020, 14:35
Obecnie dziennikarz to osoba, która ma robić ruch na stronie. Powyższy artykuł niczego nie wnosi, nic nie wyjaśnia, nie inspiruje, nie tworzy dobra. Jedynie stwierdza, że kościół się skończył. Takie przemyślenia jednak nic nie dają. Zamiast czytać takie niszczące przemyślenia yntelygentów z wielkich miast ;-) pójdę zająć się czymś konstruktywnym.
JE
Jacek Ejsmont
17 listopada 2020, 13:52
Nie doczytałem. Nie mam to sensu. Gdzie ta Polska płonie? Chyba w telewizji i na TT oraz FB. Ludzie pracują ze sobą, spotykają się w kolejce sklepie, na stacji benzynowej. Nic nie płonie. Były jakieś śmieszne iskry krzesane przez ludzi chcących zabijać nienarodzone dzieci ale zgasła. Ot, tyle.
MN
~Maria N.
17 listopada 2020, 13:45
Ten zdecydowanie za długi artykuł nie wnosi nic nowego i jest kolejnym biciem piany feministki, która chce na siłę zmienić Kościół na modłę LGBT. I nie dziwię się, że księża w parafii mieli już takiej osoby dość, skoro zachowuje się Pani jak rewolucjonistka z 1968 r. Trochę to pretensjonalne uważać siebie za kogoś, kto doskonale wie, jak powinien, a jak nie powinien wyglądać Kościół, wszystkich w tej sprawie pouczać i szantażować moralnie („Jesteście za życiem, przyjmijcie uchodźców”, „Chcesz chronić życie? Finansuj psychiatrię dziecięcą”). Pani niewiele dodaje w tym tekście od siebie, tylko powtarza jak mantrę hasła liberalno-lewicowe, wyczytane we wrogich Kościołowi mediach lub przyniesione ze Strajku Kobiet. Ja w Pani wieku nigdy bym nie „wysmażyła” tak histerycznego i pensjonarskiego tekstu. Ten artykuł wygląda tak, jakby go napisała czternastolatka, a nie osoba, która ma lat 29! Autorko, dorośnij! A z p. Jolą Szymańską, to ja wiedziałam, że to się tak skończy.
WB
~Włodek Bełcikowski
17 listopada 2020, 13:40
Psy szczekają...karawana idzie dalej od ponad 2000 lat! Bo Jezus tak powiedział! Mt 16,18 i żadne systemy polityczne, ideologiie i zgorszenia ludzi Kościoła go nie zniszczą Święty Jan Paweł II jest dla mnie nie kwestionowanym autorytetem. Naród który podcina korzenie swojej tożsamości i zabija dzieci przestaje istnieć! Ale nie Kościoł bo Jego Głową jest Jezus Chrystus!
LO
~Lola Ola
17 listopada 2020, 13:14
XDDD
PR
~Piotr R
17 listopada 2020, 12:50
Dziękuję za długi artykuł poruszający wiele wątków. Myślę, że trzeba szanować taką pracę. Ja korzystam z tego bardzo. Czytając przyglądam się swoim wewnętrznym rekcjom i konfrontuję to ze swoim doświadczeniem i światopoglądem. Pewien Pan stwierdził kiedyś, że będąc nastolatkiem zastał swoją matkę nieżywą. Zapiła się na śmierć była alkoholiczką. Jego pierwsza reakcją było zadowolenie. No przyznacie, że nie jest prawidłowa reakcja na śmierć rodzica. Raczej wskazuje na szereg negatywnych przeżyć, których ten Pan w dzieciństwie doświadczył. No właśnie... ale ta matka go urodziła. No i ten kościół katolicki w Polsce zrodził mnie do życia wiecznego. Czy my nie mamy zaburzonego obrazu kościoła katolickiego w Polsce? Zło jest bardziej krzykliwe. Czy chcemy już rzucać kamieniami jak w nierządnicę? a może jest coś zapisane na ziemi? Czy surogat wiary pod hasłem "sojusz ołtarza z tronem" ma być teraz zastąpiony kolejnym surogatem wiary "sojusz z rozgniewanym tłumem"?
TS
~Taki Sobie
17 listopada 2020, 18:07
Wyraził Pan Pan opinię, jak rozumiem, ze nie warto wpadać w skrajności, pewnie, ze tak, ale warto zawsze wsłuchać sie w głos kogoś kto ma inny pogląd. Zrobił to Pan w sposób kulturalny, argumentujac a nie obrażając nikogo.
GJ
~Gość Jako Gość
17 listopada 2020, 22:52
Znalazł sie taki sobie recenzent...
IK
~In Kab
17 listopada 2020, 11:19
Przyznam, że obszerność/długość artykułu budzi moje powątpiewanie w szczerość autorki oraz jej ogląd rzeczywistości. Wystarczyło napisać: jestem za aborcją na życzenie i nie czuję się związana z KK. Argumenty Autorki dla mnie raczej płytkie.
KS
Konrad Schneider
17 listopada 2020, 16:10
~In Kab: Panie In Kab, prosze zatem o fakty. Bo stwierdzenie "obszernosc artykulu budzi moje powatpiewanie" nadawalo by sie idealnie dla filmow Barei, ale w normalnej dyskusji jest strzeleniem sobie w kolano.
DS
~D. S.-P.
17 listopada 2020, 17:02
Komentarz In Kab powala... Czy In Kab ma maturę? Nie rozumiem, jak można nie rozumieć powyższego tekstu. Widzę, że w dzisiejszych czasach, gdy czyta się głównie notki internetowe, trochę dłuższy tekst sprawia kłopot.
RW
~romek wojtkowski
17 listopada 2020, 20:18
Generalnie tu po prostu brak wiary w Boga i jego przykazania w ewangelię , każdy wierzący zbawia się osobiście a nie z jakims krzyknalem , czy razem z partia , to tylko takie płytkie myślenie , a Bóg szybciej zdejmie z nas maskę obłudy niż się nam wydaje, wszystko w życiu sprowadza się generalnie do wyboru z Bogiem lub antychtystem , to że posoborowy Kościół jest jaki jest , to każdy widzi , trzeba walczyc o siebie każdego dnia jak również o bliźnich , no i człowiek wierzący wierzy w słowo Boże cytat; będę z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata , Bóg jak zechce to nawróci nas wszystkich natychmiast , pokaże nasza bezsensewnosc, nie wiem wojna jądrową i jutro tylko on nam zostanie , ojciec kłamstwa działa szybko bo mało czasu mu zostało , coz z takimi teskstami to kariera w wyborczej murowana , polecam filmiki ojca pelanowskiego może to pomoze
IK
~In Kab
17 listopada 2020, 11:18
Przyznam, że obszerność/długość artykułu budzi moje powątpiewanie w szczerość autorki oraz jej ogląd rzeczywistości. Wystarczyło napisać: jestem za aborcją na życzenie i nie czuję się związana z KK. Argumenty Autorki dla mnie raczej płytkie.
KP
~katolik pomniejszego płazu
17 listopada 2020, 14:22
a szantaż emocjonalny pt "bo odejdę z Kościoła" jest? bo nie chce mi się całości czytać
TS
~Taki Sobie
17 listopada 2020, 18:00
Wnioski "jestem za aborcją na zyczenie i nie czuję się związana z KK" absurdalne, ale szczere pomimo głębokiego podanego w tekście uzasadnienia. Mozna sie z nim zgadzać lub nie, a jeżeli nie to podać swoje argumenty lub poprostu napisać nie zgadzam sie z argumentacją autorki. Ale to trudniejsze.
JJ
~Jolka Jolka
17 listopada 2020, 22:58
Taki sobie napisz coś od siebie, a może to za trudne, może zamiast iść na łatwiznę i uprawiać „komentarzowe krytykanctwo” wykaż się odrobiną kreatywności...
TS
~Taki Sobie
18 listopada 2020, 23:27
Osobiscie nie widzę juz sensu pisania czegoś "od siebie" , odbije sie jak od twardego betonu ( tylko nie bierz dosłownie, betonu nie skały, czujesz roznice? :)).
JE
~Jan Eudes
17 listopada 2020, 11:18
Tekst obszerny, ale pomija sedno problemu. Nie ma znaczenia czy Pani maszerując na tzw. strajkach kobiet, jest tam obecna zgadzając się z jednym czy może tylko dwoma postulatami formułowanymi przez organizatorów. Ogólnopolski strajk Kobiet protestuje w imię ABORCJI NA ŻĄDANIE. Pani, wspierając ich inicjatywy swoją obecnością, przyczynia się do tego, że panie z tej organizacji mogą mówić otwarcie: patrzcie, tyle osób nas popiera, żadamy aborcji na życzenie! Przykre, że Pani podkreślając, że jest katoliczką, bierze w czymś takim udział. Ponadto, Pani narzekania w kwestii tego, jak Polska jest podzielona i jak ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać i nie chcą siebie nawzajem zrozumieć uważam za zupełnie niewiarygodne. A to z powodu Pani oszczerstw względem Pawła Jaworskiego i Żołnierzy Chrystusa, których przedstawiła Pani jako groźne bojówki, a ich szefa - jako herszta bandy. Bez próby dialogu i zrozumienia.
WR
Wow Ras
17 listopada 2020, 21:31
to jest właśnie wygodna retoryka "kanapowca": nie pytać protestującego dlaczego protestuje, wystarczy, że idzie w tym samym pochodzie co aborcjonista - to wystarczające aby wykluczać i przekreślać, ależ to jest polsko-katolickie i płytkie...
GU
Grażyna Urbaniak
18 listopada 2020, 09:23
Ty tak serio uważasz, że trzeba pytać każdego protestującego dlaczego idzie pod konkretnym transparentem? Bo może jest mało rozgarnięty i nie wie w czym uczestniczy? :D
AN
~Agucha Nieslucha
20 listopada 2020, 01:49
Wow Ras, ale tu nie chodzi o to OBOk kogo się idzie ale 'za kim', pod czyim sztandarem, kto organizuje i w jakim celu, a cel jest znany i umieszczony na stronie organizacji Strajk Kobiet eu i tam jak byk stoi że to są protesty o pełną liberalizację aborcji od 2016 roku więc o to tu chodzi ,że takie osoby jak autorka dały się na fali emocji ponieść i nie przemyślały gdzie strajkują. Jeśli ja ogolosze dziś strajk na moim rynku w sprawie akceptacji pedofili i ty na niego przyjdziesz bo nie lubisz PiSu to co z tego że masz inny powód jeśli idziesz na strajk który ją organizuje i mam takie konkretny postulat - rozumiesz różnicę? Postulaty strajki kobiet są od 2016 roku, zobacz ich stronę, to nie jest tajne i to nie jest wymysl....
JK
~Jan Kot
17 listopada 2020, 10:58
Szanowna Pani! Im szybciej zrozumie Pani, że nie jest żadnym Kościołem, tym lepiej. Posoborowe bajki o wspólnocie nie przyjęły się na polskim gruncie i tu nadal Kościół to hierarchia, a wierni to tylko wierni. I dlatego Kościół jest wdzięczny kardynałowi, bo Pani ma guzik do powiedzenia. Poza tym zgodnie z ludowo - konserwatywną wizją dominującą w naszym społeczeństwie, zdradza Pani ideał kobiety poprzez myślenie, samodzielność, działanie, domaganie się równych praw czy możliwości wyboru. Jola Szymańska przejrzała na oczy. A to, że gdzieś na obrzeżach Kościoła pałęta się kilku myślących księży, paru jezuitów czy dominikanów, to tylko wentyl bezpieczeństwa, który może napisać sobie nawet jakiś list zwykłych księży. Nikt się nim na serio nie przejął.
ŁM
~Łukasz Morawski
17 listopada 2020, 21:08
Sugeruję odstawić leki i skontaktować się z lekarzem
WR
Wow Ras
17 listopada 2020, 21:33
w punkt
AN
~Agucha Nieslucha
20 listopada 2020, 01:42
Te bajki posoborowe o Kościele jako wspólnocie nawet na deoni się nie przyjęły :( tu też piszą często z narracja że Kościół to hierarchowie i tyle :/
JW
~Janusz Wierutny
17 listopada 2020, 10:41
To czyim pokoleniem jesteście szatana? Autorce polecam wziąć się za pracę a nie pisania takich kocopołów.
GU
Grażyna Urbaniak
17 listopada 2020, 10:38
Na pytanie Autorki - "czy naprawdę hierarchowie wierzą w to, że zakaz aborcji przyczyni się do spadku liczby wykonywanych zabiegów?" - można odpowiedzieć tylko pytaniem: Czy Bóg dając ludziom Dekalog sądził, że automatycznie zniknie z powierzchni ziemi wszelki grzech?
WR
Wow Ras
17 listopada 2020, 21:34
@Grażyna: nie przyrównuj hierarchów do Boga; litości ...
GU
Grażyna Urbaniak
18 listopada 2020, 09:25
Widzisz różnicę pomiędzy porównaniem a analogią?
JK
~Jan K
19 listopada 2020, 10:09
Kompletnie nie trafiona analogia.
AM
~Andrzej Mackiewicz
17 listopada 2020, 10:10
"Episkopat idzie na twarde starcie z PiSem o to kto szybciej i mocniej zlaicyzuje Polskę. " Niezłe :-), w dużym stopniu ... trafne. BO ... nie liczą się tzw "intencje" tylko ... owoce, a mniej ewangelicznie (nie wszyscy "muszą być" katolikami, nieprawdaż ?) : fakty (!). Mylę się ?
JL
Jerzy Liwski
17 listopada 2020, 10:05
Ależ Pani manipuluje. Dramat Kościoła w Polsce to z jednej strony ludzie tacy jak Pani, a z drugiej strony episkopat, który cały, bez jednego wyjątku, powinien być wysłany na wiejskie parafie jako wikariusze.
DW
Dorota Walencik
17 listopada 2020, 15:40
Ale za co tak karać te wiejskie parafie?