Nie do końca rozumiemy Eucharystię
Przed tygodniem pisałem o tym, że Bóg na nas czeka, a także o tym, że możemy zobaczyć Jego działanie w historii naszego życia. Dobrze jednak wiemy, że nie zawsze łatwo przychodzi nam rozpoznawanie śladów Boga w codzienności, zwłaszcza w bolesnych doświadczeniach. Jest jednak miejsce, co do którego możemy być pewni, że Bóg tam właśnie na nas czeka.
Tym miejscem jest Eucharystia. Problem w tym, że jej też do końca nie rozumiemy. Tylko czy Eucharystia jest do zrozumienia? Czy Bóg jest do zrozumienia? Nie, On jest „do przeżycia”. Przede wszystkim: do przeżycia, do znalezienia, a dopiero potem – o ile się da – do zrozumienia. Ale pewności, że Go zrozumiemy, nigdy mieć nie możemy.
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa daje nam sposobność, byśmy podjęli w sobie zmaganie z tą niezwykłą tajemnicą Eucharystii. Zwłaszcza teraz, po pandemii, w czasie której wielu z nas nauczyło się bez niej żyć, żyć bez Ciała i Krwi Pana. „W tej sytuacji – mówił w niedawnym wywiadzie dla KAI-u abp Grzegorz Ryś – nie wystarczy proste zwołanie ludzi «na mszę». Te metody już nie wystarczą”.
Czego zatem potrzeba? Przede wszystkim doświadczenia wspólnoty, bycia razem, odkrycia obecności i bliskości Jezusa, również w formie sakramentu pojednania i pokuty. To dlatego mieliśmy w naszej parafialnej wspólnocie w minionych dwóch tygodniach okazję do dodatkowej, pogłębionej spowiedzi, ale też szansę wspólnego biesiadowania z okazji jubileuszu 10-lecia moich święceń kapłańskich. To wszystko ma służyć temu właśnie, byśmy na nowo odkryli obecność Pana pośród nas. Mam jednak świadomość, że to wciąż jeszcze za mało.
Eucharystia to Bóg, który karmi nas Sobą. Ale to także prawdziwa szkoła wiary. Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby kiedyś, przed laty, gdy byliśmy dziećmi, nasi rodzicie lub nasi dziadkowie nie zabierali nas na mszę św.? Wiara to nie zbiór prawd. Wiara to życie – również sakramentalne. Podać komuś Eucharystię, czy zaprosić kogoś na mszę św., znaczy także poprowadzić go do wiary w nią. Zabieracie swoje dzieci regularnie na mszę św.? Prowadzicie je do wiary?
W ubiegłą niedzielę, w mojej anglojęzycznej parafii św. Patryka, pewna dziewczyna przyprowadziła na Eucharystię swoją koleżankę hinduskę. Rozmawiałem z nimi po mszy św. Obie były bardzo poruszone. Trzeba samemu najpierw uwierzyć w Eucharystię, by później wtajemniczyć w nią drugiego. Dziś znaczy to także: uświadomić człowiekowi, który braku Boga często nie przeżywa jako braku, naturę jego głodu. Czy nie po to podczas Bożego Ciała wychodzimy na ulice, by właśnie o tym krzyczeć: „Jest Chleb”? Nie musicie być dłużej głodni! Bóg na was czeka!
Eucharystia to Bóg, który karmi nas Sobą.
Na spotkanie z Bogiem w Eucharystii wszyscy są zaproszeni, ale nikt nie jest zmuszany. Dziękuję dzisiaj za to, że przyjmujecie zaproszenie, które kieruje do Was sam Bóg. Dziękuję za Waszą wiarę w Eucharystię. Za wiarę, z jaką przyjmujecie ją z moich rąk i rąk innych kapłanów. Ta wiara mnie buduje i wzmacnia. Czasem wręcz mnie ratuje. Wasza obecność na mszach św. jest dla mnie świadectwem także tego, że jestem potrzebny. Jeśli Was nie ma, a czasem się to zdarza, wówczas moja obecność zaczyna być wątpliwa. Bóg na Was czeka. Ja również. Dziękuję, że pośród całej palety bardzo kuszących możliwości przeżycia niedzieli, jakie daje Wam dzisiaj świat (zwłaszcza w Londynie), znajdujecie czas dla Jezusa. Dziękuję!
Skomentuj artykuł