Nie ma Go tu, zmartwychwstał!
Tylko raz dane mi było być w Jerozolimie, spędzić kilka chwil w samotności w pustym grobie. Przypomnienie sobie tego w Wielkanoc robi wielkie wrażenie. Polecam, jeśli tylko będziecie mieli możliwość. Jest to okazja do spotkania ze Zmartwychwstałym, o jaką gdzie indziej jest znacznie trudniej.
Znamy doskonale opowiadania wielkanocne i ten obraz Piotra i Jana biegnących do miejsca, gdzie pochowano Jezusa, gdy Maria Magdalena zaalarmowała ich, że „zabrano Pana z grobu” i nie wiadomo, gdzie Go położono. Jan, który był młodszy, wyprzedził Piotra i pierwszy dobiegł do grobu. Piotr był nieco wolniejszy, ale kiedy przybył na miejsce, wszedł do wnętrza, wrażeniowo ‘bardziej ciemnego’, jako że było już po wschodzie słońca. Dopiero potem wszedł tam Jan. „Ujrzał i uwierzył”, jak sam wspomina w swojej Ewangelii.
Kiedy byłem tam siedemnaście lat temu, wrażenia estetyczne były trochę przygnębiające. Bazylika była zaniedbana. Ściany przyczernione od dymu lampek oliwnych. Grób był spięty metalowymi obejmami, żeby się nie rozleciał, czekając na lepsze czasy, kiedy różne odłamy chrześcijańskie ‘dogadają się’, co do remontu. Bez takiej zgody żadne prace nie mogły być podjęte, a o nią było trudno.
Sąsiedztwo Grobu Pańskiego (2006) - fot. materiały własneWokół jako tako utrzymanego i przyozdobionego grobu było tylko gorzej. Surowe pomieszczenia, jakby pieczary, prawie bez ozdób, a nawet posadzek. Przyzwyczajony do piękna i wzniosłości rzymskich bazylik, wydawało mi się, że to jest jakiś paradoks, iż najświętsze miejsca chrześcijaństwa są w tak opłakanym stanie.
Ale wejście do ‘pustego grobu’ robi wielkie wrażenie. Nie ma już ‘płócien’ ani ‘chusty’, ale świadomość, że to jest miejsce, gdzie było złożone ciało Pana, daje odczucie obcowania z tą najważniejszą tajemnicą naszej wiary. Byliśmy akurat w takim okresie, że nie było jeszcze wielkanocnych tłumów. To dawało komfort, że nie byliśmy zmuszeni śpieszyć się. Mogliśmy poddać się tej dynamice wiary: „ujrzeć i uwierzyć”.
Bardzo się ucieszyłem z tego, że w końcu, po długim czasie, kilka lat temu doszło do remontu grobu Pańskiego. Nie można już było tego odkładać i podjęto kompleksowe prace konserwatorskie. Z dużym zainteresowaniem oglądałem relacje filmowe z postępu tych działań. Wiele filmów było publikowane na platformie YouTube.
Od tamtego czasu minęło już kilka dobrych lat. Grób wygląda znacznie lepiej, bez metalowych obręczy utrzymujących w spójności całą konstrukcję (jak na zdjęciu głównym). Także otoczenie zostało lepiej zagospodarowane.
Jedna z rzeczy, która przykuła moją uwagę, to prace konserwatorskie wewnątrz grobu, przy samej płycie, na której miało być złożone ciało Jezusa. Przeprowadzano badania, co do autentyczności miejsca, samego grobu, jak i jego poszczególnych elementów.
Wiemy, że to miejsce w czasach okupacji rzymskiej nie mogło być zagospodarowane przez chrześcijan. Stąd też wiele pytań, co do jego autentyczności. Wiadomo, że dopiero od czasów cesarza Konstantyna Wielkiego, od IV w. po Chr., a właściwie od jego matki, św. Heleny, grób Pański i wiele innych miejsc związanych z Chrystusem mogło być zabezpieczonych i otoczonych pieczołowitym kultem.
Wnętrze Grobu Jezusa w Jerozolimie - www.youtube.com/Wirtualna JerozolimaJednym z pytań przy pracach konserwatorskich w samym grobie było to, czy te elementy, jak wspomniana płyta nagrobna są rzeczywiście z tamtego czasu, czy też nie były jakoś modyfikowane, choćby przez Krzyżowców, w trakcie ich średniowiecznych wypraw.
Po gruntownym badaniu okazało się, że wszystkie te elementy, użyte materiały, pochodzą z IV w., z początków świątyni i nie były modyfikowane później. Oczywiście dotyczy to samej płyty kamiennej, a nie ozdób czy lamp oliwnych, których przez wieki przybywało.
Czy to ważne? Dla pewności wiary niekoniecznie. Nawet gdyby się okazało, że nic nie przetrwało, nie ucierpiałyby prawdy wiary. Ale biorąc pod uwagę naszą ludzką kondycję, takie miejsca, takie relikwie mają ogromne znaczenie. Skoro dla pierwszych chrześcijan doświadczenie pustego grobu było zarzewiem wiary, nie inaczej może być i dla nas.
Skomentuj artykuł