Nie oglądaj się na innych – Ty pójdź za Mną!
Przykłady pociągają, słowa tylko uczą. Ta starożytna prawda powtarza się w każdej epoce. Co mnie napędza w myśleniu i działaniu? Co mnie najbardziej motywuje? Chcielibyśmy, żeby wokół nas byli ludzie, którzy świecą przykładem, dają dowody swojej nieskazitelności w myśleniu i działaniu. Ale tak się dzieje rzadko.
Można powiedzieć, że oczekiwanie na to, by inni byli dla mnie przykładem jest bardzo ludzkie. Paradoksalnie, jednak, takie myślenie jest zbudowane na idylli, która nie jest chrześcijańska. Zbawieni – uwolnieni od grzechów – jesteśmy bowiem w Chrystusie, przez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie, a nie własną, ludzką mocą i doskonałością.
Kościół nie ma w ostatnich latach dobrej passy pr-owej. Może szczególnie ten hierarchiczny, biskupi, księża. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek informacje, zwykle dotyczą niedociągnięć, błędów, skandali.
Można powiedzieć, że sami sobie jesteśmy winni, bo przecież gdyby nie było tych przypadków, nie byłoby o czym pisać. Zastanawia, jednak, i to nie na zasadzie usprawiedliwiania siebie czy kogokolwiek, zadziwiający brak proporcji. Pojedyncze, statystycznie nieliczne przypadki, ukazywane są jako dominująca tendencja, jako powszechne zjawisko. Kto zadaje sobie trud weryfikacji tego, co naprawdę się stało? Pierwsza, często najbardziej krzykliwa opinia, podkręcana przez dosadne komentarze w mediach społecznościowych, tworzy praktycznie niemożliwy do zmiany ton opowiadania o sytuacjach dotykających ludzi z krwi i kości. I ten brud oblepia człowieka i społeczność, w której on funkcjonuje.
Modlitwa Jana Pawła II o nadzieję w trudnych czasach
Dzisiejszy świat jest okrutny dla tych, którzy są słabi, grzeszni, którzy upadają. Trudno jest się wyzwolić z sieci różnego rodzaju opiniotwórczych mentorów i tych, którzy potrafią wykorzystać media, zwłaszcza media społecznościowe. Oni często narzucają taką narrację o wydarzeniach i ludziach, która niszczy nie tylko jednostki, ale i całe grupy.
Żeby było jasne, nie wzywam do zaprzestania mówienia i pisania o tym, co w Kościele jest słabe i grzeszne, co jest powodem do wstydu dla wielu z nas. Tu nie chodzi o chowanie głowy w piasek, ale o rozsądek, o prawdę, o jako taką równowagę.
Brzeg jeziora, gdzie Jezus pytał Piotra: Czy miłujesz Mnie...? - https://www.flickr.com/photos/emeryjl/, CC BY 2.0 www.creativecommons.org, via Wiki. Comm.Ryzykuję wiele, bo zaraz zostanę pewnie posądzony o to, że powoduje mną ‘korporacyjna solidarność’, a nie mam empatii dla skrzywdzonych. Ale to nie jest prawda. W wielu bowiem sytuacjach, kiedy donoszono o różnego rodzaju „skandalach” w Kościele, wątpliwe były intencje takich działań. Czasami chodziło o dobro osób: faktycznych ofiar czy bardzo szerokiego grona postronnych, którzy są wciągani w tę spiralę. Często jednak prawdziwym motywem był rozgłos, przyciągnięcie uwagi, czyli swego rodzaju partykularne korzyści.
Czy tak musi być? Nie, nie musi, ale dzisiaj występuje bardzo często. Uwagę społeczną zyskuje ten, kto jest szybszy, głośniejszy, bardziej dosadny. Jesteśmy w swego rodzaju pułapce.
Z jednej strony chcemy i potrzebujemy ‘przejrzystości’, by proces oczyszczenia w Kościele, w społeczeństwie, w naszych rodzinach i w każdym z nas mógł się dokonać. Z drugiej strony, sposób w jaki dokonuje się to upublicznianie i akcentowanie słabości i grzechów innych, także w sensie społecznym, bazuje na mało chrześcijańskim podejściu. Nikt nie jest bez grzechu. Zostaliśmy wybawieni od niego przez Chrystusa, który dla nas umarł i zmartwychwstał. Myślenie o ludzkiej doskonałości-bezgrzeszności bez odniesienia do krzyża, jest herezją.
Modlitwa Jana Pawła II o uwolnienie świata od wszelkiego zła
Jedną z piękniejszych historii ewangelicznych opowiedział nam św. Jan. Było to w Tabdze, nad Jeziorem Tyberiadzkim, po zmartwychwstaniu Jezusa, kiedy uczniowie sfrustrowani i poranieni przez doświadczenie męki, krzyża i śmierci Pana wrócili do Galilei. Tam doświadczyli cudownego połowu i spotkania ze Zmartwychwstałym.
Wtedy też Szymon Piotr usłyszał od Chrystusa słowa, które i dla nas mogą być dzisiaj wskazówką. Kiedy świadomy swojego grzechu, zaparcia się Jezusa, trzykrotnie wyznał miłość do Niego, widząc św. Jana zapytał: „a co z tym będzie?” Usłyszał: „a co tobie do tego? Ty pójdź za Mną” (J 21,21-22).
Nikt z nas nie jest bez grzechu. Nie żyjemy także w idealnych środowiskach. To jednak nie zmienia faktu, że każdy osobiście musi wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje życie. Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji społecznej jesteśmy i jakie rzeczy dzieją się wokół nas. Jak Piotr usłyszymy słowa Chrystusa: nie oglądaj się na innych! „Ty pójdź za Mną!”. I to jest wezwanie aktualne nawet wtedy, kiedy przykład innych byłby mało pociągający.
Skomentuj artykuł