Nie pompujcie prezydenckiego balonu

Nie pompujcie prezydenckiego balonu
(fot. frankieleon / flickr.com / CC BY 2.0)

Taki test: uczestniczysz w mszy św. i nagle pod twoje nogi spada konsekrowany komunikant. Istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś niechcący zaraz go podepcze. Co robisz? Naturalnie podnosisz, prawda? Czy jest w tym geście coś niezwykłego? Nie, to normalny pozytywny odruch. No, chyba, że podnoszącym jest prezydent elekt. Wtedy ta sama historia wygląda zupełnie inaczej. A jak?

Wystarczy poczytać nagłówki. "Chrystus podniesiony z ziemi przez prezydenta. Symbol zmartwychwstawania Polski?" (wpolityce.pl). "Prezydent ratuje Ciało Chrystusa" (gosc.pl). "Andrzej Duda ratuje Hostię podczas Mszy św. Prawdziwy katolik!" (fronda.pl). "Prezydent Andrzej Duda ocalił konsekrowaną Hostię!" (prawy.pl). "Chrystus ocalony przed profanacją" (wpolityce.pl).

To samo zdarzenie - osadzone najpierw w kontekście zwyczajnego życia parafialnego, a potem uroczystej celebracji z udziałem prezydenta elekta - a dwa zupełnie odmienne sposoby jego opisania. Tam normalny pozytywny odruch wierzącego, a tu wielkie słowa. Już nie komunikant, tylko Chrystus lub ciało Chrystusa. Już nie podniósł, tylko uratował lub ocalił przed profanacją.

DEON.PL POLECA

Gwoli ścisłości z profanacją mamy do czynienia tylko wtedy, gdy ktoś ma intencję profanowania, gdy czyni to z pełną świadomością. W opisanej sytuacji nic takiego się nie dzieje. W najgorszym razie mielibyśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem, z którym księża dobrze wiedzą, jak sobie szybko poradzić. Widzimy więc, że owo "ratowanie" i "ocalanie" jest tu grubo na wyrost.

Ale lubimy dorabiać ideologię do faktów. Robi to wielu dziennikarzy, niezależnie od światopoglądu. Jednak tego typu przekaz o podłożu religijnym jest wyjątkowo niesmaczny. Wystarczy nabrać odrobiny dystansu, by dostrzec, że przytoczone nagłówki zwyczajnie wykorzystują wiarę do promocji polityka. A to według mnie nosi znamiona propagandy.

Oczywiście, że Andrzej Duda zachował się bardzo dobrze. Nie widzę też powodu by przemilczać takie zdarzenie. Wręcz przeciwnie, to gest godny naśladowania, więc wart nagłośnienia. Ale "symbol zmartwychwstania Polski"? "Ratuje Ciało Chrystusa"? "Chrystus ocalony"?

W takich sytuacjach często używa się wyrażenia "medialne pompowanie balonu". Tak to faktycznie wygląda. Czytając te i inne relacje, odnoszę wrażenie, że na siłę próbuje się z prezydenta elekta robić kogoś wręcz na kształt Mesjasza, który właśnie przyszedł na polską ziemię i "ocali", ewentualnie "uratuje" naród. To ewidentne zatracenie rozsądku oraz umiaru. O rzetelności dziennikarskiej nie wspominając.

Tym bardziej, że tak naprawdę są to zabiegi, które w dłuższej perspektywie Andrzejowi Dudzie oraz urzędowi prezydenta Rzeczypospolitej zaszkodzą. Przyjdzie szara rzeczywistość, trudy faktycznego rządzenia, podejmowanie niepopularnych decyzji, podpisanie kompromisowej ustawy i co wtedy? Ten napompowany balon najzwyczajniej w świecie pęknie, a nierozsądnych klakierów ogłuszy. Pozostanie niesmak, że "myśmy się spodziewali", że miał ocalić i uratować, a on to jednak zwyczajny człowiek z krwi i kości, wcale nie wszechmogący, który jak każdy popełnia błędy i ma swoje wady.

Szanujmy więc naszego przyszłego prezydenta także w ten sposób, że nie będziemy na niego na siłę wrzucać ciężarów nie do udźwignięcia przez żadnego śmiertelnika.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie pompujcie prezydenckiego balonu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.