Nie wierzysz? Odejdź z Kościoła
Zapewne nie zwróciłabym większej uwagi na orędzie wygłoszone przez Benedykta XVI na Anioł Pański w zeszłą niedzielę (wreszcie mam długi urlop!), gdyby nie prowokacyjny tytuł na portalu LifeSiteNews - "Papież sugeruje, że lepiej byc uczciwym i odejść z Kościoła, jeśli się nie wierzy" (Pope suggests it’s best to be ‘honest’ and leave the Church if you don’t believe).
I o ile samo orędzie raczej skupia się na kwestii wiary jako źródła poznania, to rzeczywiście drugi akapit zawiera znaczące przesłanie: Judasz pozostaje przy Jezusie, choć w Niego nie wierzy. Chce tylko się odegrać za zawiedzione nadzieje. Liczył na to, że Jezus jest mesjaszem politycznym, a Jego misja okazała się o wiele głębsza. Judasz jednak nie potrzebował głębi.
Tym, co najmocniej mnie uderzyło w papieskim orędziu, jest wskazanie na fakt, że trwanie w Kościele, pomimo tego, że de facto utraciło się wiarę, niesie ze sobą olbrzymie niebezpieczeństwo duchowe. W Apokalipsie czytamy o jednym z odcieni tego niebezpieczeństwa w liście do Kościoła w Laodycei: "Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić (dosłownie: zwymiotować) z mych ust" (Ap 3,15-16).
Jest to łudzenie samego siebie, wynikające z zamknięcia na pojawienie się ewentualnego kryzysu wiary i niechęci do jasnego określenia swojego stanowiska. U Judasza ta postawa zakłamania, według Papieża, jest jeszcze bardziej przewrotna. Można ją określić słowami: "Jezus mnie zawiódł, ale Mu tego nie wybaczę. Kiedy przyjdzie właściwy moment - odpowiem zdradą na Jego »zdradę«". Judasz pomimo utraty wiary pozostaje w gronie apostołów i to doprowadzi go do samobójczej śmierci. Jego wewnętrzne kłamstwo ostatecznie przyniesie mu fizyczne unicestwienie, gdyż ulegnie ojcu kłamstwa, usłużnie szepczącemu mu do serca, że nie ma miłosierdzia dla zdrajców.
Jaki wniosek z tej nauki Benedykta XVI dla nas? Myślę, że słowa Papieża to wyrazista krytyka duszpasterstwa rozwadniającego Ewangelię, które nie dopuszcza do kryzysów wewnętrznych, rodzących się w zderzeniu z orędziem ewangelicznym. Tymczasem należałoby te kryzysy dopuszczać i przeprowadzać przez nie wiernych, ryzykując nawet ich odejście. Jeśli wierzący będą żyli w prawdzie, to zaistnieje olbrzymia szansa, że odnajdą Boga, tym razem na dobre. Jeśli będziemy unikać kryzysów za cenę świętego spokoju, wierni umrą wewnętrznie, żyjąc w fałszywym przekonaniu o własnej doskonałości.
W przesłaniu Ojca Świętego widzę także wskazanie, że wykorzystywanie chrześcijaństwa do celów politycznych lub społecznych, nawet jeśli nie jest wprost cyniczne, kończy się zazwyczaj tragicznie, szczególnie dla tych, którzy je wykorzystują. Chodzenie z Jezusem z wyrachowania, a nie dlatego, że się Mu wierzy, ostatecznie rodzi rozczarowanie i agresję wobec Nauczyciela lub Kościoła. A jeśli osobą idącą w ten sposób za Jezusem jest kapłan lub biskup (w końcu Judasz należał do grona apostołów), dramat osiąga swoje apogeum. Dlatego pewnie Benedykt XVI kończy swoje orędzie apelem o modlitwę do Maryi, byśmy wierzyli Jezusowi i byli zawsze uczciwi - wobec siebie i wobec innych. W końcu to prawda wyzwala.
Skomentuj artykuł